[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednocześnie przeprowadziłem odpowiednie porozumienie z p.p. Kalinowskim i
Ihnatowiczem, którzy byli oświadomieni o moim wyjezdzie, dając rację mojemu
zapatrywaniu, ażeby przejęli na się obowiązek powolnego przemycenia reszty
uczniów Inżyniernej Szkoły do Polski.
Z Jundziłłem nie mogłem porozumiewać się, gdyż on opuścił Petersburg
takoż bez pożegnania się, wyprzedzając mnie w powziętym projekcie o kilka dni
czasu. Pan Kalinowski, zachowujÄ…cy do mnie od poczÄ…tku zaznajomienia
szczególniejszą pieczołowitość, żegnał się po ojcowsku, błogosławiąc i życząc
powodzenia naszej świętej sprawie. Z Ihnatowiczem i licznym gronem
studentów polskich pożegnanie zakończyło się braterskim uściskiem z
życzeniem spotkania się w szeregach powstańczych.
Wkrótce potem, uszczęśliwieni z doprowadzenia do skutku naszego
przedsięwzięcia, ruszyliśmy koleją żelazną w stronę ku Polsce. Dobrowolski
ściskał serdecznie dłoń moją, wyrażając przez to wielką radość. Zdawało nam
się, że znajdujemy się w drodze do raju.
UDZIAA W DEMONSTRACJACH PRZEDPOWSTACCZYCH
NA LITWIE I UCIECZKA ZA GRANIC
Opuszczając Petersburg z Bolesławem Downarowiczem którego przez
zapomnienie nazwałem poprzednio Dobrowolskim - zrozumieliśmy, że od
chwili tej otwiera się zupełnie nowa epoka w naszym życiu i następuje rozbrat z
ubiegającą przeszłością, czyniąc nas osobiście odpowiedzialnymi za
dokonywane czyny w przyszłości. Niepewność dalszych losów, niemożliwość
przewidzenia wypadków, w rozgrywaniu się których zmuszeni będziemy brać
udział, nabawiały trwogą o nieudolność w spełnieniu ciążących na nas
obowiązków. Byliśmy tylko przeświadczeni o nieugiętości w postanowieniach
spełnienia takowych. Uzbrojeni hartem gotowości do walki, cieszyliśmy się, że
nie ulegliśmy pokusom do niezrywania z błyszczącą przyszłością udzieloną
przez Moskali.
Tymczasem kolej żelazna unosiła nas prędko w stronę Dynaburga, skąd dalszą
podróż musieliśmy odbywać powozem. Nie przypominam, na jakiej stacji
pocztowej trzeba było pożegnać się z Downarowiczem, który bocznym traktem
udawał się do Wiłkomierza, a stamtąd do majętności swoich rodziców, ja zaś
musiałem znaczną jeszcze przestrzeń kraju przebywać, będąc osamotnionym.
%7łegnając się z Downarowiczem ulegałem boleśnemu wrażeniu utracenia
styczności z ostatnim kolegą porzuconej Szkoły Inżyniernej, przeczuwając, że
nigdy już więcej nie spotkam się z ulubionym mym przyjacielem.
Prawdopodobnie tegoż rodzaju uczucia musiał doznawać i on, sądząc z
nieskończonej liczby pocałunków przez długi czas wzajemnie powtarzanych.
Z obawy narażenia się na odmowną odpowiedz zachowałem sekret przed
moją matką o powziętym zamiarze opuszczenia Petersburga i stawiłem się
nieoczekiwany wobec niej po przybyciu do Wilna. O ile doznana uciecha
zoczenia syna była wielka, niemniej tajemnicze zjawienie się moje
spowodowało zrozumiały niepokój pochodzący z przewidywania zmiany w
mojej egzystencji i narażenia jej na nieustające cierpienia. Wiedziałem
jednocześnie, że w dalszym ciągu mojej działalności będę powodem nieustającej
trwogi dla tej osoby, która ukochała mnie nieograniczoną miłością. Taki los
oczekiwał wszystkie matki mojej epoki.
Trzeba było wytłumaczyć powód przybycia mojego do Wilna i oświadczyć
o postanowieniu pozostawania nadal w kraju dla wzięcia udziału w rozruchach,
które rozpoczęte w Koronie muszą się rozszerzyć na całą Polskę, a zatem i na
Litwę. Musiałem wytłumaczyć matce, od której nie przestałem i nie chciałem
pozostawać niezależnym, że z obawy niemożebności uwolnienia się z
Petersburga po rozpoczęciu się u nas demonstracji, uważałem za potrzebę
obowiązkową uwolnić się w porę od wszystkich więzów dla
współzawodniczenia w przedpowstańczej robocie.
Przejęta trwogą wysłuchiwała ona powyższą relację, przewidując
niebezpieczeństwa, na jakie syn jej będzie narażony, ale pomimo chęci
usunięcia takowych, nie uczyniła najmniejszej wymówki, rozumiejąc
niemożliwość odreperowania sytuacji. Zadecydowała matka zastosować się do
woli syna, chcąc oszczędzać go tylko od przedwczesnych i nieoględnych
kompromitacji, gotowa uczestniczyć w doznawaniu cierpień spowodowanych
przez ukochanego jej syna w chwili odpowiedniej dla zastosowania siÄ™ do
ofiary.
Widząc mnie zmężniałym i pełnym siły młodzieńczej, ustrojonego w
paradny mundur dla zameldowania się wobec komendanta placu, ażeby
ulegalizować prawo pobytu na mocy udzielonego mi miesięcznego urlopu,
przyglądała się z rozkoszą, udzielając mi serdeczne rodzicielskie uściśnienia.
Stanowiło to przebaczenie za popełnioną nieoględność, świadczące jednocześnie
o doznawanej uciesze z powodu, że syn jej pielęgnuje przynależne uczucia
spełnienia obowiązku względem ojczyzny.
Komendantem placu w Wilnie był podówczas jakiś jenerał o wstrętnie
brzydkich rysach twarzy, który przyjął mnie uprzejmie, oświadczając
protekcyjne względy i zapraszając do odwiedzenia go w dnie oznaczone do tego
podczas pobytu mojego w mieście. Pan komendant był jenerałem inżynierii i
cieszył się, widząc, że Wilno posiada byłego wojskowego inżyniera w armii
rosyjskiej, mając nadzieję, że przez to powiększy się liczba wiernych sług cara
pomiędzy Polakami.
Spragniony zoczenia ukochanego Wilna przebiegałem wszystkie jego
zakątki, ciesząc się ich oglądaniem, jakby odnalezionego na powrót skarbu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl