[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzymski, nie poradzi sobie bez wytycznych prawnie obowiÄ…zujÄ…cych.
Pozostaje zapytać: czy te liczne apele do dobrej woli rządzących i poddanych są w
ogóle potrzebne? Przecież one w ogóle nie docierają do drobnych odgałęzień biurokracji
kościelnej. Czy Papież nie powinien by zmienić swojego stylu rządzenia i czegoś naprawdę
zrobić, a nie tylko apelować do sumienia lub wiary swoich (biskupich) współpracowników w
Rzymie i gdzie indziej?
Czy nie powinien przedyskutować i wydać takich norm prawnych, z których dałoby
się konkretnie i użytecznie wyczytać, jak według niego przedstawia się autentyczny
wizerunek Jezusa, jeśli chodzi o najzwyklejszą praktykę pasterską?
Słabość tego pontyfikatu przejawia się w takich właśnie zaniedbaniach i
bezradnościach.
Jak uczy powszechne doświadczenie, które nie musi omijać instytucji kościelnych,
ograniczenia władzy nie da się osiągnąć za pomocą moralizatorskich postulatów, jakkolwiek
ważne byłyby one dla ogólnego klimatu w Kościele i na świecie. Zbyt wiele tu schorzałego.
Wojtyła coraz częściej się powtarza. Zmuszony jest sięgać po coraz mocniejsze narkotyki
werbalne, a i tak nie osiÄ…ga swojego celu. Ludzie od niego uciekajÄ…. Po prostu ograniczenie
władzy musi być uchwytne prawnie i nic poza tym. Ciągła gadanina o "służbie" już nie
chwyta. Ludzie coraz bardziej zaglądają za kulisy. Praktyka Wojtyły, jak widać, nie przynosi
im zbyt wiele nadziei.
Przestarzałe modele prawne, czyli wyniki wcześniejszego przystosowywania się do
minionych struktur władzy, od dawna już podejrzanych, nie dadzą się obronić po prostu w ten
sposób, że apeluje się do sumienia tych, którzy je sprawują. Należałoby raczej znalezć takie
struktury sprawowania władzy, które oparłyby się współczesnemu rozumieniu demokracji i
mogłyby nawet - dość utopijnie - wyprzedzać ją w niektórych punktach, jeśli chodzi o
przyszłość. Tu można by przekraczać progi.
Jak nie tutaj, to gdzie?
Jeżeli Kościół i prawo kościelne pozostaną, jak dotąd, tylko zarządcami czcigodnej
tradycji, nigdy nie staną się pionierami ludzkości. O nadziei zaś nawet szkoda gadać. Prędzej
już o praktykowaniu trwogi.
Dlaczegóż by właśnie wewnątrz Kościoła trochę tej władzy od czasu do czasu nie
odebrać? Dlaczego lgnie ona do możnych: i to aż do śmierci pasterzy? Kościół ubogi we
władzę wcale by tego nie potrzebował. Pozwoliłby tym pasterzom na przyznanie, że nie
wszystko jest tak ponadczasowe, jak chciałaby dzisiejsza hierarchia. Miałby też odwagę
wyrzeczenia się władzy i dopiero wtedy przekroczyłby rzeczywisty próg...
Władzę w Kościele należałoby co najmniej poddawać ciągłej konfrontacji, aby nie
pozostawała celem sama dla siebie; konfrontacji z pytaniami w rodzaju następujących,
których w kazaniach Wojtyły w ogóle nie znajdziemy.
Jak się przedstawia geneza, codzienne wypełnianie i konkretny cel władzy
posługiwania? Kto w tej instytucji osiąga władzę? I w jaki sposób? Kto jest po prostu
przeciążony sprawowaniem władzy i z jakiego powodu? W jaki sposób możny w Kościele
oddziela się od swojej władzy i dlaczego?
Pomijając już te pytania, instancja sprawująca władzę w Kościele powinna
uświadamiać sobie jej skryte zagrożenia, z którymi nawet papież nie poradzi sobie za pomocą
samej etyki.
Jakie są zagrożenia prawa, wymyślonego przez niewielu ekspertów i stosowanego
przez niewielu pasterzy? Podczas gdy reszta, ludzka baza nie włączona w żaden proces
demokratycznego decydowania, musi słuchać i koniec, bo i tak nic z tego nie rozumie?
Dlaczego nikt im nie wyjaśni, na czym konkretnie polega władza w Kościele? Choćby i w
niedzielnych kazaniach, które lubują się w tematach dogmatycznych i biblijnych, lecz nigdy
w tych niebezpiecznie zatrącających o prawo kościelne?
Co sądzić o prawie, które się z dbałością o szczegół hołubi i rozbudowuje, tak że
instytucje - choćby małżeństwo - pozostają nietknięte, podczas gdy żywi ludzie, dla których
one powinny być przeznaczone, pojawiają się i przechodzą? Jeżeli dla tego prawa sama
instytucja małżeństwa jest ważniejsza od życiowego szczęścia dwojga ludzi, niech Papież to
powie. Jeżeli papieska nauka o prawie naturalnym jest ważniejsza od indywidualnej decyzji w
sprawie zapobiegania ciąży, niech Wojtyła to wreszcie tak uzasadni, ażeby ci, których to
dotyczy, zrozumieli i mogli się do tego stosować.
Jaką przyszłość ma prawo, które utrwala puste formuły, skoro nie odpowiadają im
zaskarżalne fakty, jak to się dzieje w tak zwanych wewnątrzkościelnych prawach człowieka i
chrześcijanina? Watykańska polityka władzy polega na odmawianiu praw ludzkich bez
zapewnienia środków prawnych.
Ta nieludzka praktyka nie daje nadziei.
Nie wszyscy uznają takie rozumienie realiów pasterskich za rozstrzygające dla spraw
pontyfikatu Karola Wojtyły. Jednakże Papież, który chce być Rzymianinem i w obecnych
okolicznościach musi nim być, nie może sobie odmówić takiego uświadomienia.
Inaczej naraża się na niebezpieczeństwo, że litera prawa przegoni jego charyzmy i
pozostawi jÄ… za sobÄ….
Nie wygląda na to, aby Jan Paweł II choć trochę borykał się tu z własną
świadomością.
Z pewnością też nie miał przed oczyma praktyki prawnej reprezentowanego przez
siebie systemu totalitarnego, kiedy na powszechnej audiencji 8 listopada 1978 powiedział:
"Człowiek nie może istnieć dla systemu, lecz system musi istnieć dla człowieka. Dlatego
trzeba się bronić, kiedy system kostnieje. Mam na myśli systemy społeczne, gospodarcze,
polityczne i kulturalne, które muszą być wrażliwe na człowieka, muszą mu przynosić pożytek.
Muszą być zdolne do przekształcania samych siebie i swoich struktur na korzyść tego, czego
domaga się cała prawda o człowieku." [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl