[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poszły na górę, poczuła się samotna i zatęskniła za Teddym. Przez jakiś czas powstrzymywała
się, aż wreszcie uległa impulsowi i uzbrojona, w książkę do oddania poszła do wielkiego domu.
- Czy jest pan Laurence? - zapytała Jo pokojówkę, która schodziła na dół.
- Tak, panienko, ale nie sądzę żeby można było go teraz odwiedzać.
- Dlaczego? Czy zle siÄ™ czuje?
- Ach, nie, panienko, ale miał awanturę z panem Laurie, który z jakiegoś powodu jest w
jednym ze swoich złych humorów i to rozzłościło starszego pana tak, że strach do niego
podejść.
- Gdzie jest Laurie?
- Zamknięty w swoim pokoju i nie odpowiada, chociaż pukałam. Nie wiem, co będzie; z
kolacją, bo wszystko już przygotowane, a tu nie ma komu jeść.
Jo poszła na górę i mocno zapukała do drzwi małego gabinetu Laurie.
- Przestań albo otworzę i dam ci nauczkę! - zawołał młody dżentelmen groznym głosem.
Jo natychmiast zapukała ponownie, drzwi otworzyły się i wskoczyła do środka, zanim
Laurie mógł się otrząsnąć ze zdumienia. Widząc, że rzeczywiście był nie w humorze, Jo, która
wiedziała jak z nim postępować, przybrała skruszony wyraz twarzy i padając majestatycznie na
kolana, powiedziała miękko:
- Wybacz, proszę, że byłam tak niedobra. Przyszłam, żeby się pogodzić i nie wyjdę dopóki
tego nie osiÄ…gnÄ™.
- W porządku. Wstań i nie bądz gęsią, Jo - brzmiała rycerska odpowiedz.
- Dziękuję, skorzystam. Czy wolno spytać o co chodzi? Nie wydajesz się być w najlepszym
humorze.
- Potrząśnięto mną, a tego nie będę tolerował - burknął obrażony Laurie.
- Kto to zrobił? - zapytała Jo.
- Dziadek. Gdyby to był ktokolwiek inny, to bym... I urażony młodzian zakończył zdanie
energicznym gestem prawego ramienia.
- To nic takiego. Ja często tobą potrząsam i nie przejmujesz się - powiedziała Jo
uspokajajÄ…co.
- Też coś! Ty jesteś dziewczyną i to zabawa, ale żadnemu mężczyznie nie pozwolę żeby
mnie tarmosił.
- Nie przypuszczam, żeby ktokolwiek miał zamiar próbować, gdybyś wyglądał niczym
chmura gradowa, tak jak teraz. Dlaczego ciÄ™ tak potraktowano?
- Tylko dlatego, że nie chciałem powiedzieć, po co wzywała mnie twoja matka.
Przyrzekłem, że nikomu nie powiem i oczywiście nie miałem zamiaru złamać danego słowa.
- Czy nie mogłeś znalezć innego sposobu, żeby zadowolić dziadka?
- Nie, domagał się prawdy, całej prawdy i tylko prawdy. Opowiedziałbym o moim udziale w
całej sprawie, gdybym mógł nie wspominać o Meg. A ponieważ nie mogłem, toteż
powściągnąłem język i znosiłem jego reprymendy dopóki nie złapał mnie za kołnierz. Wtedy
rozgniewałem się i wybiegłem z pokoju z obawy, że mógłbym się zapomnieć.
- To rzeczywiście nie było miłe, ale wiem, że jest mu teraz przykro, więc zejdz na dół i
pogódzcie się. Dobrze ci to zrobi.
- Niech mnie powieszą, jeśli to zrobię! Nie zniosę żeby wszyscy prawili mi kazania i
okładali pięściami z powodu drobnego żartu. Było mi naprawdę przykro z powodu Meg i
poprosiłem o przebaczenie jak mężczyzna, ale nie zrobię tego teraz, kiedy niczemu nie jestem
winny.
