[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kierunku miasta.
Wypuścił z siebie wielkie westchnienie. - To nowe problemy,
169
Never Cry Werewolf
czyż nie?
- Co? Pokonałam tą, całą drogę z tobą i nie chcesz, żebym
poszła z tobą do miasta?
Austin szczotkował kawałek materiału jeansu na kolanie. - To
nie tak.
- Więc jak? - powiedziałam, stając się coraz bardziej zła, z
sekundy na sekundÄ™.
- Ale&
- Cholera jasna! Martwisz się, że staniesz się wilczkiem i mnie
zaatakujesz.
- Nie. - Austin wypuścił długie, ogromne westchnienie. -
Obecnie martwię się, że cię przestraszę, ale nic poza tym. -
Otworzył usta i wskazał na zęby. Jego kły wydawały się bielsze i
większe.
Gapiłam się, nie wiedząc, co powiedzieć.
ZamknÄ…Å‚ usta, wyglÄ…dajÄ…c na zawstydzonego. - To namiastka
naturalnej przemiany u niektórych z nas. Reszta transformacji
przebiega szybko.
- Nie dostanę szału - powiedziałam, mając nadzieje, że
brzmiałam pokrzepiająco.
- Tego nie wiesz - powiedział Austin.
- I, hej, przynajmniej nie wracamy do obozu, by palić te głupie
ptaki z rafii z dr WandÄ….
Zdobył się na słaby uśmiech. - Nie idziesz ze mną, Shelby.
- Zrozum - powiedziałam, - znajdziemy niegrzecznego
świstaka, który zasługuje na straszną śmierć. Będziesz miał
przekąskę, a wszystko będzie złote. - Próbowałam się śmiać, ale
wyszedł mi jedynie histeryczny dzwięk. To było kiepskie, żartować
sobie.
I martwo-poważny wyraz twarzy Austina sprawił, że
170
Heather Davis
zorientowałam się, że patrzenie optymistycznie nie ocali mnie,
kiedy stanę twarzą w twarz z głodnym wilkiem.
Godzinę pózniej, pomarańcze i czerwienie zachodu słońca
zagrały światłem nad drzewami i skałami wokół nas. To było
piękne, poza bladym księżycem wznoszącym się jak sinawy, biały
duch na horyzoncie.
Wciąż wędrowaliśmy, w jak mi się wydawało kierunku na
chybił trafił, a moja cierpliwość prawie całkiem wyparowała. Byłam
zmęczona, głodna i zmartwiona. Milionowy raz zatrzymaliśmy się,
by Austin mógł zerknąć na poplamioną mapę.
Tym razem wyglądał, jakby się uśmiechał. - To musi być
wzgórze. Powinnaś znalezć wejście do obozu po drugiej stronie.
Klasnęłam w ręce. - Słodko. Jesteś pewny?
- Tak. Według lewej strony mojego rysunku, to niedaleko. -
Przebiegł ręką przez swoją długą grzywkę, przygładzając ją za uszy.
Jego włosy lśniły w słońcu, przypominając mi, kiedy widziałam go
w rzece, w części naturalnego otoczenia. Miałam rację. Naprawdę
był bardziej niż przystojny. Był przepiękny.
- Co jest? Komar? - powiedział, machając ręką przy policzku.
Uśmiechnęłam się. - Nie, nie. Myślałam jedynie o pierwszym
dniu.
- Masz na myśli ostatni weekend.
Próbowałam skupić się na nim nie zatracając się w jego
bursztynowych oczach, które w tym momencie lśniły wszystkimi
kolorami nieba. - Wydaje się, że minęła wieczność, czyż nie?
Przytaknął, i jakoś tak się stało, że patrzeliśmy sobie w oczy.
Miałam zabawne uczucie ssania w żołądku. Nie takie, kiedy jesteś
zawiedziony albo coÅ› takiego, ale takie opadajÄ…ce uczucie jak np.
kiedy jedzie siÄ™ szybko windÄ….
Austin odchrząknął swoje zdenerwowanie, a potem powiedział,
171
Never Cry Werewolf
- Wydaje się, że to wieczność. - Jego rzęsy zatrzepotały, a moje
myśli przebiegły pomiędzy słowami, które powiedział o mnie przy
płocie - że jestem piękna. Prawie uwierzyłam, przez sposób, w jaki
na mnie patrzył.
- Więc& racja. Czas na Ciebie - powiedział. - Masz moje
świece i zapałki, jeśli będziesz ich potrzebować. Przepraszam, że
nie mam dla ciebie latarki. Jak długo będziesz mogła idz tak, byś
zachód słońca miała po swojej lewej stronie.
- Duh, masz na myśli północ - powiedziałam, potrząsając
głową. - Nie martw się. Jestem świetna w lasach - powiedziałam
mu.
- Nie wÄ…tpiÄ™.
- Jesteś pewny, że nie będziesz mnie gonił i ucztował nad
moim zakrwawionym ciałem? - powiedziałam ze słabym
uśmiechem.
- Zaufaj mi. - Ooh, te słowa rozbrzmiewały echem w moim
mózgu przez minutę. Zaufaj mi, zakorzenionemu w chłopaku złu.
- To nie działa dla Little Red Riding Hood - powiedziałam.
- Czy ja wyglądam jak Wielki Zły Wilk? - powiedział Austin,
delikatnie się uśmiechając.
- Nie, jeszcze, ale tam nie ma drwala, by mnie ocalił.
Spauzował. - Nie pozwalasz, by to inni ludzie Cię ocalili
Shelby. Nawet ja to widzÄ™.
Hmm. I tu mnie miał. Czy to znaczyło, że miał na myśli, ze
jestem odważna? Obaj, on i pan Winters mówili takie rzeczy.
Zawsze myślałam, że jestem raczej nieustraszona, ale raczej w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl