[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pete.
- Ja jestem Bob.
- Jupe, Pete i Bob. Zapamiętałam. - Constance obdarzyła uśmiechem każdego z
osobna. - A więc w drogę.
Na przednim siedzeniu mogły usiąść tylko trzy osoby.
- Ja pojadę z tyłu - zaproponował Pete. - Jupe, opowiesz mi o wszystkim pózniej.
Jupe usiadł obok Constance, a Bob przy nim. Constance prowadziła w milczeniu.
Jechali w kierunku nadbrzeżnej autostrady. Kiedy stanęli na czerwonym świetle, zapytała:
- Jak wyglądał ten człowiek, który wyszedł z biura mojego ojca?
Jupe opisał wysokiego, chudego mężczyznę ze znamieniem pod okiem i przypomniał,
o czym rozmawiali.
Constance pokręciła głową.
- Nie przypomina mi nikogo znajomego. Może to jakiś przyjaciel taty? Albo... albo
ktoś, kto chce mu zaszkodzić. Zmieniły się światła i Constance ruszyła.
- OK. A czego właściwie chcecie się dowiedzieć ode mnie?
- To może zacznijmy od samego początku - zaproponował Jupe. - Od tego, jak pan
Slater zadzwonił do ciebie do San Pedro i opowiedział o zabłąkanym wielorybie, którego
zauważył przez lornetkę, kiedy płynął swoją łodzią.
Rozdział 6
Zgubiony Å‚adunek
- Wróciłam akurat z odwiedzin u ojca - zaczęła opowiadać Constance. - W jego
biurze zadzwonił telefon, więc go odebrałam. To był Oskar Slater. Pochodzi z Południa,
chyba z Alabamy. Spotkałam go już wcześniej dwa lub trzy razy, ponieważ tata zabierał go
na połowy. Oczywiście zanim stracił swoją łódz. Slater powiedział mi, że znalazł na plaży
wieloryba.
Dalej opowiedziała, jak pomagała ratować wieloryba. Najpierw zwróciła się do
swoich dwóch meksykańskich przyjaciół, którzy zajmowali się pomocą drogową. Wspólnie
przymocowali do dzwigu w ciężarówce wielki kawał grubego płótna i pojechali nad zatoczkę,
gdzie Oskar Slater już na nich czekał.
Kiedy udało im się umieścić wieloryba w ciężarówce, Constance otuliła go mokrą
gąbką materacową. Tak zabezpieczonego przewiezli go do domu Slatera i wpuścili do basenu.
Meksykańscy przyjaciele odjechali, a Constance wskoczyła do wody, żeby zaprzyjaznić się z
Flukiem - takie imię nadała wielorybowi - i pomóc mu przyzwyczaić się do nowych
warunków.
Oskar Slater pojechał po świeże ryby i wszystko układało się dobrze aż do jego
powrotu. Fluke zaczął reagować na przyjacielskie gesty trenerki i wydawał się całkiem
zadowolony z nowego środowiska.
- Wszystkie wieloryby są inteligentne - wyjaśniła Constance, kiedy zaczęli piąć się
drogą do Santa Monica. - Pod wieloma względami są nawet inteligentniejsze od ludzi,
ponieważ ich mózg ma większą objętość. Od razu jednak wyczułam, że Fluke jest niezwykły.
W ostatnich latach pracowałam z wieloma wielorybami różnych gatunków, lecz żaden nie był
tak pojętny. Ma niecałe dwa lata, co w przeliczeniu na wiek ludzki wynosi mniej więcej pięć.
Uważa się, iż wieloryby osiągają wiek dojrzały koło sześciu, siedmiu lat. Ale Fluke swoją
inteligencją przewyższa niejedno dziesięcioletnie dziecko.
Constance opowiedziała o pierwszym dniu w domu Oskara Slatera. Nakarmiła Fluke'a
rybami przywiezionymi przez właściciela domu, a potem postanowiła, że w drodze do San
Pedro zatrzyma się w szpitalu, by odwiedzić ojca. Poprosiła Slatera o podwiezienie. Stał nad
brzegiem basenu, a jego łysina błyszczała w słońcu. Przyglądał się Constance, jakby coś
kalkulujÄ…c.
- Jutro przyślę tu kilku ludzi ze Zwiata Oceanu - powiedziała. - Pewnie
przetransportują Fluke'a z powrotem do oceanu. Być może zatrzymają go u nas na dzień lub
dwa. W każdym razie zaopiekują się nim.
Ruszyła do wyjścia, ale Oskar Slater zastąpił jej drogę.
- Chwileczkę, Constance. Chyba powinnaś dowiedzieć się czegoś. To dotyczy
twojego ojca.
Constance nigdy nie przepadała za Oskarem Slaterem. Aż do tego popołudnia nie
poświęcała mu większej uwagi. Teraz ujrzała go w całkiem innym świetle i poczuła, że
bardzo go nie lubi.
- O co chodzi?
- Twój ojciec jest zawodowym przemytnikiem. Przez całe lata przewoził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]