[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aczkolwiek po jakimś czasie ataki nudności jakby nieco się uspokoiły. Leżała
skulona na podłodze i dziesiątki myśli przemykały jej przez głowę. Chance pojmał
Daniela, to pewne, natomiast Norton chciał wziąć za nią okup. Sama już nie
wiedziała, czym bardziej była zmartwiona, położeniem Daniela czy własnym. Kto
zapłaci okup za biedną guwernantkę bez grosza przy duszy? Za kobietę, która
zrujnowała reputację, uciekając z piratem?
Nagle do skołatanej głowy zaczynało docierać, że coś się zmieniło. Ruch
statku zdawał się inny, głosy załogi już nie tak pijane, jak wtedy, gdy Norton
wprowadzał ją na pokład. Słyszała szybkie kroki, okrzyki... Wtem drzwi kabiny
otworzyły się z łoskotem.
- Chodz tu, dziewko - warknął Norton. - Przydasz się nam na górze.
Silny wiatr smagnął Lucindę w twarz, kiedy wyszła na pokład. Przymknęła
oczy, porażona ostrym zimowym światłem, otworzyła je... i wstrzymała oddech.
Daleko na zachodzie majaczyło wybrzeże, ledwie cienka kreska na widnokręgu, a
wokół szary odmęt i tylko skrzypienie statku tnącego fale. Było w tym coś
podniecającego, co pozwalało wreszcie Lucindzie zrozumieć uwodzicielską,
nieodpartą siłę morza. Wciągnęła głęboko słone powietrze.
- Dochodzą nas, kapitanie - powiedział sternik z desperacją. -  Defiance" jest
szybsza od naszej  Saucy Helen".
Norton zaklął.
61
S
R
- Jak, do diabła, udało mu się ujść tym razem? Powiedziałem im przecież
dokładnie, gdzie go znajdą.
Lucinda odwróciła się gwałtownie. Istotnie,  Defiance" była tuż-tuż i zbliżała
się coraz bardziej z każdą sekundą. Można było oglądać niemal każdy szczegół
smoka na galionie. Na pokładzie stał Daniel. Czyżby ten obok to Owen Chance?
Lucinda zaśmiała się w głos.
Norton już uniósł rękę, chciał ją uderzyć, ale ktoś z załogi krzyknął
przerazliwie, rozległ się potworny trzask i główny maszt runął. Statek zadrżał, w
jednej chwili stracił prędkość.  Defiance" była obok, tak blisko, że można było
przeskoczyć z pokładu na pokład.
Norton z nożem w dłoni rzucił się ku Lucindzie, ale była szybsza, zrobiła
unik, śmignęła obok łotra i ukryła się za stertą skrzyń.
Rozległy się strzały. Lucinda skuliła się, ukryła głowę w ramionach i modliła
się cicho.  Saucy Helen" znowu zadrżała, to  Defiance" uderzyła w jej burtę przy
abordażu. Rozpoczęła się walka, ale ludzie Nortona nie mieli żadnych szans
przeciwko dobrze wyszkolonej załodze Daniela i żołnierzom Owena. Lucinda
wychyliła głowę zza skrzyń i zobaczyła, że Norton osuwa się na pokład trafiony w
pierś. Zasłoniła oczy.
- To za dobra śmierć dla niego - usłyszała obok siebie jakiś głos i po chwili
była już w ramionach Daniela.
Otulił ją opończą i zaczął się dopytywać:
- Nie zrobił ci krzywdy, Lucy? Powiedz prawdę. Jeśli któryś z tych ludzi tknął
cię choćby palcem, zabiję...
- Nie, nie. Nic mi nie jest. - Zmiała się i płakała. - Mnie zmogła choroba
morska, a oni byli zbyt pijani... Och, Danielu, myślałam, że Chance cię aresztował.
Taka jestem szczęśliwa, że cię widzę.
- Wybacz strzelaninę, ale widziałem, że się skryłaś, więc pomyślałem, że
możemy zaryzykować.
62
S
R
- To nie wszystko - szepnęła. - Kocham cię.
Daniel chciał coś powiedzieć, lecz zanim wymówił słowo, zbliżył się Owen
Chance.
- Pani Melville. - Skłonił głowę. - Nic się pani nie stało? Wszystko dobrze?
- Znośnie. Dziękuję. - Lucinda stłumiła śmiech. Cóż za dworne powitanie,
niby na przyjęciu.
- Cieszę się. Norton nie żyje, jego załoga poddała się. Topsham odprowadzi
statek do Felixtowe. Rozumiem, że Holroyd obejmie dowództwo na  Defiance" pod
twoją nieobecność, de Lancey?
Daniel skinął głową. Lucinda czuła, że tych dwóch coś sobie przekazuje,
posłanie, którego nie rozumiała.
- Lucindo, kochanie, muszę wyjaśnić pewne sprawy z Chance'em. Może
zeszłabyś teraz do kabiny?
Zadrżała.
- Nie, zostanę tutaj.
Daniel pocałował ją i odszedł śpiesznie, a ona obserwowała, jak żołnierze
sprawnie zakuwają piratów w łańcuchy, jeden obok drugiego, rządkiem na
pokładzie, w oczekiwaniu na areszt, jak tylko  Saucy Helen" dotrze do portu.
 Defiance" odpłynęła, znikając jej wkrótce z oczu, ale Daniel został na  Saucy
Helen". Ciekawe, jak doszedł do porozumienia z Owenem? Lucinda była zbyt
zmęczona i zbyt szczęśliwa, by się nad tym zastanawiać. Wystarczyło jej przyglądać
się temu urodzonemu żeglarzowi, jak przejmuje komendę nad statkiem, jak pięknie
nad nim panuje. Był w swoim żywiole, to pewne.
Wpłynęli wkrótce do Felixtowe. Więzniowie zostali zabrani prosto do aresztu,
a na nabrzeżu czekał już powóz z Kestrel Court. Lucinda podniosła się i dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że przemarzła do szpiku kości. Wcześniej, uszczęśliwiona,
nie czuła zimna.
63
S
R
Skoro Daniel wyjaśnił swoje sprawy, a najwyrazniej musiał wyjaśnić, będą
mogli razem wrócić do Kestrel Court. Niebawem do dworu mieli zjechać Rebeka i
jej mąż Lucas. Lucindzie żywiej zabiło serce. Rebeka od lat nie widziała Daniela,
teraz wreszcie się spotkają. Mieli sobie tyle do opowiedzenia...
Właśnie podszedł do niej, by sprowadzić ją na nabrzeże, a ona uśmiechnęła się
promiennie. Cała miłość była wypisana na jej twarzy, ale Lucinda ani dbała, że ktoś
może to widzieć.
Daniel odpowiedział uśmiechem. Tuż za nim szedł Owen Chance, a dalej
trzech jego ludzi.
Coś tu było nie tak. Uśmiech zniknął z twarzy Lucindy. Popatrzyła na Daniela,
na Owena, na czekających żołnierzy.
- Daj mi moment - zwrócił się Daniel do Owena, po czym ujął dłonie Lucindy.
Owen tymczasem cofnął się, dając znak żołnierzom, by i oni odstąpili na stronę.
W jednej chwili pojęła wszystko. Zniknęło szczęście, odleciało uniesienie,
przepadła radość. Zawładnął nią straszliwy smutek.
- Nie - zawołała, zanim Daniel zdążył powiedzieć cokolwiek. - Nie. -
Wydawało się jej, że woła głośno, ale z gardła dobył się ledwie cichy szept.
Twarz Daniela była szara, zmęczona. Miała ochotę wziąć go w ramiona,
przytulić, pocieszyć, ale nie była w stanie.
- To był jedyny sposób, żeby cię ratować, Lucy. Przykro mi. Muszę cię
opuścić. Znowu zawiodłem, ale dałem Owenowi słowo.
- Nie mów tak - zaprotestowała gorąco. - Nie mów, że mnie zawiodłeś.
Ratowałeś moje życie kosztem własnego. Czy mógłbyś mi ofiarować więcej?
- Zajmiesz się Allendale - mówił Daniel. - To już postanowione. - Objął ją. -
Kocham cię, Lucy. Zawsze będę cię kochał. Jesteś teraz moją żoną, opiekuj się
Allendale. I chociaż muszę odejść, to jestem cały czas z tobą.
Ukryła głowę na jego piersi.
64
S
R
- Nie - szepnęła. - To nie w porządku. Nie mogą cię traktować jak przestępcy.
Pomogłeś im przecież.
- Popełniłem wiele złych rzeczy i koniec końców tylko to się liczy. -
Pocałował jej włosy. - A teraz już czas na mnie.
Widziała, jak mu trudno. Pewnie była to najcięższa chwila w jego życiu.
Rozumiała jedno: musi mu pomóc. Patrzyła, jak żołnierze zakuwają Daniela w
łańcuchy i sprowadzają ze statku. Została sama. Nie pamiętała potem, jak zeszła z
pokładu, w każdym razie na nabrzeżu czekała już na nią Sally Kestrel, by zabrać do
domu. Księżna otuliła ją opończą i usadowiła w powozie. Lucinda była jej
wdzięczna, że wstrzymuje się od rozmowy. Być może pózniej będzie mogła
opowiedzieć księżnej, jak się czuje i co dalej zamierza. Księżna na pewno zrozumie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl