[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedzieć, \e to nie twój biznes, tylko Chucka... to znaczy, chciałam powiedzieć... Chucka i
mój. Bo my nie dbamy o to, co sobie pomyślą, prawda, Chuck?
Chłopiec uśmiechnął się.
- Oczywiście, \e nie. A poza tym mam nadzieję, \e oni te\ kupią u nas kilka drzewek!
Gene w końcu zgodził się na wszystko, ale nietrudno było dostrzec, \e nie za bardzo
jest z tego zadowolony, W szkole zawsze cieszył się dobrą opinią i był lubiany przez
rówieśników. Pewnie nikt z nich nawet się nie domyślał, jak bardzo liczy się z opinią innych.
Nie będzie łatwym wspólnikiem w tym całym przedsięwzięciu, pomyślała Shawna.
Następnego dnia zaraz po zakończeniu zajęć w szkole Shawna zabrała Courtney do
siebie. Mo\liwie szybko trzeba się było brać do przygotowań, czasu pozostawało niewiele.
Dziewczęta postanowiły wykorzystać stół warsztatowy pana Cayleya; nakryły go wielkim
kolorowym obrusem, a na nim uło\yły ró\nobarwne papierowe talerze, kolorowe serwetki i
plastikowe pojemniczki z przyprawami.
Po rozstawieniu tego wszystkiego wnętrze od razu nabrało innego wyglądu. Z paru
świerkowych gałązek i szyszek Shawna sporządziła zgrabny stroik, ozdobiła go lśniącą
kokardą z czerwonej wstą\ki i ustawiła na środku stołu.
- To ładnie wygląda i ślicznie pachnie. - Courtney, pochyliła się nad stołem i wdychała
\ywiczny zapach zielonych igieł. - Na twoim miejscu w ogóle zabrałabym to stąd i ustawiła
na własnym stole w jadalni. Bo tutaj chłopcy będą tak zajęci jedzeniem, \e \aden z nich
nawet tego nie zauwa\y.
Shawna uśmiechnęła się.
- Dosyć wąchania i dosyć gadania! Czas zabierać się do prawdziwej roboty! Przez
parę godzin dziewczęta nie miały chwili wytchnienia. Mniej więcej o szóstej trzydzieści
upieczone przez nie czekoladowe ciasteczka mo\na ju\ było wyło\yć w kuchni do
ostygnięcia na przykrytym serwetą blacie. Skonstruowana przez pana Cayleya maszyna do
formowania pasztecików doskonale sprawdziła się równie\ przy wyrabianiu hamburgerów.
Inna maszyna równie szybko pokroiła ziemniaki, przekształcając je w bardzo oryginalne
frytki, przypominające długie, spiralnie skręcone sprę\yny. Dziewczęta zalały je zimną
osoloną wodą, tak \eby w ka\dej chwili mo\na je było wyjąć i usma\yć.
- Zdaje się, \e zrobiłyśmy wszystko, co mogłyśmy - powiedziała Shawna.
- I chyba nawet więcej! - wykrzyknęła Courtney. - Popatrz tylko na moją bluzkę, cała
jest wysmarowana czekoladÄ…! Koszmar!
- Mo\e wez prysznic i przebierz się w coś z moich rzeczy - zasugerowała Shawna. - Ja
skorzystam z drugiej łazienki. Potem zabierzemy się do sma\enia frytek i hamburgerów.
Po wyjściu spod prysznica Shawna szybko pobiegła do siebie i zaczęła przeglądać
zawartość szafy. Wszystko miało się odbywać głównie w gara\u, wybrała więc gruby sweter
z indiańskim wzorem sięgający prawie do kolan, ale te\ gwarantujący, \e na pewno w nim nie
zmarznie. Ciemnobrązowe obcisłe spodnie i para wysokich butów na futrze dopełniły całości.
Włosy po prostu zaczesała do tyłu, przewiązując je wełnianą przepaską, pasującą do
swetra. Potem usiadła przy toaletce i właśnie kończyła nakładanie na twarz lekkiego
makija\u, gdy drzwi otworzyły się i do pokoju wpadła Courtney. Zdą\yła się przebrać ju\
wcześniej i miała na sobie malinową minispódniczkę nało\oną na obcisłe trykoty, natomiast
poplamioną bluzkę zastąpiła po\yczonym z garderoby Shawny włochatym ciemnoró\owym
sweterkiem z kaszmiru.
- Wychodziłam zobaczyć, co się dzieje! - wyjaśniła, odrobinę zdyszana.
- Na części trawnika obok podjazdu le\ą ju\ choinki, ale nie widziałam \adnego
chłopaka. Pewnie pojechali po drugą część ładunku.
- To znaczy, \e trzeba natychmiast zaczynać sma\enie! - stwierdziła Shawna.
Przyjrzała się przyjaciółce. - Wyglądasz w tym świetnie!
- Ty te\ wyglądasz bombowo - odpowiedziała Courtney. - Kto wie, mo\e i Chuck te\
woli styl country. - Roześmiała się i klepnęła przyjaciółkę po ramieniu. - No to ruszamy,
najwy\szy czas szykować pierwsze porcje!
Frytki były ju\ właściwie gotowe, a hamburgery przyjemnie skwierczały na ruszcie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]