[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czuje i że nie przyjdzie dzisiaj do redakcji.
- Pewnie masz kaca - zadudnił w słuchawce tubalny głos. - Przyznaj się, gdzieś pił
wczoraj?
- Daj spokój, Kaziu! Kropli wódki w ustach nie miałem. Musiałem się gdzieś
przeziębić. Te ciągłe zmiany temperatury...
- No dobra, dobra, nie tłumacz się. Na dzisiaj cię zwalniam, ale jutro pokaż się w
redakcji. Mam do ciebie parÄ™ spraw.
Wroński pojechał na Bielany. Chciał za wszelką cenę nakłonić Agnieszkę do
szczerej rozmowy. W ostateczności zagrozijej, że zwróci się o pomoc do Downara.
Musiał też wyjaśnić sprawę tej klamry. Nie mógł w to uwierzyć, żeby Korzybska miała
identyczną klamrę do włosów.
Kiedy znalazł się przed drzwiami, wyczuł instynktownie, że w mieszkaniu nie ma
nikogo. Zadzwonił. Cisza. Zadzwonił drugi raz, trzeci, czwarty. Nikt się nie poruszył.
Wyszła już? Tak wcześnie?" - pomyślał zdziwiony. Postał chwilę i znowu zadzwonił.
Bez skutku.
Począł wolno schodzić po schodach. A może zeszła tylko na dół po pieczywo?"
Na półpiętrze spotkał znajomego listonosza.
- Moje uszanowanie panu redaktorowi. Cieszę się, że spotykam pana redaktora. Już
drugi dzień chodzę z listem do pana Gernera. Nie mogę nikogo zastać. Może by pan
redaktor przyjÄ…Å‚?
- Dobrze - powiedział Wroński. Pokwitował odbiór i dał listonoszowi dwa złote.
- Dziękuję uprzejmie. Moje uszanowanie. Podłużna lotnicza koperta. Znaczki
argentyńskie. Pismo
maszynowe. Senor Edmundo Gerner...
Niezdecydowany obracał list w palcach. Co robić? Otworzyć? Nie wypada mu tego
zrobić. W tej chwili korespondencja Gernera należy do Agnieszki. Powinien jej oddać
ten list. Wsunął kopertę do bocznej kieszeni marynarki i ruszył w dół. Na pierwszym
piętrze pojawiła się refleksja: ajeżeli list prowadzi do rozwiązania zagadki? Jeżeli
zawiera coś takiego, co umożliwi mu wydobycie Agnieszki z trudnej sytuacji? Czy ma
z tego zrezygnować? Gerner nie żyje, więc...
120
Przystanął, wyjął list i rozerwał kopertę.
Querido Amigo..." Zaledwie kilka linijek gęstego maszynopisu. List był pisany w
ojczystym języku Cervantesa. Wroński nie znał hiszpańskiego. Wpatrywał się w
tekst i na próżno usiłował go rozszyfrować. Trzeba było zwrócić się do kogoś o
pomoc.
Piętnastką dojechał do Hożej. Pamiętał, że na Wspólnej znajduje się biuro
tłumaczeń.
Szczęśliwym trafem zastał specjalistę od języka hiszpańskiego. Parę minut i
tłumaczenie było gotowe.
Drogi przyjacielu, niepokoi mnie brak wiadomości od Ciebie. Co się stało? Dlaczego
milczysz? Czyżbyś miałjakieś trudności z wydostaniem się w Warszawy? Tutaj
wszystkie formalności są już załatwione. Czekamy tylko na ciebie, no i oczywiście na
twoją żonę. Pośpiesz się. Dalsza zwłoka może przynieść jakieś nieprzewidziane
komplikacje. Postaraj się załatwić polubownie z Korolkiewiczem. Pamiętaj, że ten
człowiek może być dla nas niebezpieczny. Sądzę, że powinien się zadowolić
tysiącem dolarów. Czekam szybkiej wiadomości, twój Armando."
Tłumacz uśmiechnął się i powiedział:
- Tajemniczy liścik, co?
Wroński mruknął coś niewyraznie, zapłacił za tłumaczenie i wybiegł, zamykając
energicznie drzwi za sobÄ….
To, co przeczytał, zupełnie go oszołomiło. Argentyński przyjaciel Gernera pisał
śmiało, bardzo śmiało. Najwyrazniej nie brał pod uwagę tego, że jego list może się
dostać w niepowołane ręce. Ale co to wszystko znaczy? Jaki to ma związek z
AgnieszkÄ…?
Wilcza. Najlepiej usiąść sobie Pod Kurantem i spokojnie, raz jeszcze przestudiować
ten dziwny tekst.
Pchnął drzwi i wszedł do kawiarni. Zaraz w pierwszej sali zajął stolik pod oknem.
Zamówił małą kawę, a następnie
121
wyjął z kieszeni tłumaczenie i przeczytał je bardzo uważnie. Nic nie rozumiał. Jakiś
przyjaciel Gernera czeka na niego w Buenos Aires. Nie wie, oczywiście, że jego
kumpel już dawno nie żyje. Tutaj wszystkie formalności są już załatwione." O jakich
formalnościach mowa? Czekamy tylko na ciebie, no i oczywiście na twoją żonę." To
znaczy na Agnieszkę. Słowo oczywiście" wskazuje na to, że Agnieszka w tej
sprawie odgrywa jakąś ważną rolę. Ale co to może być? I dalej: Postaraj się
załatwić polubownie z Korolkiewiczem. Pamiętaj, że ten człowiek może być dla nas
niebezpieczny." Kto to jest Korolkiewicz? Takie jakieÅ› znajome nazwisko. Zaraz...
zaraz...
- Cóż ty tak z zapałem studiujesz? Liścik miłosny? Wroński drgnął gwałtownie i
podniósł głowę. Przy nim
stał Andrzej Rowicki. Uśmiechnął się tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
- Czekasz na kogoÅ›?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]