[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Devlin przemierzał ziemię, wpatrując się intensywnie w niebo.
Jak długo on tam może zostać? - Zastanawiała się Talia, przyciskając plecy do
samochodu, w razie gdyby pojawił się za nią.
Nagle Devlin wystrzelił dłoń w kierunku nieba. Zmiercionośna energia
wybuchła z jego dłoni, rozdzierając noc jak piorun.
Kiedy atak sięgnął celu, rozległ się okrzyk bólu.
Złapany przez płomienne czary, Saleel spadł z powrotem na ziemię, uderzając w
chodnik z brutalną siłą. Devlin w jednej chwili był na nim. Zakrzywiając swoje ostre
pazury, rzucił się na obnażone gardło Saleela.
Mimo, że jego ciało drżało od przechodzących przez nie impulsów elektrycz-
nych, Saleel był wystarczająco silny, aby wywinąć się z ataku Devlina. Wił się jak
wąż i zanurzył głęboko własne pazury w zdrowym ramieniu przeciwnika.
Okrzyk bólu Devlina niósł się echem przez pusty parking. Talia wzdrygnęła się
ze współczucia. Wiedziała, ile bólu musi doświadczać jej demon. Nigdy nie
Translate_Team
Translate_Team
Translate_Team
Translate_Team
Victoria Davies Anioły i demony 2 Interesy z demonami
Victoria Davies Anioły i demony 2 Interesy z demonami
Victoria Davies Anioły i demony 2 Interesy z demonami
Victoria Davies Anioły i demony 2 Interesy z demonami
okazywał słabości. Tylko coś ekstremalnego mogło wywołać jego reakcję.
Saleel szarpnął brutalnie pazurami, tnąc jeszcze głębiej. Devlin był zmuszony
odepchnąć się od niego, żeby się uwolnić, tym samym tracąc przewagę nad wrogiem.
Kiedy Devlin kuśtykał do tyłu, Saleel poniósł się na nogi. Spojrzał na
osłabionego przeciwnika, ale zamiast wykończyć go, wykorzystując swoją przewagę,
odwrócił się do Talii.
Talia cofnęła się o krok, kiedy czarne oczy skupiły się na niej. Automatycznie
otwierając swoje zmysły, zobaczyła jak jego myśli zmieniły kurs.
Jeśli szybko ją zabije, wyeliminuje konieczność walki. Devlin z pewnością nie
będzie kontynuował, kiedy ona będzie martwa. Nie byłoby powodu, a demony są
szczególnie wyrachowane. Robią tylko to, co jest dla nich najbardziej korzystne.
Saleel liczył na to, że jej śmierć zakończy walkę. Mógł ją zabić i uciec. W jego
umyśle nie było żadnego minusa. Cóż, poza jednym.
Talia wzdrygnęła się, kiedy wyczytała, w jaki sposób chciał przeciągać jej
śmierć. Ten nienormalny demon chciał naprawdę się tym napawać. Gdyby nie
Devlin, sprawiłby, że krzyczałaby godzinami. Saleel był jednak bardzo
pragmatycznym demonem. Przyjemność była dobra, ale do czasu. Kiedy jednak ceną
miało być jego własne bezpieczeństwo, był gotów odmówić sobie bardziej
sadystycznych pragnień.
Zrobił krok w jej kierunku, mimo że Talia wyjęła broń.
Bez wahania pociągnęła za spust. Demony poruszały się zbyt szybko, żeby
dłużej się na tym zastanawiać. Albo on, albo ona. Nie miała żadnych skrupułów,
zabijając, kiedy zależało od tego jej życie.
Pierwszy strzał trafił go w serce, ale w jego zmienionej demoniej formie, wąt-
piła, aby rana była czymś więcej, niż tylko zadrapaniem. Kiedy demon w pełni się
przemienił, jego skóra była jak zbroja.
Automatycznie skorygowała cel. Drugi strzał sięgnął jego gardła.
Saleel zasłabł, ale nie zatrzymał się.
Talia wycelowała w jego czoło i strzeliła. Naciskała spust raz za razem, aż nie
słyszała nic, poza bezużytecznym klikaniem pustego magazynku.
Jej atak nie zabił Saleela, ale ku jej zaskoczeniu, spowolnił go. Upuszczając
broń, wyjęła dwa sztylety ukryte w pochwach na nadgarstkach. Jeśli to był jej koniec,
nie odejdzie bez walki.
Jednakże, zanim Saleel do niej dotarł, Devlin wyłonił się z ciemności, niczym
anioł zemsty.
Jej pociski zwolniły Saleela na tyle, żeby drugi demon mógł dojść do siebie.
Devlin podbiegł do Saleela i wepchnął swoją poszarpaną pazurami rękę w jego plecy
w brutalnym ataku.
Saleel zamarł, wpatrując się w nią z zaskoczeniem.
Talia była równie oszołomiona, podnosząc się z pozycji bojowej. Zobaczyła jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]