[ Pobierz całość w formacie PDF ]
być w okolicy. Fach ten był dziedziczny i przechodził w rodzinie z ojca na syna. Ale Berek
wymyślił podobno maszynę, która wytwarzała najmocniejszą esencję. ,,Gdybym miał czas
mawiał to bym mógł dostarczyć octu na cztery gubernie. Ale nie chce tego robić, nie jest
chciwcem. Dziwny człowiek z tego Berka Essigmachera! Nigdzie się nie uczył, a wszystko
potrafi zesztukować i zna się na każdej maszynie. Skąd to do niego? Rzecz prosta: Berek ma
gorzelnię i pędzi wódkę. A gorzelnia to niby mała fabryka, a fabryka ma tę samą maszynerię
co i lokomotywa. Fabryka gwiżdże i pociąg gwiżdże jakaż więc istotna różnica? Najważ-
niejsze mówi Berek to siła, która pochodzi z pieca. Gdy się pali, ogrzewa się kocioł i
wrząca woda porusza walec, wokół którego kręcą się koła. Chcesz, żeby maszyna poszła na
prawo, zakręcasz prawą śrubę, a chcesz na lewo, kręcisz regulatorem na lewo... Najprostszy
sposób!
Teraz, gdy zaznajomiłem was z naszym sobolewskim bohaterem, zrozumiecie już wszyst-
ko a my powróćmy do katastrofy.
Czy mam opisywać, jaka panika powstała wśród pasażerów, gdy ujrzeli mknący parowóz,
nie wiadomo przez kogo prowadzony? A jaki strach ogarnął brygadę! Puściła się w pogoń za
lokomotywą: chcieli ją z tyłu schwytać... Zrozumieli jednak, że to daremny trud! Lokomoty-
wa oddalała się w coraz szybszym tempie. Odkąd ,,Próżniak zaczął kursować po tej linii,
nikt nie pamięta, żeby lokomotywa pędziła tak szybko.
9
K u g e l legumina jadana przez %7łydów szczególnie w szabas.
36
Członkowie brygady wraz z żandarmem i naczelnikiem stacji wrócili z nosami na kwintę i
nie pozostało im nic innego, jak spisać protokół i nadać depeszę wzdłuż linii: Lokomotywa
ruszyła sama. Przedsięwziąć środki ostrożności. Telegrafować. Aatwo sobie wyobrazić, jaką
panikę rozpętała ta depesza na całej linii. Przede wszystkim nie rozumiano jej treści. Co to ma
znaczyć: Lokomotywa ruszyła sama ? Czy słyszał kto o czymś podobnym? A następnie:
Przedsięwziąć środki ostrożności. Jakie środki mogą zapobiec nieszczęściu? Trzeba o to
spytać. I zaczęto wysyłać depesze ze stacji do stacji. Telegraf pracował niezmordowanie.
Wiadomość ta wkrótce dotarła do wszystkich miast i miasteczek leżących na linii i powstało,
proszę was, straszliwe zamieszanie istna wieża Babel. U nas w miasteczku opowiadano na-
wet o licznych ofiarach... I za cóż to ludzi spotkała taka kara boska? Akurat w Hoszano Rabo,
po wysłaniu kwitków ? Widocznie Bóg tak chciał...
Tak opowiadano sobie u nas w miasteczku i w całej okolicy. Nikt nie wyobraża sobie, ile
rozpaczy i zmartwień przysporzyły ludziom te pogłoski. Ale wszystko to było błahostką w
porównaniu z desperacją pasażerów, którzy pozostali na stacji w pociągu bez lokomotywy.
Jak to? Cóż poczną? Przecież dziś Hoszano Rabo, wigilia święta! Gdzie mają się podziać? I
gdzie spożyć świąteczną wieczerzę?
Pasażerowie, zbici w gromadkę w kącie wagonu, zaczęli rozmyślać nad swoim losem i nad
losem tego stworzenia (tak nazwali lokomotywę, która uciekła). Kto wie, co tam się stało?
Wystarczy mrugnąć okiem, a już maszyna pędzi po szynach... Kto wie? A nuż wpadnie po
drodze na Próżniaka , który jedzie z przeciwnej strony, z Hajsyna? Co się wówczas stanie z
biedakami, którzy wracają tym pociągiem?
I wyobraznia malowała im zderzenie, straszliwą katastrofę z najokropniejszymi następ-
stwami. Widzieli już skutki zderzenia: poprzewracane wagony, zdruzgotane koła, głowy
ludzkie, obcięte nogi, oderwane ręce, rozbite walizy obryzgane krwią!
Nagle depesza. Nadeszła depesza z Zadkowic następującej treści: ,,Przed chwilą w sza-
lonym pędzie przez stację Zadkowice przeleciała lokomotywa, a w niej dwaj pasażerowie.
Jeden wygląda na %7łyda, drugi na popa. Obaj wymachiwali rękoma, nie wiadomo dlaczego.
Lokomotywa pomknęła w stronę Hajsyna.
Wtedy zakotłowało się na dobre. Jak to? %7łyd z popem w lokomotywie? Dlaczego razem? I
kim może być ów %7łyd? Gadu gadu i wkrótce stało się wiadome, że ów %7łyd był z Sobolewa.
Skąd ta pewność? Sobolewscy %7łydzi przysięgali, że widzieli na własne oczy Essigmachera
rozmawiającego z popem tuż obok odczepionego parowozu.
Jak to? Co ma wspólnego fabrykant octu z popem i po co stał przy lokomotywie? Opowia-
dano sobie o tym na lewo i na prawo, aż wieść dotarła do Sobolewa. Chociaż miasteczko nie
leżało zbyt daleko od stacji, to jednak, zanim cała ta historia przedostała się do Sobolewa,
treść jej zmieniła się nie do poznania. Każdy z osobna dodawał coś swojego... Więc gdy do-
tarła do domu Berka, nabrała tak strasznej treści, że biedna żona Berka zemdlała dziesięć razy
pod rząd i trzeba było wezwać lekarza.
Toteż wysypał się na stację tłum %7łydów z Sobolewa, niczym gwiazdy na niebie, i powstał
taki zgiełk, że sam naczelnik stacji musiał wydać rozkaz żandarmowi, aby oczyścił peron z
sobolewskich %7łydów.
Jeśli tak, to możemy śmiało opuścić stację i wrócić do naszego %7łyda i popa to znaczy na
pędzący parowóz. Aatwo powiedzieć: zobaczymy, co się dzieje na parowozie... Któż może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]