[ Pobierz całość w formacie PDF ]

razem na jakÄ…Å› wyprawÄ™?
Potem pomógł jej wsiąść do samochodu i machał ręką na
pożegnanie. Irish nawet nie zwolniła przy sklepie Pete'a. Jechała prosto do
Dallas, tylko raz zatrzymując się po benzynę i próbując wymyślić, skąd
wziąć pieniądze na bilet powrotny do Waszyngtonu. Może powinna była
pożyczyć więcej od Maca, ale jej duma nie pozwoliła na to.
Tylko gdzie była ta duma, kiedy obmyślała całe to idiotyczne
przedsięwzięcie?
- Olivia? Słuchaj, nie mam czasu na szczegóły, ale proszę cię, żebyś
wzięła te srebrne świeczniki od ciotki i zastawiła je w lombardzie. Jak
tylko dostaniesz pieniądze, prześlij mi je telegraficznie, żebym mogła
kupić sobie bilet.
Wyszła z budki telefonicznej na lotnisku w Dallas i usiadła, czekając
na przekaz.
W żołądku jej burczało. Przypomniała sobie, że przecież nie jadła
śniadania. Przeliczyła posiadane zasoby i uznała, że może zużyć kilka
dolarów na śniadanie.
Za chwilę szła już z pełną tacą, na której piętrzyły się jajka, tosty,
naleśniki, boczek, banan, płatki, mleko, soki i kawa. Znalazła wolny stolik,
usiadła i zabrała się do jedzenia. Niektórzy ludzie nie mogą nic przełknąć,
kiedy są nieszczęśliwi, ale z Irish było akurat odwrotnie. Mogłaby zjeść
konia z kopytami.
Gdzieś w połowie śniadania poczuła na sobie czyjś wzrok.
Rozejrzała się i zobaczyła Kyle'a, który szedł w jej stronę. Niestety, nie
150
RS
miała żadnej drogi ucieczki, więc postanowiła go ignorować. Ukroiła
sobie kawałek naleśnika.
- Irish, kochanie. Tak się bałem, że cię nie znajdę.
Zjadła naleśnik, wypiła trochę kawy, wciąż zachowując się tak, jakby
go w ogóle nie było. Kyle usiadł przy stoliku i próbował coś jej|
tłumaczyć, ale spojrzała na niego jak na powietrze. Wzięła banana, obrała i
zaczęła kroić na plasterki. Kyle chwycił jej dłoń, pocałował i wsunął sobie
do ust kawałek banana.
- Irish, kochanie, posłuchaj mnie.
Trudno słuchać kogoś, kto mówi z pełnymi ustami. Kyle przełknął
pośpiesznie.
Kocham cię!- zawołał.
Parę osób obejrzało się na nich.
- Ludzie patrzą. Przestań robić teatr i odejdz wreszcie.
- Nie odejdÄ™- Niech patrzÄ…, nic mnie to nie obchodzi. Kocham ciÄ™. -
Odwrócił się do ludzi, przyglądających się scenie. - Ja ją kocham. Chcę się
z nią ożenić, a ona złości się, bo jestem milionerem. Powiedzcie, czy to
jest w porzÄ…dku?
- Kochany - odezwała się rudowłosa kobieta w średnim wieku. - Jak
ona nie będzie chciała, to ja cię wezmę.
- Marilyn!
- No co, czemu nie? Jest taki śliczny i jeszcze do tego bogaty.
- Odejdz, Kyle. - Irish odwróciła się bokiem i zajęła swoim talerzem.
Podniósł się i wyszedł, ale zanim zaczęła tego żałować, wrócił z
bukietem róż, które złożył u jej stóp.
151
RS
- Zaklinam cię, najdroższa, przyjmij ten skromny dowód mojej
miłości i przebacz mi wszystkie przewinienia. - Padł na kolana i wyciągnął
do niej ramiona teatralnym gestem.
Irish pragnęła zapaść się pod ziemię.
- Cicho - strofowała go. - Robisz z nas przedstawienie. Wstań i
odejdz wreszcie.
- Nie wstanę, dopóki mi nie przebaczysz.
- Na święty nigdy - odparła i znów zajęła się śniadaniem. Kyle wstał,
a ona kątem oka obserwowała, jak podchodzi do małego obdartusa z
gitarą, coś do niego mówi i wręcza pieniądze. Chłopiec wyjął instrument z
futerału i zaczął grać, a tymczasem Kyle wracał juz z kolejnym naręczem
róż, śpiewając starą piosenkę Beatlesów.
W restauracji zbierał się coraz większy tłum. Kyle znów padł obok
niej na kolana.
- Irish, kocham cię z całego serca. Nikt - biedny czy bogaty - nie
będzie cię kochał tak jak ja. Dziadek cię uwielbia, moi kuzyni cię
uwielbiają, ja cię uwielbiam. Moi rodzice i brat też będą cię uwielbiać. Już
nigdy, przenigdy cię nie okłamię. Proszę, wyjdz za mnie.
Gitara grała teraz donośniej. Ktoś spośród zgromadzonych poganiał
Irish, żeby powiedziała  tak". Spojrzała wreszcie na Kyle'a, w jego
wspaniale błękitne oczy, i dostrzegła w nich tyle miłości, że nie miała siły
dłużej się opierać.
- Wybaczysz mi? - spytał.
- Tak - szepnęła.
- Co ona powiedziała? - zapytał ktoś z tłumu.
- Tak - powtórzyła głośniej.
152
RS
Ludzie zaczęli klaskać. Kyle uśmiechał się radośnie,
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak.
Porwał ją w ramiona i pocałował. Tłum zaczął wiwatować.
153
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl