[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale przynajmniej nie był to Nox. - Mała dama chce się z tobą powalczyć.
- Uważaj, Verin - ostrzegł go Nox, jego szare oczy płonęły.
- Co? - powiedział blondyn. Teraz wszyscy Czempioni - i nie tylko - patrzyli się
na nich. Pelor, który stał najbliżej, cofnął się kilka kroków. Dobre posunięcie.
- Bronisz jej? - drażnił go Verin. - Odwdzięczasz się? Rozłożyła przed tobą nogi,
a ty masz oko na jej ćwiczenia?
- Zamknij się, cholerna świnio - Celaena nie wytrzymała. Chaol i Dorian
odepchnęli się od ściany i podeszli bliżej ringu.
- Albo co? - odpowiedział złodziej, podchodząc do niej. Nox zesztywniał i
położył rękę na mieczu.
Ale Celaena się nie cofnęła.
- Albo wyrwę ci język.
- Dość tego! - krzyknął Brullo. - Załatwicie to na ringu. Verin. Lilian. Teraz.
Verin posłał jej chytry uśmiech, a Kain poklepał go po plecach, gdy wszedł w
narysowany kredÄ… krÄ…g, wyciÄ…gajÄ…c miecz.
Nox położył rękę na jej ramieniu, a kątem oka zauważyła, że Chaol i Dorian
podeszli bliżej i obserwowali ją uważnie. Zignorowała ich.
Tego było za wiele.
Dość udawania i pokory.
Dość Kaina.
Verin uniósł miecz, strząsając blond loki z oczu.
- Zobaczmy, co masz do zaoferowania.
Podeszła do niego, trzymając miecz luzno przy boku. Uśmiech Verina poszerzył
się, gdy uniósł broń.
Zaatakował, ale Celaena nie zwlekała i uderzyła go pięścią w ramię, posyłając
jego miecz w powietrze. Na tym samym oddechu trafiła dłonią w jego lewą rękę, odpychając
ją. Gdy zaczął się cofać, kopnęła go, a on wytrzeszczył oczy, gdy jej stopa trafiła w klatkę
piersiową. Kopnięciem posłała go w powietrze, a w następnej chwili wylądował na podłodze
poza ringiem. W sali zapadła cisza.
- Wyśmiej mnie ponownie - splunęła na Verina - a następnym razem użyję
miecza. - Odwróciła się od niego i stanęła twarzą w twarz z Brullem. - Oto lekcja dla ciebie,
Mistrzu Broni - powiedziała. - Daj mi do walki prawdziwych mężczyzn. Może wtedy
spróbuję ponownie.
Minęła go, przeszła obok uśmiechniętego Noxa i zatrzymała się przed Kainem.
Wpatrywała się w jego twarz, która mogłaby być nawet przystojna, gdyby nie był draniem z
jadowitym uśmiechem.
- Oto jestem - powiedziała, rozkładając ramiona. - Zwykły salonowy piesek.
Czarne oczy Kaina błyszczały.
- Wszystko, co słyszę, to ujadanie.
Ręka ją świerzbiła, by sięgnąć po miecz, ale przycisnęła ją do boku.
- Zobaczymy czy nadal będziesz słyszał ujadanie, gdy wgram ten konkurs. - Nim
zdążył powiedzieć coś jeszcze, podeszła do stołu z wodą.
Pózniej tylko Nox z nią rozmawiał.
Co najdziwniejsze, Chaol nie wypomniał jej tego, co zrobiła.
"
Gdy była już bezpieczna w swoim pokoju, tuż po Teście, Celaena obserwowała
płatki śniegu zwiewane od wzgórz poza Rifthold. Leciały w jej stronę, zwiastując
nadchodzącą burzę. Popołudniowe słońce uwięzione za chmurami, oświetlało je, barwiąc
obłoki żółcią. Horyzont znikający za wzgórzami wyglądał surrealistycznie. Została sama w
świecie ze szkła.
Celaena zamknęła okno, ale zatrzymała się przed gobelinem przedstawiającym
królową Elenę. Zabójczyni często pragnęła przygód ze starymi zaklęciami i bezbożnymi
władcami. Ale nie zdawała sobie sprawy, że będzie wyglądało to w ten sposób - walka o jej
wolność. Zawsze sobie wyobrażała, że będzie miała kogoś, kto jej pomoże - lojalny przyjaciel
lub jednoręki żołnierz, czy coś. Nie wobrażała sobie że będzie tak... samotna.
%7łałowała, że nie ma tu z nią Sama. Zawsze wiedział co robić, zawsze osłaniał jej
tyły, czy tego chciała czy nie. Dała by wszystko - wszystko na świecie - by mieć go z
powrotem przy sobie.
Jej oczy zapłonęły, a wtedy położyła rękę na amulecie. Metal pod jej palcami był ciepły - w
pewien sposób pocieszający. Cofnęła się od gobelinu, by lepiej się mu przyjrzeć.
W centrum stał jeleń, wspaniały i dostojny, patrząc z ukosa na Elenę. Był to
symbol królewskiego domu Terrasen, królestwa, które Brannon, ojciec Eleny, zbudował.
Przypominał, że pomimo, iż Elena stała się królową Adarlan, wciąż należy do Terrasen. Jak
Celaena - nie ważne, gdzie Elena poszła, nie ważne, jak daleko - zawsze będzie częścią
Terrasen.
Zabójczyni słuchała wycia wiatru. Z westchnieniem pokręciła głową i odwróciła
siÄ™.
Znajdz zło czające się w zamku...
Najprawdziwszym złem na świecie są czyny człowieka.
"
Po drugiej stronie zamku, Kaltain Rompier zaklaskała lekko, gdy grupa
akrobatów zakończyła swoje popisy. Był to ostatni występ. Nie miała ochoty oglądać
godzinami skaczących chłopców, ale królowej Georginii podobało się to i zaprosiła Katain,
by zasiadła dziś obok tronu. Był to zaszczyt, który zawdzięczała Perringtonowi.
Perrington pragnął jej; wiedziała o tym. I jeśli pociągnie za sznurki, z łatwością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl