[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednak uda im się spędzić ten dzień bez rozlewu krwi...
Pomału wszystko uzgodnili. Określili miejsce na scenę
i audytorium dla widzów, rozmieścili orkiestrę i po
dwóch godzinach notatnik Stavrosa wypełnił się po
brzegi uwagami i projektami. Festiwal z wolna nabierał
realnego kształtu, przynajmniej w teorii.
Sara nawet nie zauważyła, kiedy zerwał się silny wiatr,
a niebo całkiem pociemniało. Zostawiła sweter w łodzi
i teraz trzęsła się w cieniutkiej bluzce.
Powoli zeszli ze wzgórza na brzeg i Stavros zapowie-
dział, że spróbuje rozpalić ogień.
 Zjemy coś przed odjazdem...  zaproponował.
 Chyba raczej nie  zaprotestował Michaelis.  Zo-
TAJEMNICA LEKARSKA 131
bacz, co siÄ™ dzieje z morzem. Sytuacja pogarsza siÄ™
z każdą chwilą. Fale mają białe grzywy, a chmury
robią się całkiem czarne.
Tym razem Stavros okazał się nieugięty.
 Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Chcia-
łem...  sprzeciwił się.
 Domyślam się, że miałeś inne plany.  Michaelis
nawet nie podniósł głosu; objął Sarę i pociągnął ją
w stronę łodzi.  Schowaj się w kabinie  poradził jej.
 Stavros zajmie siÄ™ silnikiem, a ja odcumujÄ™.
Stavros dłużej nie protestował. Zapalił silnik i zaczął
wyprowadzać łódz na wody zatoki.
Sara przykucnęła w kabinie i wyjrzała przez malutki
bulaj. To, co zobaczyła, przeraziło ją nie na żarty. Nigdy
dotąd nie widziała tak wielkich fal. A do tego na razie
znajdowali się w zatoce. Wolała sobie nie wyobrażać, co
się dzieje na pełnym morzu...
 Trzymaj się brzegu, Stavros  dobiegł ją głośny głos
Michaelisa.  To najlepszy sposób, fale przy brzegu są
najmniejsze. Pamiętam, jak kiedyś z ojcem...
 Zamknij siÄ™!  Okolona czarnÄ… brodÄ… twarz Stavrosa
gwałtownie pobladła.  Nie zamierzam tego wysłuchi-
wać! Nie ucz mnie, jak mam pływać własną łódką!
Dodał gazu; widać było, że chce opłynąć klif naj-
krótszą drogą. Michaelis ruszył w jego stronę, chcąc
przejąć ster.
 Nie pozwolÄ™ ci...
Fale gwałtownie zakołysały łodzią i Sara poczuła, że
robi jej się niedobrze. Wysunęła się z dusznej, prze-
grzanej kabiny, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Na morzu szalała prawdziwa burza. Wysokie sine fale
piętrzyły się po obu stronach łupiny, która chwilowo
132 MARGARET BARKER
dawała im schronienie. Niezgrabnie postanowiła się
wycofać. A potem... przez chwilę nie wiedziała, co się
właściwie stało. Zciana wody runęła na nią, oderwała
z pokładu i pociągnęła za sobą w przepaść. Czuła, jak
opada, wirując w chłodnej czeluści, jak wir wsysa ją,
ogłuszając i tamując oddech. Nie, nie, nie, nie chcę
umierać, krzyczało w niej coś bezgłośnie.
Wykonała kilka energicznych ruchów ramionami i no-
gami. W normalnych warunkach pływała całkiem niezle,
ale tym razem jej umiejętności okazały się niewystar-
czajÄ…ce.
Nie chcę umierać! Nie pozwól mi umrzeć! To coś
krzyczało w niej samo, a może to ona krzyczała w duszy.
Nagle poczuła, że może już zaczerpnąć oddech i wydać
z siebie dzwięk. Silne męskie ramiona wyrywały ją
z topieli i przywracały do świata żywych.
Po chwili Michaelis holował ją stronę łodzi. Stavros
rzucił jej linę i wciągnął na pokład. Michaelis był tuż
obok, tak blisko, tak bardzo blisko... W chwilÄ™ po niej
wydostał się na pokład i razem schronili się w kabinie.
Nie przeszkadzał jej już panujący w ciasnym pomiesz-
czeniu zaduch. Michaelis uratował jej życie! A teraz
trzymał ją w ramionach i przytulał tak, jakby już nigdy
miał nie pozwolić jej odejść.
Stavros zacisnął zbielałe dłonie na kole sterowym
i utrzymywał kurs tuż przy brzegu.
Michaelis rozebrał Sarę i mocno wytarł ręcznikiem.
 Już myślałam, że nie wyjdę z tego żywa  szepnęła,
kryjÄ…c siÄ™ w jego ramionach.
 Nie mów tak  rzekł z rozpaczą.  Nie mów
o umieraniu. Nie mógłbym tego znieść. Przypomniałomi
siÄ™...
TAJEMNICA LEKARSKA 133
Przerwał, ale postanowiła, że tym razem wyciągnie
z niego prawdę. Jeśli nie zrobi tego teraz, nie dowie się
nigdy.
 Co ci się przypomniało?  zapytała.
Odetchnął głęboko, jak przed skokiem w wodę.
 Ten dzień, kiedy umarła moja żona.
 Opowiedz mi  poprosiła.  Opowiedz, jak to się
stało.
Kiedy wreszcie zaczął mówić, jego głos brzmiał tak,
jakby nagle zrobiło mu się wszystko jedno, czy ktoś go
słyszy, czy nie.
 Byłem bardzo szczęśliwy, kiedy się dowiedziałem,
że będziemy mieli dziecko  mówił zapatrzony gdzieś
daleko, poza ścianę kabiny.  Opiekowałem się Krisan-
the. Robiłem w domu wszystko, żeby tylko się nie
zmęczyła. Czekałem na narodziny dziecka jak na nic
wżyciu. Ale...
Zamilkł, a Sara wstrzymała oddech, by go nie spło-
szyć. Wiedziała, że teraz ważą się ich losy. Albo Michae-
lis wszystko jej powie, albo zamilknie raz na zawsze i już
nigdy siÄ™ przed nikim nie otworzy.
 Kiedy była w piątym miesiącu ciąży  podjął po
dłuższej chwili  musiałem zawiezć pacjenta na Rodos.
Nie miałem żadnych obaw. Nic nie wskazywało na to, że
właśnie wtedy może coś się zacząć. Obiecałem żonie, że
wrócę wieczorem, ale zerwał się sztorm i żaden statek nie
wyszedł z portu. Zadzwoniłem do domu i Krisanthe
powiedziała mi, że wszystko w porządku. Spędziłem noc
w hotelu i rano popłynąłem na Ceres.
W milczeniu, które zapadło, wsłuchała się w odgłosy
morza. Zrobiło się ciszej; sztorm cichł, fale z wolna się
uspokajały, już tak bardzo nie kołysało. Pewnie tak samo
134 MARGARET BARKER
było tego ranka, kiedy płynął do domu do ciężarnej żony.
Co tam zastał?
Zerknęła na Stavrosa. Teraz, kiedy ucichło wycie
wiatru, mógł słyszeć każde ich słowo. Najwyrazniej
nadsłuchiwał, nie zwracając uwagi na kurs.
 Wróciłeś na Ceres  podjęła cicho  i co?
 Drzwi były zamknięte na klucz, co mnie zdziwiło,
bo nigdy ich nie zamykaliśmy.  Michaelis znowu wziął
głęboki oddech.  Potem sobie przypomniałem, że Kri-
santhe zamykała się na klucz, kiedy zostawała sama
w domu. Znalazłem ją w łazience... w kałuży krwi...
Sara stłumiła okrzyk trwogi.
 Co... co się stało?  wykrztusiła.
 Wziąłem ją w ramiona. Była nieprzytomna, ale po
chwili przyszła do siebie. Chciałem ją zawiezć do szpita-
la, ale ubÅ‚agaÅ‚a mnie, żebym tego nie robiÅ‚. ÓswiadczyÅ‚a,
że wie, że zaraz umrze i że wcale nie chce żyć, bo na to nie
zasłużyła. Wie, że umrze i musi mi coś wyznać...
 Wyznać...  jak echo powtórzyła Sara.
Skinął głową.
 Nie chciałem słuchać, tylko jak najszybciej jechać
do szpitala. Nie zgodziła się. Powiedziała, że chce
umrzeć, i to od dnia, kiedy się dowiedziała, że jest
w ciąży. Kiedy w nocy zaczęła krwawić, zrozumiała, żeto
kara za to, co zrobiła, i że musi zostać ukarana.
Sara zamrugała oczami, nic nie rozumiejąc.
 Ale za co? O co chodziło?
 Pokazała mi maleńkie zwłoki dziecka i zaczęła
błagać, żebym jej nie ratował i pozwolił spokojnie
umrzeć. Nie chciała żyć, nie była w stanie znieść tego, co
zrobiła...
 Ale czego? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl