[ Pobierz całość w formacie PDF ]
macher był nieustępliwy i hoplomach został zmuszony do obrony.
Rodan zyskał przewagę i tylko dzięki lepszemu opancerzeniu
Sinus wciąż trzymał się na nogach. Jednak dużo szybkich cięć
trafiło w cel i na skórze hoplomacha pojawiła się krew.
Sinus dyszał ciężko. Słyszał okrzyki tłumu i wiedział, że kibice
są po stronie dimachera. Ostatkiem sił natarł na przeciwnika, wy-
machując tarczą jak orężem. Rodan był szybszy. Odskoczył w tył i
krawędz tarczy ledwie musnęła jego pierś. Wykorzystał to, że
hoplomach stracił równowagę, i ciął go w odsłonięty bark.
Trysnęła krew. Ranny Sinus osunął się na piasek.
- Trafił! - zawołał Sobrinus. Jego okrzyk zniknął w ogólnej
wrzawie.
- Nic mu nie będzie? - spytała z troską Shaez.
- Gladiatorami opiekujÄ… siÄ™ najlepsi medycy, za kilka dni
wróci do formy - odparł Gandis.
- Nie jest zbyt dobry - mruknÄ…Å‚ Lucjus.
141
- Lepszego nie mamy - odrzekł Sobrinus. - Bogate miasta
ciągle nam podkupują zawodników. Nie jest łatwo skompletować
równą i dobrą dziewiątkę.
- Kupują? - zdziwiła się Shaez. - Ale przecież w waszym Im-
perium zniesiono niewolnictwo.
- No niby tak... - Sobrinus przeczesał w zakłopotaniu bujną
czuprynę. - Wiesz, gladiatorzy są zwykłymi pracownikami, mogą
podpisać umowę, z kim chcą. Ale Rodana nie kupią, jest miejsco-
wy. Chociaż czasem zachowuje się, jakby nas nie znał.
- Przestań już narzekać, bo zrzędzisz jak stary evocati. -
Uśmiechnąłem się. - Przeszkadzasz dziewczynie w oglądaniu
walk.
- Sama mówiła, że chce poznawać zwyczaje averyńczyków -
żachnął się tropiciel.
- Tak, to prawda - wtrąciła łagodnie Shaez. - Nie przeszka-
dzają mi komentarze Sobrinusa, bo lubię poznawać nowe rzeczy.
Tropiciel wyszczerzył się w uśmiechu. Spojrzałem na Verusa.
Kostki dłoni spoczywającej na krawędzi ławy gwałtownie pobiela-
ły. Wyrazu jego twarzy mogłem się tylko domyślać.
- Patrzcie, teraz będą walczyć provocatorzy - rzuciłem, zmie-
niajÄ…c temat.
Spojrzeliśmy w stronę areny.
Provocatorzy zawsze walczyli tylko z innymi provocatorami.
Ich ochronę stanowiły wielkie i ciężkie hełmy oraz prostokątne
tarcze, mały napierśnik i metalowe nagolenice. Ręce owijali gru-
bymi bandażami. Walczyli prostymi mieczami, nieco dłuższymi
od zwykłego gladiusa.
Zaatakowali niemal równocześnie. Rozległ się szczęk broni,
doskonale słyszalny nawet mimo wrzawy w amfiteatrze. Raz za
142
razem spadały ciosy, ale żaden nie trafił w cel.
Przeciwnicy mieli podobne umiejętności i walka przedłużała
się niemiłosiernie. Uderzenia były umiejętnie blokowane, a opan-
cerzenie zatrzymało te, które przebiły się przez obronę. Widzowie
zaczynali się niecierpliwić, głośno wyrażając niezadowolenie.
Dzięki temu Shaez poznała kilka nowych słówek w języku ave-
ryńskim.
Wreszcie jeden z provocatorów nie zdołał się zasłonić i padł na
piasek, brocząc obficie krwią z rozciętego brzucha.
- Podobno mieli się nie zabijać. - Shaez była zniesmaczona.
- Kontuzje się zdarzają - wyjaśniłem. - To sport kontaktowy.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
Na arenÄ™ wkroczyli nowi zawodnicy. Secutor i retiarius. Retia-
rius, zwany też sieciarzem, był uzbrojony w trójząb i siatkę. Nie
miał na sobie zbroi. Jedyną ochronę stanowił odstający naramien-
nik, osłaniał szyję. Secutor miał dużą tarczę i hełm z okrągłymi
otworami na oczy. Hełm był pozbawiony wystających elementów,
które ułatwiłyby zadanie sieciarzowi. Chroniły go również nago-
lenice i stalowa osłona na ręce, w której trzymał gladius.
- O tych gladiatorach słyszałam - powiedziała Shaez.
Uśmiechnąłem się. Sieciarz to znak rozpoznawczy Ligi Gladia-
torów, najbardziej charakterystyczny z zawodników. On i secutor
stanowili nieodłączną parę od wieków.
- Nie nastawiajcie się na długą walkę - mruknął Sobrinus. -
Aertes nie ma najmniejszych szans.
143
Miał, niestety, rację. Retiarius Aertes nie należał do najlep-
szych wojowników. Sieciarz był specyficznym gladiatorem i ła-
twiej pozyskać dobrego provocatora czy nawet equitesa. Najlepsi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]