- On o tym nie wiedział.
- Powinien mieć do mnie zaufanie, a nie traktować mnie jak - dziecko. To nie ma sensu, Jo.
Musi zrozumieć, że potrafię sam się o siebie troszczyć i nie muszę się trzymać niczyjego
fartucha.
- Aleś ty w gorącej wodzie kąpany! - westchnęła Jo. - Jak masz zamiar załatwić tę sprawę?
- No cóż, powinien mnie poprosić o wybaczenie i wierzyć mi kiedy mówię, że nie mogę
powiedzieć, o co chodziło.
- Gratulacje, on tego nie zrobi.
- Nie zejdę na dół dopóki mnie nie przeprosi.
- Och, Teddy, bądz rozsądny, daj spokój, a ja wytłumaczę, ile tylko mogę. Nie możesz tu
przecież zostać, więc co za sens być melodramatycznym?
- I tak nie mam zamiaru długo tu zostawać. Wymknę się i pojadę dokądś, a kiedy dziadek
za mną zatęskni, to zaraz się pojawi.
- Przypuszczam, że tak, ale nie powinieneś odjeżdżać i martwić go.
- Nie praw mi kazań. Pojadę do Waszyngtonu odwiedzić Brooka. Tam jest wesoło i zabawię
się po wszystkich kłopotach.
- Ach, jaka by to była świetna zabawa! Szkoda, że ja nie mogę tak uciec - powiedziała Jo,
zapominając, na żywe wyobrażenie wojskowego życia w stolicy, o swojej roli mentora.
- Jedzmy więc! Dlaczego nie? Ty zrobisz niespodziankę ojcu, a ja zaskoczę starego Brooka.
To by dopiero był pyszny żart. Zróbmy to, Jo. Zostawmy list, że jesteśmy cali i zdrowi, i zaraz
ruszajmy. Mam dość pieniędzy. Dobrze ci to zrobi i nie będzie w tym nic złego, bo pojedziesz
do ojca.
Przez chwilę wydawało się, że Jo się zgodzi, bo mimo iż plan był szaleńczy, ale jej się
podobał. Była zmęczona troską i zamknięciem, tęskniła za odmianą, a myśli o ojcu mieszały się
nęcąco z nieznanymi urokami obozów i szpitali, swobody i zabawy. Jej oczy zapłonęły
zwracając się tęsknie ku oknu, ale spojrzenie ich padło na stary dom naprzeciwko i pokręciła
głową z żalem, lecz zdecydowanie.
- Gdybym była chłopcem, moglibyśmy uciec razem i świetnie się bawić, ale ponieważ
jestem tylko marną dziewczyną, muszę się zachowywać właściwie i zostać w domu. Nie kuś
mnie Teddy, to szalony plan.
- W tym cała zabawa - zaczął Laurie, który był w upartym nastroju i postanowił znalezć
jakiś sposób, by wyrwać się z więzów.
- PowÅ›ciÄ…gnij jÄ™zyk! - woÅ‚aÅ‚a Jo, zakrywajÄ…c uszy. - Wiesz że, «maÅ‚drzyk i buzia w ciup» to
moje przekleństwo i możesz mnie jeszcze namówić. Przyszłam tu, by uczyć moralności, a nie
słuchać o rzeczach, które mnie od niej odwodzą.
- Rozumiem, że Meg wylałaby na mnie kubeł zimnej wody, ale myślałem, że ty masz więcej
ducha - zaczął Laurie podstępnie.
- Cicho bądz, zły duchu! Siadaj i myśl o swoich grzechach zamiast nakłaniać mnie do
mnożenia moich. Czy jeśli nakłonię twojego dziadka do przeprosin, to porzucisz pomysł
ucieczki? - zapytała Jo poważnie.
- Owszem, ale nigdy ci się to nie uda - odpowiedział Laurie, który miał ochotę się pogodzić, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl