[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ani dlaczego właściwie tak bardzo mu zależy, by Julia spędzała z nim soboty i
niedziele, no i przede wszystkim miała do niego zaufanie? Starał się o tym nie myśleć, ale
podejrzenia nie dawały mu spokoju. Może Julia w weekendy spotyka się z jakimś mężczyzną,
z którym związek utrzymuje w tajemnicy? Z człowiekiem, którego naprawdę kocha i szanuje
i który nie musi jej płacić, żeby poświęcała mu swój czas? Były to tak nieprzyjemne i
frustrujące myśli, że postanowił ich unikać.
Włożył ręce do kieszeni spodni i przyjrzał się siedzącej za jego biurkiem kobiecie.
Miała na sobie ciemnozielony kostium  z tych nowych , cudownie podkreślający zieleń jej
oczu. Te nowe, dobrze uszyte stroje podkreślały także wdzięk i smukłość jej figury.
Przypomniał sobie chwile bliskości między nimi, przez głowę przemknęły mu szalone obrazy.
Klimatyzowane pomieszczenie wydało mu się nagle duszne, więc nerwowym ruchem
rozluznił krawat.
Znowu ruszył w obchód od ściany do ściany. Wiedział, że wieczorem będzie musiał
przepłynąć kilkanaście basenów i przebiec niejedną milę, by rozładować napięcie. Poczuł
nagle złość do tej kobiety. Jak ona może tkwić tak spokojnie w jego fotelu, jakby nigdy nic!
Ani przez chwilę nie myśli o tym, co między nimi zaszło! Ostatni raz dotknął jej ciała na tym
koszmarnym festynie; przyciągnął ją do siebie, a ona przylgnęła do niego bez oporu, jakby to
było zupełnie normalne. Od tamtej pory jednak trzymała się od niego z daleka. Kiedy się
zbliżał, cofała się, tak jakby nieustannie czuwała nad tym, by utrzymać go w bezpiecznej
odległości. Czego ona tak się boi? Ostatnio mieli dużo pracy i wiele godzin spędzali razem,
co sprawiało, że sytuacja stawała się trudna do zniesienia. Przynajmniej dla niego.
Teraz, gdy zapraszał Julię na kolację, sam rezerwował stolik w restauracji. Robiła
wrażenie zadowolonej, świetnie się bawiła, a on po raz któryś przekonywał się. jak mu z nią
dobrze. Była błyskotliwa i inteligentna i wieczory w jej towarzystwie zaliczał do bardzo
udanych. Tak,  udanych . Jedli kolację, rozmawiali, żartowali, poza tym nic. Ani uścisku
dłoni, ani spojrzenia w oczy, ani jednego czułego słowa. Odwoził ją potem do domu i żegnali
się pod drzwiami. Chadzali również razem na lunch, z podobnym rezultatem. Gawędzili o
kolegach i biurowych sprawach, jak kumple wymieniali ploteczki i żartowali.
Wszystko to powinien uznać za normalne i naturalne, bo przecież tylko pracowali
razem. Michael musiał to sobie powtarzać kilka razy dziennie. Próbował sobie nawet
wmówić, że jest jej bardzo wdzięczny, że z takim taktem i subtelnością traktuje ich
nieprawdziwe zaręczyny. Cóż gorszego w takiej sytuacji niż kobieta, która starałaby się
wykorzystać okazję i przekroczyć granicę oddzielającą fikcję od rzeczywistości?
Pomiędzy nim a Julią wszystko zostało dokładnie uzgodnione i teraz wystarczy tylko
trzymać się punktów umowy i szczęśliwie dotrwać do końca. Musiał przyznać, że Julia
zachowuje siÄ™ bez zarzutu.
- Teraz idę poćwiczyć. - Rzucił te słowa jak wyzwanie i szybkim krokiem opuścił
gabinet.
Julia popatrzyła za nim ze zdziwieniem i smutkiem. Szkoda, że nie ma ochoty z nią
porozmawiać. Powoli wstała z fotela i poszła do sekretariatu. Oczywiście, to wszystko
odbywa się na niby, ale mógł z nią przecież zamienić kilka słów na temat tego przyjęcia.
Bardzo lubiła z nim rozmawiać, lubiła z nim przebywać, lubiła być blisko niego. Tak bardzo
to lubiła, że kiedy mogła, starała się unikać tej bliskości. Każdej nocy przypominała sobie
jego dotyk i trwała godzinami nieruchomo, z oczami wbitymi w sufit.
Przypomniała sobie wszystkie wieczory spędzone z nim w restauracjach. Michael
wypełniał tylko towarzyskie obowiązki, ale ona czuła się przy nim szczęśliwa. Od czasu do
czasu mówiła sobie, że to wszystko dzieje się naprawdę, i zamierała ze szczęścia u jego boku,
wśród świec, dobrego wina i wykwintnych potraw.
Potem przywoływała się do porządku; musi być silna. Musi ignorować sygnały, jakie
dawało jej ciało, kiedy Michael obok niej siedział. Powtarzała sobie, że ta chemia między
nimi, to poczucie wspólnoty i równości, są krótkotrwałe. Sen wkrótce się skończy. Na
szczęście, soboty i niedziele mogła spędzać z Joanną, odpocząć nieco od nieustannego
napięcia i zyskać nowe siły. Michael zresztą wystawiał ją swoimi zaproszeniami na nie lada
pokusy. Tego dnia, gdy ją zaprosił na jacht i musiała zdecydować, czy jechać do siostry, czy
przyjąć jego zaproszenie, wiele się dowiedziała o samej sobie... W końcu je odrzuciła i
pojechała do Joanny, ale od tej pory musiała bardzo się pilnować.
Michael spędza z nią tyle czasu, bo chce, by ich  zaręczyny wyglądały normalnie, by
ludzie widywali ich razem i nikt nie nabrał podejrzeń. Ona godziła się na to, bo musiała mieć
pieniądze na opłacenie leczenia siostry. Takie są fakty i dla własnego bezpieczeństwa nie
powinna o tym zapominać. Nawet gdyby bardzo chciała...
Usiadła za biurkiem i zaczęła przeglądać papiery. Tu wszystko jest w porządku;
odbiorcy produktów firmy wyrażali zadowolenie i zapowiadali dalsze umowy. Julia po-
stanowiła wziąć to za dobrą monetę i cieszyć się, że przynajmniej życie zawodowe układa się
dobrze.
Pod jasno oświetloną rezydencję raz po raz zajeżdżały limuzyny z gośćmi przybyłymi
na przyjęcie wydane z okazji zaręczyn Michaela i Julii. W sali balowej grała orkiestra i kilka
par kręciło się na parkiecie, podczas gdy inni goście przechadzali się po ozdobionych
kwiatami salonach.
Michael mocno ujął Julię pod ramię i ruszył z nią w tłum, zatrzymując się i
przedstawiając jej ludzi, których nazwiska znała z korespondencji, ale nigdy nie przypusz-
czała, że może ich poznać osobiście. Absurdalność sytuacji docierała do niej jak przez mgłę;
jej pobyt w tej posiadłości w roli narzeczonej syna gospodarzy był tak nierzeczywisty, że nie
mogła go traktować poważnie. Jak zahipnotyzowana sunęła przez ogromny salon z dłonią
gotową do uścisków i miłym uśmiechem przylepionym do twarzy. Realne było tylko silne
ramię podtrzymującego ją mężczyzny.
Znowu grała rolę narzeczonej Michaela, ale tym razem to była prawdziwa gala, wielki
spektakl, w kostiumach i przy wypełnionej do ostatniego miejsca widowni. Przypomniała
sobie słowa Jen:  Aktor, kiedy jest na scenie, przestaje być sobą i staje się osobą, którą gra .
Z rodziną Michaela poszło jej zresztą całkiem niezle; przywitała się z jego ojcem i Barbarą, z
jego stryjem i Eriką, serdecznie i bez przymusu, tak jakby to zrobiła prawdziwa narzeczona.
Czuła, że ją polubili i było jej głupio, że ich oszukuje. Miała nadzieję, że nigdy niczego się
nie dowiedzą i uwierzą w ich zerwanie, kiedy przyjdzie kończyć tę farsę. Wolała, by po-
myśleli, że Michael ją rzucił, niżby mieli się dowiedzieć, iż oboje grali przed nimi komedię.
Dla Michaela to przyjęcie było jednym z wielu organizowanych w rodzinnym domu.
Między jednym uśmiechem a drugim dzielił się z Julią swoimi odczuciami.
- Nie znoszę tych spędów, zwłaszcza na taką skalę. Nienawidzę tych wszystkich
żarcików i głupawych rozmów. - Urwał, bo podeszła do nich kelnerka ze srebrną tacą. - Te
wszystkie kelnerki w białych fartuszkach, ta cała pompa, ohyda... Wolałbym już hot doga i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl