[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Reed Wellington? - zapytała kobieta z niedowierzaniem. - Widziałam twoje zdjęcie w porannej ga-
zecie. Muszę przyznać, że w rzeczywistości wyglądasz o wiele lepiej - powiedziała, uśmiechając się
zachęcająco.
Reed odwrócił głowę i skupił się na senatorze.
- Czy ty czegoÅ› nie ukrywasz?
- Co masz na myśli?
- Myślę, że sprawa Hammonda i Pysanskiego ujawniła się przypadkiem.
-1 to oznacza, że to ja jestem winny?
- To sprawia, że to ja wyglądam na winnego - powiedział dobitnie Reed. - Zarząd już patrzy na mnie
podejrzliwie.
- Faktycznie, strata wsparcia ze strony Wellington International jest teraz moim największym
zmartwieniem - odpowiedział sarkastycznie Kendrick.
-Prawdopodobnie. Skoro jesteś niewinny i, jak twierdzisz, zarzuty komisji finansowej są w zupełności
nieuzasadnione...
- CzegÄ… ode mnie oczekujesz?
- PotrzebujÄ™ twojego zeznania.
- Przykro mi, ale w tym nie mogę ci pomóc.
- Już wkrótce dowiem się wszystkiego, senatorze -ostrzegł Reed, wstając od stołu. - Wtedy się okaże,
kto będzie potrzebował pomocy.
ROZDZIAA SZÓSTY
Elizabeth nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ona i Reed po raz ostatni jedli razem kolację we własnej
jadalni. Siedziała teraz przy dużym stole, we własnym mieszkaniu, chowając głowę w ramionach.
Coz, dziś już raczej nie ma na to szansy.
Wycieczka do restauracji była bardzo pouczająca.
Gdy usłyszała zgrzyt klucza w drzwiach wejsciowych, poczuła ściskanie w żołądku. Miała ochotę spa-
kować się i wyjść, zanim Reed wróci do domu, ale wciąż ufała Hannie i wolała się kierować jej radą
-nie oskarżać Reeda, dopóki nie zdobędzie niezbitych dowodów. Choć chyba już zebrała ich
wystarczająco dużo.
- Elizabeth? - zawołał Reed, zamykając za sobą drzwi.
Usłyszała, jak rzuca klucze na stolik w przedpokoju i jak kieruje się w stronę jadalni. Wyszła z kuchni,
żeby się z nim spotkać w połowie drogi. Zabytkowy zegar w przedpokoju wskazywał kwadrans po
dziesiÄ…tej.
- Ciężki dzień? - zapytała, widząc, jak rozluznia węzeł krawata.
76
- Zebranie za zebraniem.
- Oczywiście - przytaknęła. - Z kimś szczególnym?
- Ostatnie z Collinem.
- Tylko z Collinem?
Reed spojrzał na nią dziwnie.
- Jadłaś już?
- Byliście w biurze? Nawet na nią nie spojrzał.
- Nie, u Collina, w jego mieszkaniu. Elizabeth nie wiedziała już co powiedzieć.
- Jeśli jesteś głodna, możemy zadzwonić i zamówić coś na szybko - powiedział, podnosząc słuchawkę.
- A ty nic wcześniej nie jadłeś?
- Nie miałem czasu. Umieram z głodu.
Cóż. Naprawdę nie miała pojęcia, że jej mąż jest tak zdolnym kłamcą.
- Masz jeszcze jakieś zebrania dziś wieczorem? Reed znów odwrócił głowę, unikając jej spojrzenia.
- Skąd ta nagła ciekawość?
- Tak po prostu. Ciekawi mnie, co mój ukochany mąż porabiał cały dzień.
- Lepiej ty mi opowiedz. Planujesz może jakieś nowe przyjęcie?
- Zastanawiam się nad filiżankami. - Miała już za sobą katering, zamówiła kwiaty... Naprawdę nie po-
winna narzekać, że w jej życiu niewiele się dzieje.
- Rozumiem - odpowiedział Reed.
- A co u senatora Kendricka?
77
Reed zmarszczył brwi.
- Dlaczego o to pytasz? Elizabeth wzruszyła ramionami.
- Pewnie w związku ze śledztwem komisji finansowej.
- Mówiłem ci już, że nie powinnaś się o to martwić.
- Ale się martwię. Czytam gazety. Które zresztą są moim jedynym zródłem informacji, jeśli o to
chodzi.
Reed podszedł bliżej i spojrzał na Elizabeth.
- Widziałem Kendricka dzisiaj przez chwilę.
- Samego?
- Tak. Trent mi radził, żebym z nim porozmawiał na osobności. Jeśli już musisz wiedzieć, to Staram iłf
go przekonać, żeby publicznie oświadczył, te Jestem
niewinny.
Elizabeth parsknęła.
- Niewinny?
- Oczywiście.
- Nie wiem, co, u diabła, ty i Kendrick robiliście dzisiaj z tymi modelkami, ale dla mnie to nie
wyglądało niewinnie.
Reed otworzył szeroko oczy.
- No, niezle - powiedział zaskoczony.
- Kim one były, Reed? A może nawet już sobie nie przypominasz ich imion? Miesiąc temu mogłabym
przysiąc na wszystko, że jesteś mi wierny, że jestem jedyną kobietą w twoim życiu. Ale dziś już nawet
straciłam rachubę. Ile ich masz? Od jak dawna? Jak długo mamy jeszcze żyć w tym kłamstwie?
78
- Elizabeth!
- Nie zbliżaj się do mnie.
- Przysięgam, nie mam pojęcia, o czym mówisz.
- Możesz przysięgać, na co chcesz. Wiem już, że kłamiesz.
- Byłem ci absolutnie wierny.
Powiedział to z tak szczerym wyrazem twarzy, że gdyby nie miała dowodów, uwierzyłaby mu bez wa-
hania.
- Dlatego nie chcesz się już ze mną kochać? Czy to przez nią?
- Nie ma żadnej jej". Nie kochaliśmy się, bo gniewałaś się na mnie. Potem pracowałem do pózna, a ty
wróciłaś kompletnie pijana. Chcę dziecka tak samo jak ty, ale nie będę się kochał z nieprzytomną
kobietÄ….
- Więc może powinieneś znalezć sobie kogoś innego.
Gdy tylko to powiedziała, jej oczy wypełniły się łzami na myśl, że Reed mógłby mieć dziecko z inną.
Kochała go ponad wszystko. Nawet teraz, mimo tego wszystkiego, co zaszło, nadal mocno go
kochała.
- Niby kogo?
- ifcjie wiem. Masz przecież w czym wybierać. Może ta blondynka z restauracji albo może...
- Nie wiem, co usłyszałaś, ale moje spotkanie z senatorem. ..
- Usłyszałam? - Zaśmiała się z goryczą - Ja tam byłam, Reed. Byłam tam i widziałam cię z nią.
-Ale jak...?
79
- Z moim kierowcą. Albo powinnam raczej powiedzieć, z moim ochroniarzem z Resolute Charter.
Najlepsza ochrona, jaką można kupić za pieniądze.
- Nie znam tej blondynki. Nawet nie wiem, jak się nazywa. Była z senatorem.
- Przestań kłamać!
Reed podszedł do niej i objął ją mocno. Nie mógł pozwolić, aby to dalej trwało.
- Nie kłamię. Widziałem ją może przez dwadzieścia minut. Zadzwoń i spytaj Collina, jeśli mi nie wie-
rzysz. To prawda, że Joe jest ochroniarzem, ale jest też i kierowcą. Chciałem, żebyś się mogła czuć
bezpiecznie. Trwa śledztwo w mojej sprawie, Elizabeth. Przysięgam, że jestem niewinny, ale nie mogę
ręczyć za to, co myślą inni. Mogą cię napastować dziennikarze czy ktokolwiek inny na ulicy. Poza tym
chcesz też szukać pracy i odwiedzać przyjaciółki, u których możesz mieć ochotę wypić drinka i nie
martwić się o powrót do domu.
Elizabeth uspokoiła się trochę. To brzmiało logicznie. Reed mówił bardzo szczerze. Co więcej, wyda-
wało się, że nawet dał się przekonać co do podjęcia przez nią pracy.
- Zgadzasz się więc, żebym pracowała?
- Wiesz, że nie bardzo podoba mi się ten pomysł. Ale jeśli chcesz to zrobić, wiem, że w końcu
dopniesz swego. Nie jesteś moim więzniem, Elizabeth. Choć czasem nawet chciałbym, żeby tak było.
Elizabeth poczuła się nagle zupełnie wyczerpana. Smutna i zupełnie bezsilna. Co więc jest prawdą?
Co
80
kłamstwem? Czy kiedykolwiek będzie w stanie się tego dowiedzieć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]