[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nazwisko Achti. Wiele o panu słyszałem.
Pierec, pochylony z nieśmiałości, uścisnął wyciągniętą dłoń. Dłoń była szczupła i
mocna.
A ja, jak pan widzi, karmię gołębie. Interesujący ptak. Czuje się w nim ogromne
mo\liwości. A jaki jest pański stosunek do gołębi, mesje Pierec?
Pierec zawahał się, poniewa\ gołębi nie znosił. Ale z twarzy dyrektora
promieniowała taka \yczliwość, tak szczere zainteresowanie, takie zachłanne
oczekiwanie na odpowiedz, \e Pierec opanował się i skłamał:
Bardzo lubiÄ™, mesje Achti.
Pan je lubi pieczone? Czy duszone? Ja, na przykład, lubię w cieście. Placek z
gołębiami, szklaneczka półwytrawnego wina co mo\e być lepszego? Nie uwa\a
pan?
I znowu na twarzy mesje Achti pojawił się wyraz najwy\szego zainteresowania i
niecierpliwego oczekiwania.
To wspaniałe powiedział Pierec. Postanowił na wszystko machnąć ręką i na
wszystko się zgadzać.
A Gołąbek Picassa! powiedział mesje Achti. Od razu mi się
przypomina: Ni zjeść, ni wypić, ni pocałować, biegną sekundy niepowstrzymanie&
Jak wspaniale wyra\ona istota naszej niemo\ności. Nie potrafimy uchwycić i
zmaterializować piękna!
Znakomity wiersz tępo powiedział Pierec.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Gołąbka , podobnie jak zapewne wielu
innych pomyślałem, \e rysunek jest nieudany lub, jeśli pan chce, sztuczny. Ale potem,
ze względu na rodzaj słu\by, musiałem bli\ej zapoznać się z gołębiami i nagle
uzmysłowiłem sobie, \e Picasso, ten cudotwórca, uchwycił moment, kiedy gołąb
składa skrzydła przed lądowaniem. Jego łapki dotykają ju\ ziemi, ale on sam jest
jeszcze w locie, w powietrzu. Moment przekształcenia ruchu w bezruch, lotu w
uspokojenie.
Picasso ma dziwne obrazy, których nie rozumiem powiedział Pierec,
manifestując niezale\ność opinii.
O, pan po prostu niedostatecznie długo na nie patrzył. śeby zrozumieć
prawdziwe malarstwo nie wystarczy dwa albo trzy razy na rok przespacerować się do
muzeum. Na obrazy nale\y patrzeć godzinami, mo\liwie najczęściej. I tylko
oryginały. śadnych tam reprodukcji. śadnych kopii& Proszę popatrzyć na ten obraz.
Po pańskiej twarzy widzę, co pan o nim myśli. I ma pan rację to niedobra kopia.
Ale gdyby pan mógł zobaczyć oryginał, wtedy rozumiałby pan myśl artysty.
Na czym ona polega?
Spróbuję panu wytłumaczyć z chęcią ofiarował się dyrektor. Co pan
widzi na tym obrazie? Formalnie półdrzewo półczłowieka. Obraz jest statyczny.
Nie widać, nie sposób uchwycić przejścia od jednej formy istnienia do innej. W
obrazie brak najwa\niejszego kierunku upływu czasu. Ale gdyby miał pan
mo\liwość przestudiować oryginał, zrozumiałby pan, \e artyście udało się zawrzeć w
swoim dziele głęboko symboliczny sens, \e namalował nie człowieka drzewo i nawet
nie przeistoczenie się człowieka w drzewo, a właśnie przekształcenie drzewa w
człowieka i tylko to. Malarz wykorzystał sens starej legendy po to, aby ukazać
powstanie nowej osobowości. Nowe ze starego. śywe z martwego. Rozumne z
bezmyślnej materii. Kopia jest idealnie statyczna i wszystko, co na niej widzimy,
istnieje poza strumieniem czasu. Oryginał zaś zawiera czasoruch! Wektor! Strzałę
czasu, jak powiedziałby Eddington&
A gdzie jest oryginał? zapytał uprzejmie Pierec.
Dyrektor uśmiechnął się.
Oryginał, rozumie się, został zniszczony jako dzieło sztuki nie dopuszczające
dwojakiej interpretacji. Pierwsza i druga kopia równie\, na wszelki wypadek, zostały
zniszczone&
Mesje Achti podszedł do okna i łokciem zepchnął gołębie z parapetu.
Tak. O gołębiach ju\ porozmawialiśmy powiedział jakimś nowym,
urzędowym głosem. Nazwisko?
Co?
Nazwisko. Pańskie nazwisko.
Pie& Pierec.
Rok urodzenia?
Trzydziesty&
Dokładnie!
Tysiąc dziewięćset trzydziesty. Piąty marca.
Co pan tu robi?
Jestem nieetatowym współpracownikiem. Oddelegowano mnie do Grupy
Naukowej Ochrony.
Pytam co pan tu robi? zapytał dyrektor, zwracając na Piereca ślepe oczy.
Ja& Nie wiem. Chcę stąd wyjechać.
Pańska opinia o lesie. Krótko.
Las& to& Ja zawsze& Ja go siÄ™& bojÄ™. I kocham.
Pańska opinia o Zarządzie?
Tu jest wielu znakomitych ludzi, ale&
Wystarczy.
Dyrektor podszedł do Piereca, objął go ramieniem i zaglądając w oczy powiedział:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]