[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy wykryto przyczynę zatrucia. Większość gości już po kilku godzinach
odesłano do domów, w szpitalu pozostał tylko Ted. Był poważnie odwodniony,
więc dostawał kroplówkę.
- Jak on się czuje? - spytała Jacka.
63
R S
- Dobrze. Twoja siostra właśnie do niego wpadła z wizytą.
- Są już wyniki badań? Przynajmniej będziemy wiedzieli, z czym mamy
do czynienia.
- Dadzą nam natychmiast znać - odparł Jack i w tym momencie rozległ się
sygnał jego pagera. - To pewnie oni. - Sięgnął po najbliższy telefon. Gdy
rozmawiał z laboratorium, Anna stała obok. - Dzięki, Michelle - powiedział do
laborantki i dodał: - Sprawdz pozostałe próbki, ale pewnie masz rację. Też tak
przypuszczaliśmy. - Odłożył słuchawkę.
- Gronkowiec? - spytała Anna. Jack potakująco skinął głową.
- W curry. Kierownik laboratorium prosił o dane firmy gastronomicznej,
musi zawiadomić wydział zdrowia. Sprawdzisz, czy na pewno wyrzucili
skażone jedzenie?
- Oczywiście - odparła Anna. - Nie znam numeru telefonu Liz, ale
zadzwonię do Jennifer. Lepiej, żeby ona przekazała Liz te nieprzyjemne wieści.
Bardzo jej współczuję, w rozkręcenie interesu włożyła wszystkie oszczędności.
Teraz pewnie zamknÄ… jej firmÄ™?
- Na jakiś czas, ale przede wszystkim muszą ustalić, który z pracowników
zawinił.
Jennifer wpadła w histerię, gdy Anna przekazała jej najnowsze
informacje. Okazało się, że zródłem zakażenia jest osoba, która pracowała w
kuchni ze skaleczoną ręką. W trakcie przygotowywania jedzenia bakterie
przedostały się do potrawy i w konsekwencji zatruli się nią goście.
- Musimy natychmiast skontaktować się z Liz - powiedziała. - A szpitalne
laboratorium zawiadomi wydział zdrowia.
- Biedna Liz! - jęknęła Jennifer. - Anno, nie możesz ukręcić łba tej
sprawie? Albo chociaż postarać się, żeby nie zamknęli jej firmy? Nie jest
przestępcą i nie zrobiła nic złego! Popełniła tylko drobny błąd.
64
R S
- Posłuchaj... - Anna starała się zachować spokój. - Liz odpowiada za
jakość potraw, które podaje. Zna zasady higieny. Powinna dopilnować, żeby
pracownicy i ona sama mieli absolutnie czyste ręce, kiedy dotykają jedzenia.
Jeśli ktoś ma rozciętą skórę, powinien włożyć rękawiczki.
- Nie sÄ… chirurgami!
- Lekarze noszą je z tego samego powodu: żeby nie dopuścić do
zakażenia - stwierdziła Anna. - Gdyby kucharze też je wkładali, mielibyśmy
mniej zatruć pokarmowych. I nie namawiaj mnie do wyciszania tej sprawy. Z
powodu drobnego błędu" Liz biedny Ted nadal leży pod kroplówką.
Jennifer milczała dłuższą chwilę.
- Trzeba natychmiast zawiadomić Liz, żeby przynajmniej pozbyła się
jedzenia z przyjęcia, zwłaszcza curry z wołowiny. Jeśli nie chcesz tego zrobić,
daj mi jej numer telefonu, sama do niej zadzwonię - zaproponowała Anna
Å‚agodniejszym tonem.
- Nie, ja się tym zajmę. Czuję się po części odpowiedzialna. Wynajęliśmy
firmę Liz, bo ja się przy tym upierałam.
- W porządku, ale podyktuj mi jej numer telefonu. Muszę go przekazać
kierownikowi laboratorium.
- Lunch? - zaproponował Jack, gdy Annie zaczęło burczeć w brzuchu i
wreszcie mieli mniej pracy.
- W bufecie? - zapytała.
- A gdzieżby indziej? Słyszałem, że dziś serwują doskonałe curry z
wołowiny.
Szli wolno korytarzem w stronę stołówki.
- Tutaj spotkaliśmy się po raz pierwszy - zauważył Jack. - W tym miejscu.
- Wskazał kwadrat wykładziny PCV nie różniącej się niczym od pozostałych.
- Jesteś bardzo precyzyjny - stwierdziła z uśmiechem.
Zatrzymał się i spojrzał na drzwi bufetu.
65
R S
- Stałem tam, a ty wyszłaś stąd. W tym momencie moje serce przestało
bić. - Ujął ją za rękę, ruszyli dalej. - A teraz będziesz moją żoną. Nie mogę
uwierzyć w swoje szczęście.
Przed drzwiami Jack objął ją, przytulił i pocałował.
- Masz ochotę wybrać się ze mną w przyszły weekend do Kornwalii? -
zapytał, gdy usiedli przy stoliku.
- Na wakacje? Nie zdążę zmienić grafiku dyżurów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]