[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przestrzeń, jaką przejechali, odczytano z mapy i
wciągnięto do dziennika.
 Zrobione!  rzekł kapitan.  Daj mi koło, Biały,
i stań pod głównym żaglem! Panie Hay, rozwiń pan
główny żagiel!
 Wedle rozkazu, sir!  zawołał Herrick.
 Gotowe?  spytał kapitan.
 Gotowe, sir!
 Na nawietrzną! padła komenda.  Zciągnąć
linę!  zawołał Huish.  Zniż się i rozstaw nogi!
Dobrze wymierzony cios rzucił Huisha na pokład.
Kapitan w jednej chwili zajÄ…Å‚ jego miejsce.
 Na nogi i trzymaj mocno ster!  darł się Davis.
 Głupcze! Chcesz, żeby cię zabiło?! Zciągnij
trójkątny żagiel!  wołał za chwilę. Po czym do
Huisha:
81/257
 Daj no mi ster i spróbuj zwinąć ten żagiel!
Ale Huish stał nieruchomo i wpatrywał się w kapi-
tana złym wzrokiem.
 Wiesz, żeś mię uderzył?!  spytał.
 Wiesz, że ci uratowałem życie?!  odpalił kapi-
tan nie racząc nawet spojrzeć na Huisha i wodząc
oczyma od kompasu do żagli i z powrotem. 
Gdziebyś był teraz, gdyby ten drąg walnął cię w
plecy albo rzucił za burtę? nie, sir, nie pragniemy
mieć cię więcej przy maszcie! w miastach por-
towych pełno majtków masztowych! skaczą na
jednej nodze, synu, jeżeli który został przy życiu,
ale większość ich poszła do Abrahama na piwo!
Obluznij pan windę, panie Hay! Uderzyłem cię,
powiadasz? masz, chłopie, szczęście!
 Hm  wolno powiedział Huish.  Powiedzmy,
kapitanie, jest w tym trochÄ™ racji... Mam nadziejÄ™,
że jest. Spokojnie odwrócił się plecami do kap-
itana, po czym wszedł do kajuty, skąd za chwilę
rozległ się huk strzelającego korka. Widocznie
postanowił się pocieszyć.
Herrick podszedł do kapitana.
82/257
 Jaki kurs, kapitanie?  spytał.
 Pół punktu na zachód!  powiedział kapitan. 
Prawie tak, jakem chciał!
 Co sobie pomyślą majtkowie?  zaniepokoił się
Herrick.
 Och, oni w ogóle nie myślą! Nie płaci im się za
myślenie!  spokojnie rzekł kapitan.
 Było jakieś nieporozumienie, prawda?  spytał
Herrick.  Między panem i tym...
 To skończony nicpoń!  powiedział kapitan
potrząsając głową.  Ale póki my trzymamy ze
sobÄ… sztamÄ™, nie jest niebezpieczny!
Herrick położył się po nawietrznej stronie na
pokładzie. Noc była pogodna; ruch statku ukołysał
go do snu; zresztą czuł pewną ociężałość po
posiłku, od którego odwykł już żołądek. Z głębok-
iego snu zbudził go głos kapitana:
 Ósmy dzwon!
Zerwał się głupowato i podbiegł do steru. Kapitan
podał mu koło.
83/257
 Przy wietrze  objaśnił kapitan  bywa trochę
ciężko. Kiedy poczujesz, że zaczyna dąć nie na
żarty, staraj się trzymać pod wiatr, ale płyń pod
pełnym żaglem.
Poszedł w kierunku domku, ale się zatrzymał i rzu-
cił w stronę przedniego pokładu.
 Macie tam gdzie takÄ… rzecz, jak koncertyna? 
spytał.  Zuch z ciebie, wujku Ned! kropnij no się
po niÄ…!
Koło sterowe poruszało się lekko. Herrick, patrząc
na białe w poświacie księżycowej żagle, poczuł,
że ogarnia go chęć drzemki. Drgnął na odgłos
dzwięków dochodzących z kajuty; trzecia flaszka
strzeliła. Herrick przypomniał sobie  Sea Ranger
i grupę Czternastu Wysp. Nagle rozległo się
brzęczenie strun i głos kapitana.
Dzwięczało w cichym powietrzu. Majtek, odbywa-
jący wachtę, stał wsłuchany w piosenkę; w nikłym
świetle księżyca rysowała się sylwetka wuja Neda.
Herrick uśmiechnął się przy kole sterowym. Na
chwilę obawy i strachy pierzchły. Piosenka goniła
piosenkę; znowu strzelił korek. Głosy stały się
donośniejsze, jak gdyby w kajucie wybuchła kłót-
nia; potem widocznie doszło do zgody, gdyż nagle
84/257
zabrzmiał głos Huisha, śpiewającego przy akom-
paniamencie kapitana.
Herrick czuł, jak mdłości podchodzą mu pod
gardło. Nagle powietrze, słowa (które wybijano
starannie), głos i akcent śpiewającego stały mu się
nieznośne jak ból zęba. Mdło robiło mu się na myśl
o towarzyszach upijajÄ…cych siÄ™ do nieprzytomnoÅ›-
ci kradzionym winem, kłócących się ze sobą, zieją-
cych nienawiścią, gdy lada chwila mogą otworzyć
się dla nich drzwi więzienia.
 Mam sprzedać swoją cześć za nic?  myślał
Herrick. W duszy Herricka rozpaliła się wściekłość
i postanowienie. Wściekłość na towarzyszy 
postanowienie doprowadzenia do końca przygody,
skoro ją już raz rozpoczął! niech przynajmniej
wyciągnie jakąś korzyść z hańby, jeśli hańba jest
jego udziałem! wrócić, wrócić do domu  z tej
Ameryki Południowej jak to było w owej piosence?
  W kieszeni brzęczy nam moneta!
Dzwięczało mu w uszach i ukochana przybrała
wyrazne kształty; przed oczyma widział, jak gdyby
rzeczywisty, bulwar i zobaczył światła latami na
Battersea i most przerzucony przez czarnÄ… rzekÄ™.
Do końca swojej wachty stał jak urzeczony, wpa-
85/257
trzony w przeszłość. Pozostał zawsze wierny swo-
jej miłości, ale najczęściej brakowało mu odwagi
myśleć o niej. Zród trudów codziennego życia
rozwiała się, stała się daleka jak księżyc we mgle.
List pożegnalny, nadzieja, jaka mu zaświtała w
tej hańbiącej propozycji Davisa, zmiana otoczenia,
morze, noc i muzyka  wszystko to wstrząsnęło
nim do głębi.
 Zdobędę ją!  powiedział sobie, zaciskając zę-
by.  Uczciwie czy nieuczciwie  czy to nie wszys-
tko jedno, skoro będzie moja?!
 Czwarta dzwon być! Ja myśleć, musi być
czwarta dzwon!  obił mu się nagle o uszy głos
wujka Neda.
 Spojrzyj na zegar, wujku!  powiedział. Nie
chciał zajrzeć sam z obrzydzenia do pijaków.
 Czwarta dzwon dawno być!  raportował Hawa-
jczyk.
 Tym lepiej dla ciebie, wujku!  odpowiedział
Herrick. I oddał mu ster, powtarzając dokładnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl