[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszyscy coś mówili do pana Goladkina, niektórzy nawet szarpali pana
911
Goladkina. Ale bohater nasz pozostawał niemy i nieruchomy, nic nie widząc, nic nie
słysząc, nic nie czując... Wreszcie, jak gdyby pchnięty jakąś siłą, wybiegł z knajpy,
roztrącił wszystkich, którzy usiłowali go zatrzymać, prawie nieprzytomny padł na siedzenie
pierwszej dorożki, która mu się trafiła, i popędził do domu.
W sieni spotkał Michiejewa, woznego z departamentu, z urzędowym pismem w ręku.
 Wiem, przyjacielu, wszystko wiem - rzekł słabym, żałosnym głosem nasz udręczony
bohater-to oficjalne... W piśmie rzeczywiście było podpisane przez Andrzeja Filipowicza
polecenie, aby pan Golad-kin przekazał znajdujące się w jego rękach akta Iwanowi Sie-
mionowiczowi. Pan Goladkin wziął pismo i dał woznemu dziesiątkę, a kiedy wszedł do
swego mieszkania, ujrzał, że Pietrek przygotowuje i zbiera w jedną kupkę wszystkie swoje
lachy i graty, wszystkie swoje rzeczy, zapewne w zamiarze porzucenia pana Goladkina i
przeniesienia się od niego do Karoliny Iwanowny, aby zastąpić jej Eustachego - widocznie
Karolina Iwanowna go znęciła.
ROZDZIAA XII
Pietrek wszedł chwiejnym krokiem, zachowując się jakoś dziwnie niedbale, miał przy tym
jakiś po lokaj sku uroczysty wyraz twarzy. Widać było, że coś sobie zamyślił, uważał, że
ma pełne do tego prawo, i czuł się człowiekiem zupełnie postronnym, to znaczy służącym
kogo innego, bynajmniej nie dawnym służącym pana Goladkina.
- No więc widzisz, mój kochany - zaczął nasz bohater łapiąc oddech - która teraz godzina,
mój kochany ?
Pietrek milcząc ruszył za przepierzenie, potem wrócił i dość niezależnym tonem oznajmił,
że jest już blisko pół do ósmej.
- No dobrze, mój kochany, dobrze. No, widzisz, mój kochany... pozwól sobie powiedzieć,
mój kochany, że między nami jest już, zdaje się, wszystko skończone.
Pietrek milczał.
- No, teraz gdy już wszystko między nami skończone, to powiedz mi szczerze, powiedz
jak przyjacielowi, gdzieś ty był, bracie ?
912
- Gdzie byłem? U dobrych ludzi.
- Wiem, przyjacielu, wiem. Byłem z ciebie zawsze zadowolony, mój kochany, i dam ci
świadectwo... No cóż, u nich jesteś teraz?
- Cóż, wielmożny panie! sam pan raczy wiedzieć. Wiadomo, dobry człowiek nie nauczy
niczego złego.
- Wiem, mój kochany, wiem. Dziś dobrzy ludzie to rzadkość, przyjacielu; musisz ich cenić.
No, jak oni tam?
- Wiadomo jak... Tylko że ja u pana, wielmożny panie, dłużej służyć już nie mogę; sam
pan raczy wiedzieć.
- Wiem, mój kochany, wiem, znam twoją gorliwość;
wszystko widziałem, przyjacielu, wszystko zauważyłem. Szanuję cię, przyjacielu. Dobrego
i uczciwego człowieka, choćby to był lokaj, zawsze szanuję.
- Cóż, wiadomo! My, służący, faktycznie, sam pan raczy wiedzieć, idziemy, gdzie lepiej.
Tak już jest. Co mi tam! Wiadomo, wielmożny panie, wszędzie się znajdą dobrzy ludzie.
- Ko, dobrze, bracie, dobrze; ja to rozumiem... no, masz tu swoje pieniÄ…dze i swoje
świadectwo. Teraz pocałujmy się, braciszku, pożegnajmy się... no, a teraz, mój
kochany, poproszę cię o jedną przysługę, o ostatnią przysługę - rzekł pan Goladkin
uroczystym tonem. - Widzisz, mój kochany, różnie to bywa. Nieszczęście, przyjacielu,
znajduje schronienie również i w złotych pałacach i nigdzie przed nim nie można się
skryć. Ty wiesz, przyjacielu, zdaje się, że zawsze byłem dla ciebie dobry...
Pietrek milczał.
- Zdaje się, że zawsze bytem dla ciebie dobry, mój kochany... No, ile mamy teraz bielizny,
mój kochany?
- Jest wszystko. Koszul płóciennych sześć, skarpetek trzy pary, cztery półkoszulki,
koszulka flanelowa, dolnej bielizny dwie pary. Sam pan wie, to wszystko. Ja, wielmożny
panie, nic pańskiego... Ja, wielmożny panie, pilnuję pańskiego dobra. Ja z wielmożnym
panem tego... wiadomo... a żeby tam coś - to nigdy, wielmożny panie, to już sam
wielmożny pan
- Wierzę ci, przyjacielu, wierzę. Nie o tym mówię, przyjacielu, nie o tym; widzisz, jest taka
sprawa, przyjacielu...
- Faktycznie, wielmożny panie, to już wiadomo. Gdy r.K-wski, l. III 913
służyłem jeszcze u generała Stołbniakowa, to jak mnie zwalniał, bo sam wyjeżdżał do
Saratowa... wioskę tam ma pan generał...
- Nie, mój przyjacielu, nie o tym mówię; ja nic takiego... ty sobie czasem czego nie
pomyśl, kochany przyjacielu...
- Wiadoma rzecz. Co się tyczy służby, to sam pan wie, łatwo posądzić człowieka. A ze
mnie wszędzie byli zadowoleni. Byli zadowoleni ministrowie, generałowie, senatorowie,
hrabiowie, wielmożny panie. U wszystkich służyłem, u księcia Swinczatkina, u
pułkownika Pierieborkina, u generała Niedo-barowa - i też przychodzili, jezdzili do mojej
wioski. Wiadoma rzecz...
- Tak, przyjacielu, tak; dobrze, przyjacielu, dobrze. Widzisz, i ja teraz wyjeżdżam,
przyjacielu... Każdemu, mój kochany, własna droga sądzona i nie wiadomo, na jaką
drogę człowiek może trafić. No, przyjacielu, pomóż mi teraz się ubrać;
potem złożysz mój surdut... drugie spodnie, prześcieradła, kołdry, poduszki...
- Każe pan wszystko zawiązać w tobołek?
- Tak, przyjacielu, tak; chyba w tobołek... Kto wie, co się nam może przydarzyć. No, a
teraz, mój kochany, pójdziesz i poszukasz karety...
- Karety?...
- Tak, przyjacielu, poszukasz karety, tylko żeby była dość duża i na dłuższy okres czasu.
A ty sobie, przyjacielu, nie pomyśl czasem czegoś...
- A daleko pan chce jechać?
- Nie wiem, przyjacielu, tego też nie wiem. Pierzynę, myślę, też trzeba będzie tam
położyć. Jak sądzisz, przyjacielu? Polegam na tobie, mój kochany.
- Czy już zaraz pan wyjeżdża?
- Tak, przyjacielu, tak! Zdarzyły się takie okoliczności... widzisz, tak właśnie jest, tak
właśnie jest...
- Wiadoma rzecz, wielmożny panie; na przykład u nas w pułku porucznikowi to samo się
zdarzyło; tamtejszemu dziedzicowi... porwał...
- Porwał?... Jakże to? Mój kochany, ty...
- Tak jest, porwał i pobrali się w innej wiosce, wszystko było z góry przygotowane. Była
pogoń; tylko że się nieboszczyk książę wtrącił do tego-no i jakoś załagodził całą
sprawÄ™...
914
- Pobrali się? Tak... a jakże ty, mój kochany? W jaki sposób ty o tym wszystkim wiesz, mój
kochany?
- Ano, wiadomo, co tam! Słuchy chodzą po ludziach, wielmożny panie. My wszystko
wiemy, wielmożny panie... bo i faktycznie, komuż taka rzecz się nie przydarzyła? Tylko
że, powiem panu, wielmożny panie, niech mi wielmożny pan pozwoli powiedzieć wedle
mego chłopskiego rozumu, jak już teraz na to poszło, to powiem wielmożnemu panu:
ma wielmożny pan wroga - rewala, wielmożny pan ma, mocnego re-wala, ot co...
- Wiem, przyjacielu, wiem; sam wiesz, mój kochany... no, to ja już polegam na tobie. Co
mam teraz robić, przyjacielu? Jak ty mi radzisz?
- Ano, jak już wielmożny pan teraz, że tak powiem, poszedł na tę drogę, to teraz
wielmożny pan będzie musiał co nieco kupić - no, powiedzmy, prześcieradła, poduszki, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl