[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kit pokręciła z rezygnacją głową, po czym odwróciła się ku
S
R
grupce kawalerów, którzy jako ostatni nie opuścili jeszcze sektora,
zarezerwowanego dla nich.
- Jeszcze musimy przeżyć część nieoficjalną - dobiegł ją
niezadowolony głos jednego z nich. - A ja sądziłem, że randka w
ciemno to najgorsza rzecz, jaka może mi się przytrafić.
- Hej, nie było tak zle - pocieszył go stojący obok kolega. -
Nawet się cieszę, że Webster zmusił mnie, żebym się zgłosił.
- Och, bo ty nie masz co narzekać. - Szturchnął go inny. -
Widziałem babki, które się o ciebie starały. Ja to dopiero mam się czym
martwić. Niech ja tylko dorwę tego Webstera! Gdyby nie jego szantaż,
za żadne skarby świata bym się tu nie zjawił.
Kit nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jarrett szantażował
swych kolegów i przymuszał ich, aby wzięli udział w aukcji? A więc
nie wierzył, że sama jest w stanie osiągnąć sukces, co znaczyło, że tak
naprawdę nie dał jej szansy zadośćuczynienia za fiasko, jakim
zakończył się pokaz mody. Nie pozwolił jej udowodnić, że stać ją na
zorganizowanie aukcji, która przyniosłaby znaczny dochód.
Teraz nagle przestało ją dziwić, że ni z tego, ni z owego tak wielu
kawalerów domagało się, aby umieściła ich na liście biorących udział
w aukcji. Jarrett ich do tego zmusił. Niewątpliwie zadbał również o to,
aby bilety zostały co do jednego wyprzedane. Tak więc to jemu
należało przypisywać sukces, jaki odnieśli tego wieczoru, ona
najwyrazniej nie przyłożyła do niego ręki, choć jeszcze przed godziną
wydawało jej się, iż było inaczej. I pomyśleć, że tak długo obawiała się
aktu sabotażu ze strony Jarretta, a tymczasem dopiął on swego,
S
R
uciekając się do podstępu, dzięki któremu całkowicie uśpił jej czujność.
Działając za jej plecami, pozbawił ją wiarygodności oraz
wszelkich zasług, jakie mogłaby sobie przypisać w związku z
sukcesem tej kampanii.
- Kitten - odezwał się Jarrett, stając za nią. - Chciałbym, żebyś
poznała Nancy. Powiedziałem jej, że żałujesz, iż to nie ty pojedziesz ze
mną na Karaiby, ale obawiam się, że nie jest specjalnie skłonna do
negocjacji.
Kit nawet nie raczyła spojrzeć na stojącą u jego boku kobietę.
- Oszukałeś mnie! - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Słucham? - W jego głosie pobrzmiewało niepomierne
zdumienie.
- Nie grałeś ze mną w otwarte karty, Jarrett! Nie dałeś mi szansy,
żebym mogła udowodnić, że jestem profesjonalistką.
- Czy mogłabyś mi wyjaśnić, co masz na myśli? - poprosił, nie
tracÄ…c ani na moment spokoju.
- Chodzi mi o twoją rzekomą pomoc. Może uważasz, że
powinnam być ci wdzięczna, ale nie jestem. Gdybyś był ze mną
szczery, na pewno przyjęłabym z wdzięcznością twoją gotowość
zaangażowania się w przygotowania, ale nie, ty musiałeś robić to za
moimi plecami... - Urwała, za wszelką cenę chcąc nie dopuścić, aby z
jej oczu popłynęły łzy. - Dlaczego...?
- Ależ, Kitten...
- Nigdy więcej nie nazywaj mnie w ten sposób - przerwała mu
ostro. - A najlepiej będzie, gdy raz na zawsze dasz mi święty spokój! -
S
R
Przeniosła spojrzenie na Nancy. - Gratuluję! - powiedziała gorzkim
głosem. - Mam nadzieję, że spędzi pani cudowne chwile na Karaibach.
Cieszę się, że nie chciała pani odsprzedać mi swej wygranej, bo
wolałabym wylądować na rok w więzieniu, niż spędzić dwa tygodnie
na jednej wyspie z tym typem!
Po dokonaniu ostatecznego bilansu, Kit ze zdumieniem
stwierdziła, iż uzyskany z aukcji dochód kilkakrotnie przekroczył
sumę, jaką zobowiązała się zgromadzić. Był to tym większy sukces, iż
organizacja tego przedsięwzięcia zajęła jej zaledwie trzy tygodnie. W
innych okolicznościach byłaby z siebie zapewne niesłychanie dumna,
jednak teraz nie umiała się cieszyć. Mimo wszystko nie żałowała
jednak, że powiedziała Jarrettowi kilka słów prawdy, wciąż bowiem
uważała, iż fakt, że działał za jej plecami, był niewybaczalny.
Postanowiwszy definitywnie zakończyć ten rozdział swego życia,
zrobiła w swym gabinecie generalne porządki. Przez ostatnie dni na
biurku nagromadziła się niewyobrażalna wręcz ilość papierów,
rysunków, notatek i Bóg wie jeszcze czego, co nie było takie dziwne,
zważywszy, że brakowało jej czasu na dużo ważniejsze czynności niż
sprzątanie. Pozbywszy się sterty papierów, uprzątnęła szufladę, w
której natknęła się na jeszcze jedną strzałkę i odruchowo zamierzyła
się, by rzucić nią w tarczę, ale gdy zobaczyła uśmiechniętą twarz
Jarretta, spoglądającą na nią ze zdjęcia, opuściła rękę. Mimo że nadal
była na niego wściekła, nie mogła tego zrobić. Wyjęła więc ostrożnie
pozostałe strzałki, tkwiące gdzieś w okolicy jego serca, po czym zdjęła
S
R
fotografię i schowała na samo dno najniższej szuflady biurka. Kto wie,
może przyjdzie kiedyś czas, że ją oprawię i postawię na półce,
pomyślała ze smutkiem.
Powodowana impulsem, sięgnęła po słuchawkę i wybrała numer
jego prywatnego telefonu. Gdy usłyszała głos sekretarki, poczuła się
tak rozczarowana, że z trudem panowała nad napływającymi do oczu
Å‚zami.
- Mówi Kit Deevers, dzwonię do pana Webstera - oznajmiła.
- Przykro mi, ale pan Webster nie może w tej chwili podejść do
telefonu - odparła sekretarka chłodnym, rzeczowym tonem.
Kit nie zdziwiłaby się, gdyby Jarrett był nieosiągalny tylko i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]