[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chciałem cię odnalezć, by poprosić cię o rękę.
Przez moment zdawało mi się, że śnię, że to niemożliwe, a
kiedy milczałam, on mówił dalej:
- Zostaniesz moją żoną, Samanto? Musimy sobie wiele
powiedzieć i wyjaśnić. Ale jedynie to ma znaczenie. Proszę,
powiedz  tak", Samanto.
Wykrzyknęłam:
- Nie mogę, Dawidzie! Nie mogę! Bardzo chciałabym
zostać twoją żoną... Zawsze tego pragnęłam... ale... to
niemożliwe! Ach, Dawidzie... Dlaczego... prosisz mnie...
teraz?
Słyszałam, jak mój głos rozbrzmiewa w ciemnościach.
Wtedy Dawid zapytał powoli cichym, obojętnym głosem:
- Czy wyjaśnisz mi, dlaczego nie wyjdziesz za mnie?
Westchnęłam głęboko.
- Jeszcze za wcześnie... Dlatego nie chciałam... się z tobą
spotkać. Chciałam poczekać, aż... się zmienię... aż stanę się
osobÄ…... jakiej ty oczekujesz, ale w tej chwili... to
beznadziejne... zupełnie beznadziejne!
- Może jestem niepojętny - odparł na to Dawid - ale
niezupełnie rozumiem, Samanto, co próbujesz mi powiedzieć.
Może lepiej byłoby, gdybyś zaczęła od początku i
opowiedziała mi, co się z tobą działo od chwili, kiedy
wybiegłaś z mojego mieszkania. Pobiegłem za tobą, ale
zniknęłaś mi z oczu.
- Wsiadłam do taksówki - powiedziałam. - Wróciłam do
pensjonatu, spakowałam walizki i pojechałam do domu.
- Tak też myślałem - rzekł Dawid - ale widzisz, nigdy nie
powiedziałaś mi, skąd pochodzisz. Wiedziałem jedynie, że z
hrabstwa Worcester.
- Nie sądziłam, że cię to zainteresuje - odparłam.
- Kiedy dowiedziałem się, że nie wróciłaś do studia,
byłem pewien, że udałaś się do pensjonatu.
- Jak się o tym dowiedziałeś?
- Dzwoniłem z Southampton - odrzekł - i panna Macey
powiedziała mi, że nie wróciłaś i Bariatynski wpadł w szał.
- Pojechałam... do domu - powtórzyłam.
- Nie miałem pojęcia, że wyjechałaś z Londynu -
powiedział Dawid - więc wysyłałem listy i telegramy pod
adresem pensjonatu.
- Pisałeś do mnie?
- Niemal każdego dnia.
- Szkoda, że o tym nie wiedziałam.
- Kiedy właścicielka pensjonatu pokazała mi powiązane
pliki moich listów do ciebie, ciągle nietkniętych - ciągnął dalej
Dawid - doznałem jednego z największych wstrząsów w
moim życiu. Dzwoniła do Gilesa z pytaniem, dokąd je
przesłać, ale i on nie znał miejsca twojego pobytu,
- Po powrocie do domu zamierzałam napisać, że nie
wracam.
- W końcu pojechał na plebanię, by cię odnalezć,
podobnie jak ja, gdy wróciłem do Anglii - rzekł Dawid - ale ty
zniknęłaś.
- Pojechałeś na plebanię! - wykrzyknęłam z
niedowierzaniem.
- Giles powiedział mi, gdzie mieszkasz, a ja nie mogłem
uwierzyć, że cię tam nie zastałem - odparł - ale był tam nowy
pastor, stary, pompatyczny głupiec, który wyjaśnił mi że twój
ojciec zmarł kilka tygodni przed jego przybyciem.
Zorientowałem się, że nawet nie wiedział o twoim istnieniu.
- Skąd miałby wiedzieć? - odezwałam się cicho.
- Gdzie się podziewałaś? Pytałem kobietę o nazwisku
Harris, która poinformowała mnie, że wyjechałaś z damą,
która przybyła na pogrzeb.
- To była ciocia Aucja - odparłam. - Siostra mojego ojca.
- Gdzie ona mieszka?
- Niedaleko Southampton - odpowiedziałam. - Jest matką
przełożoną w klasztorze.
- W klasztorze?
Dawid nie potrafił ukryć zdumienia.
- Widzisz - zaczęłam - dwa dni po moim powrocie do
domu papa... zmarł... na atak serca.
.
Refleksja 18
Moje słowa zabrzmiały obojętnie, ale trudno było
wyjaśnić, nawet Dawidowi, jaki przeżyłam wstrząs po
powrocie na plebanię. Zastałam papę tak podupadłego na
zdrowiu, że z ledwością go rozpoznałam.
- Papo, co się z tobą stało? - zapytałam.
- Ostatnio miewam jakieś nieprzyjemne bóle - odparł. -
Sądziłem, że to niestrawność, doktor Mackintosh dał mi jakąś
białą miksturę, lecz zbytnio nie pomogła.
Przeraził mnie nie tylko wygląd papy, ale także opłakany
stan, w jakim znajdowała się plebania. Nigdzie nie widziałam
podobnego bałaganu. Pani Harris nigdy się nie
przepracowywała i chociaż kuchnia wyglądała dość
przyzwoicie, reszta domu tonęła w brudzie i kurzu. Ponieważ
mnie nie było, nie było nikogo, kto odłożyłby na swoje
miejsce pisma kościelne i modlitewniki używane przez chór.
W holu ciągle jeszcze leżały pozostałości z festynu, dokładnie
w miejscach, gdzie porzucili je właściciele stoisk. Gabinet
papy pokrywała warstwa kurzu, w kominku było pełno
popiołu, a buty papy, według mojego rozeznania, nie oglądały
szczotki ani pasty od tygodni.
Jako że przyjechałam w porze kolacji, weszłam do kuchni,
by zobaczyć, co pani Harris zostawiła dla papy. Wszystko, co
znalazłam, to zimna mielonka, która nie tylko wyglądała, ale i
pachniała nieświeżo. W domu nie było nic oprócz kilku jaj od
naszych ogrodowych kur, zrobiłam więc omlet. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl