[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciebie jak swojej narzeczonej. Myślę, że jeszcze długo nie będzie w stanie spojrzeć ci w
oczy.
Podeszła do jednego ze stołów, na których stały mikroskopy, palniki Bunsena i zlewki.
Przyłożyła oko do mikroskopu, wiedząc doskonale, że nie ma tam żadnego preparatu. Kątem
oka zobaczyła Spencera, siadającego na taborecie obok niej. Kiedy oparł stopę o najniższy
drążek, jego zgięte kolano dotknęło uda Allison. Odsunęła się.
- A co wtedy robiłeś?
- Ja? Czułem wielką ulgę. Okazało się, że nie muszę poświęcać przyjazni z Davisem dla
kobiety, której pragnę.
Spojrzała na niego uważnie.
- Co powiedziałeś? Czy w dalszym ciągu nie rozumiesz? Anna kocha Davisa. Wychodzi za
niego za mąż. Widziała cię tylko raz, wczoraj w nocy.
- Zdaje się, że to ty nie rozumiesz.- Udało mu się w jakiś sposób otoczyć ją ramionami i
przyciągnąć do siebie. - To za tobą goniłem przez kilka ostatnich dni, Allison, nie za twoją
siostrą. Wasza zamiana wcale mnie nie zirytowała; jestem tobą zachwycony. Oboje
swobodnie możemy kontynuować to, co zaczęło się tamtego wieczoru, gdy po raz pierwszy
wziÄ…Å‚em ciÄ™ w ramiona.
Odchyliła się na tyle, na ile pozwoliły otaczające ją ramiona, i wpatrywała się w niego tak,
jakby był obłąkany.
- Jesteś mniej bystry, niż przypuszczałam. Nie zdajesz sobie z tego sprawy? Spójrz na mnie.
Tańczyłeś z Anną. Całowałeś Annę. Dotykałeś Anny. Nie mnie. - Rozłożyła szeroko
ramiona. - Właśnie to jestem ja.
Jego wzrok przebiegł przez koński ogon, zatknięty za uchem ołówek, okulary; przyjrzał się
laboratoryjnemu fartuchowi, staromodnej spódnicy i brzydkim butom.
- Jesteś cudowna. Szczególnie podobałaś mi się ostatniej nocy. Byłaś fascynująca i bardzo
seksy. Miałem ochotę rzucić cię na podłogę i wziąć cię.
Oszołomiona, wyrwała się wreszcie z jego ramion i odwróciła do niego tyłem.
- Przyszedłeś tu wczoraj, spędziłeś ze mną pół godziny i nie rozpoznałeś we mnie kobiety,
którą całowałeś zaledwie dzień wcześniej.
- To dlatego, że nie szukałem ciebie, Allison. - Podszedł do niej. - W innym przypadku
rozpoznałbym cię natychmiast.
Nie wiedziała, że mężczyzna może się poruszać tak szybko i bez wysiłku. Zanim się
zorientowała, jego gorące wargi przywarły do jej warg, a ramiona otoczyły ją mocno. Nie tra-
cił czasu, językiem nakazując jej ustom, by się otworzyły. Poddała się temu z cichym jękiem.
Jej ręce zwisały bezwładnie, ale całe ciało płonęło jak pochodnia. Ocierał się o nią
tułowiem, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do tego, której kobiety pragnie. Poczuła, że
robi siÄ™ wilgotna.
Zwalczanie wzrastającego pożądania nie było łatwe, ale zmusiła się do tego. Nigdy dotąd
nie pozwoliła mężczyznie, by ją zranił. %7ładen nie był jeszcze tak blisko niej, udało jej się
zbudować wokół siebie mur. Spencer robił w tym murze szczeliny i zbyt mocno zbliżał się do
jej wnętrza. Gdyby mu pozwoliła, złamałby jej serce i zniszczył życie.
Odepchnęła go bardziej. Oddychała szybko, mając nadzieję, że przypisze to bardziej
wściekłości niż pożądaniu.
- Zapominasz, że pozwalałam się całować tylko ze względu na Davisa. Nie muszę już
więcej znosić twoich obrzydliwych uścisków.
- Obrzydliwych?
- Tak, obrzydliwych. A teraz idz, proszę. Nie wiem, dlaczego przyszedłeś. Nie jesteś mile
widziany. Nie próbuj mnie więcej odwiedzać.
Nie spuszczając z niej wzroku, złagodniał i cofnął się.
Ona pierwsza poddała się i spuściła wzrok, co oznaczało przyznanie się do kłamstwa.
Wiedział o tym.
- Nie podobam ci siÄ™, o to chodzi?
- Nie. To znaczy, tak, o to chodzi. Nie podobasz mi siÄ™.
- Ani trochÄ™?
Słysząc złośliwą nutę w jego glosie, zacisnęła ze złością zęby.
- Nie.
- Boże, a to pech.
Spojrzała na niego ostrożnie, ale jednocześnie ciekawie.
- Dlaczego?
- Przyszedłem tu, by zgłosić się na ochotnika.
- Na ochotnika? Do czego?
- By zostać ojcem dziecka, które chcesz urodzić.
- Doskonały pomysł!
5
Spojrzała z osłupieniem najpierw na Spencera, który złożył taką dziwaczną propozycję, a
potem na doktora Hydena, stojącego w drzwiach i wyrażającego swoją aprobatę. Spencer nie
odrywał wzroku od Allison. Doktor Hyden poruszył się pierwszy. Podszedł do nich. Jego
oczy płonęły zainteresowaniem.
- Nie mówiłaś mi, że robisz przegląd kandydatów - dokuczał jowialnie Allison.
Mimo ściśniętego gardła wydusiła:
- Nie robię żadnego przeglądu. Nie wiem, skąd przyszedł mu do głowy ten niedorzeczny
pomysł.
- Myślę, że od ciebie - odrzekł doktor Hyden. - Parę dni temu rozmawialiśmy o tym. Dzień
dobry, młody człowieku. - Wyciągnął rękę do Spencera. - Dirk Hyden.
Spencer serdecznie uścisnął podaną dłoń.
- Spencer Raft. Miło mi pana poznać, doktorze Hyden. Allison poczuła nowy przypływ
gniewu.
- Czy mogłabym prosić, byście panowie porozmawiali gdzie indziej? Mam pracę. -
Odwróciła się i podeszła do klatek ze zwierzętami. Spencer chwycił poły jej fartucha i po-
ciÄ…gnÄ…Å‚.
- Hej, dyskutujemy na temat naukowego eksperymentu. Romeo może poczekać.
- Rasputin - warknęła, usiłując bezskutecznie wyszarpać fartuch z jego ręki. - Nie wiem nic
na temat eksperymentu naukowego, który miałby dotyczyć ciebie.
- Na pewno wiesz - upierał się Spencer. - Anna powiedziała mi wszystko na ten temat.
Ujawniła dużo więcej szczegółów związanych z twoją pracą, niż Davis podczas tamtej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl