[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cholera, przecież jego zwierzchnikiem był tylko rząd, a właściwie prezydent! Nie ma tego złego, co
by... i tak dalej.
Nie rozumiem.
Admirał odchrząknął.
Jeśli kiedykolwiek zdecydujemy się jednak na kolonizację zamieszkałych planet, sytuacja, w której
tubylcy będą wyznawać taką samą albo pokrewną religię, może być dość, jakby to powiedzieć...
korzystna.
Czy dobrze rozumiem, że w sprawie kolonizacji następuje zmiana stanowiska?
Na razie delikatnie badamy teren. Ale może w niedalekiej przyszłości...
Odkąd pamiętam, mniej lub bardziej delikatnie badali teren w tej sprawie i nigdy nic z tego nie
wychodziło. Czyżby do władzy dorwali się wreszcie twardogłowi?
Zwolennicy bezwzględnej eksploracji w stylu Corteza i Pizarra? To jego nieopatrzne i
niedokończone i to teraz, kiedy... .
Może mi pan powiedzieć, co się tam u was dzieje?
Założę się, że w tej chwili zagryzł wargi.
To, czego można się było spodziewać po latach rządów partii miłujących życie.
Mamy cholerne przeludnienie! To powinno ci wystarczyć za odpowiedz.
Powinno? Miałem ochotę zadać jeszcze z milion pytań, ale dałem sobie spokój. I tak nie będę
wiedział, czy mówi prawdę. Czy w ogóle może powiedzieć prawdę. Trzeba jak najszybciej wracać
do domu, zobaczyć wszystko na własne oczy.
No dobrze, synu odezwał się po chwili. Jesteś gotów odebrać dokładne instrukcje?
Też pytanie! Na dokładne instrukcje czekałem od niepamiętnych czasów!
* * *
Jeśli dobrze rozumiem Tajfun wlepił we mnie spojrzenie to nasz szalony kapelan może jeszcze
wyrosnąć na wielkiego bohatera.
Wzruszyłem ramionami. Co miałem powiedzieć?
Strasznie, ten tego, niezdecydowane to nasze dowództwo, nie uważacie?
Aż strach wracać dorzucił Julian. Co tam się dzieje na naszej wspaniałej planecie?
Ty, drogi Julianie odezwał się Junior nie masz co się nad tym zastanawiać.
Urwałeś się katu ze sznura. Doceń swoje szczęście. I dziękuj do końca życia zbiegowi okoliczności. I
poniekąd księdzu.
Doktor rzucił mu ponure spojrzenie.
Zgadza się przytaknąłem. Idiotyczny wyczyn naszego klechy być może uratował nam tyłki. Mam
wrażenie, że na Ziemi panuje wcale nie gorszy bajzel niż niedawno na naszej wzorowej jednostce.
Nie bardzo wiedzą, co się właściwie dzieje i co może się wydarzyć jutro. Polityczny kocioł. Chyba
będziemy mieli zmianę opcji w sprawie kolonizacji.
Przeludnienie, tyle wiem i z tego mogę wyciągać wnioski. Zapewne piękne słówka o szacunku dla
obcych cywilizacji straciły mocno na aktualności. Zdaje się, że nie możemy czekać, aż zakończy się
terraformowanie tych wszystkich światów, które można przystosować dla pionierów, i nasi
przywódcy skłaniają się ku opcji kolonizowania miejsc już zajętych. Wyobrażacie sobie, jaką potęgę
wtedy stanowiłaby misyjna działalność takich typów jak nasz księżulo? Oczywiście oficjalnie ani
dudu na ten temat, ale po cichutku...
Niech to diabli, coś mi się wydaje, że wytyczyliśmy niechcący nową ścieżkę w dziejach zdobywania
kosmosu. Ale też niech mnie szlag trafi, jeżeli jestem z tego powodu zadowolony!
Nie tragizuj, ten tego skrzywił się Borys. Najważniejsze, że nam nic nie zrobią...
Herman wodził pytającym spojrzeniem po naszych twarzach.
Czy ktoś może mi powiedzieć, o czym mowa? Kiedy przedtem szyper trzymał
gadkę, robiłem przegląd modułów. Nie, Norbercie, nie udało mi się wyciągnąć instrukcji.
Zaklinowała się między układem kontrolującym wyważenie a licznikami neutrin.
Nie do ruszenia bez zrywania połowy połączeń. No to jak, usłyszę jakieś wyjaśnienie? Co nas czeka
po powrocie?
Wyjaśnienie jest bardzo proste wyręczył mnie Tajfun. Czego się możemy spodziewać,
słyszałeś. A co do nas, mamy trzymać mordę w kubeł o tym, co zaszło naprawdę. Oficjalna wersja
brzmi, że na pokład przedostała się obca, nieinteligentna forma życia, śmiertelnie grozna, a kapelan
poświęcił swoje życie, żeby ją zwabić na pokład kapsuły ratunkowej i odpalić się z nią w przestrzeń.
A co my będziemy mieli z tego krętactwa?
Wszystko. Wypłaty, premie, a co najważniejsze, dochodzenie będzie tylko dla picu. Dowódca może
zniszczyć wszystkie kompromitujące materiały. Dostał już klucz dostępu do pamięci kompa. Będzie
co robić, prawda? [tak zostawmy, bo poprawka zmieniała sens i intencję] wykrzywił się złośliwie
w moim kierunku.
Trzeba jeszcze uzgodnić szczegóły zeznań mruknął Borys. Bez tego, ten tego, ani rusz.
Właśnie teraz ja mogłem wykrzywić się złośliwie. Nikt nie pójdzie spać, zanim nie zostanie
ustalona spójna wersja wydarzeń. Aącznie z tym, w jaki sposób zniknął jeszcze jeden członek załogi.
Zapominacie, że wracamy także bez Krugera, który pewnie niebawem zacznie głosić obcemu światu
dobrą nowinę. Jak to pięknie ujął Tajfun, nasi przeprowadzą dochodzenie tylko dla picu, ale czeka
nas też międzynarodowa komisja, której nie możemy przecież powiedzieć słowa prawdy. Jej
zatajenie to jeden z warunków pozostania bezkarnymi.
Jakieś cenne uwagi, załogo?
Milczeli przez chwilę. Chyba po raz pierwszy mogłem dostrzec w ich twarzach oznaki prawdziwego
zaangażowania w procesy myślowe.
A może by olać wszystko i jednak powiedzieć, jak było? Julian poskrobał się po głowie. Nasi
się przestraszą, a wtedy i tak nic nie zrobią. A my nie będziemy musieli kombinować.
Gdyby nawet, to może nikt nam nie uwierzyć, pierdolony idioto! Herman uznał, że skoro zapisy i
tak będą kasowane, nie musi już sobie żałować. A poza tym dopiero by nam dali popalić! Słyszałeś
przecież, nie ma już żadnych duchów ani Stref Opętania!
Co w takim razie stało się Krugerowi twoim zdaniem?
Nic, kretynie! Ocipiał i tyle!
Sam jesteś kretyn! syknął Tajfun. Doktor tylko rzucił pomysł. Masz lepszy?
Bo ja mam. PozbÄ…dzmy siÄ™ od razu kochanego pierwszego pilota! Junior sam sobie da radÄ™!
Zeznamy, że Kruger z Hermanem posprzeczali się i urządzili sobie pojedynek w sondach
badawczych. Obaj zamknęli oczy, dali pełny ciąg, obierając kurs na zderzenie.
%7ładen nie chciał ustąpić. Gruchnęło, pieprznęło, a potem nie mogliśmy znalezć po nich najmniejszego
śladu! Wyobrażacie sobie ten komfort? Czyż to nie kuszące? Do samej Ziemi bez oglądania wrednej
mordy Hermana!
Ty świnio!
Skoczyli sobie do gardeł.
Spokój, koledzy! zawołał Borys. Przestańcie się, ten tego, kompromitować.
Sam siÄ™ kompromitujesz! wsiedli na niego obaj.
Wyszedłem. Nie miałem ochoty tego wysłuchiwać. Prędzej osiwieję, niż oni dojdą do jakiegoś
porozumienia.
Chyba wolałbym już normalne dochodzenie dyscyplinarne.
To będzie cholernie długi lot.
Moc okruchu
Wasze wysokobłagarodije! Wasze wysokobłagarodije! głos niósł się po ogromnej hali niczym
echo w górach i hucząc, wracał do właściciela, by wwiercić się w uszy nieprzyjemnym pogłosem.
Wasze wysokobłagarodije! Baronie, gdzie pan jest?
W hali, pełnej dziwnych i niezrozumiałych dla wiejskiego chłopaka urządzeń, łatwo byłoby zgubić
niedzwiedzia, a co dopiero małego, zasuszonego staruszka, jakim był
baron.
Czego chcesz, Stiopa? Dołgoruki wyszedł zza czegoś, co posłańcowi kojarzyło się z kanciastym
piecem, a do czego panowie naukowcy odnosili siÄ™ z wielkim respektem, jakby
siÄ™ tego nieco obawiali.
Jakub Fiodorycz prosi w ważnej sprawie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]