[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Znalazł sobie miejsce w kącie tarasu sąsiadującego z salą restauracyjną, skąd
mógł przez okno obserwować recepcję. Zamówił dwa podwójne koniaki, żeby się
rozgrzać. Postanowił czekać tam na przyjazd Evy.
Coś mu podpowiadało, że gdyby tylko spózniła się na samolot, do tej pory
pewnie by zadzwoniła. Zrobiłaby to samo, gdyby znów przydarzyły się jakieś
kłopoty z fałszywym paszportem. W każdym wypadku, czy to ze względu na
paszport, wizę, bilety, czy cokolwiek innego, powinna była zadzwonić.
Przecież nikt jej już nie ścigał. Wszystkie zbiry zostały albo wyłączone z gry,
albo przekupione.
Kolejne porcje koniaku na pusty żołądek sprawiły, że zaszumiało mu w gło-
wie, toteż zamówił mocną gorącą kawę, żeby się otrzezwić.
Wrócił do pokoju dopiero po zamknięciu baru. W Rio była już ósma rano, po-
konując więc psychiczne opory, zadzwonił do ojca Evy, Paulo, którego spotkał do
tej pory dwukrotnie. Eva przedstawiła go jako kanadyjskiego klienta, a zarazem
przyjaciela. Patrick doskonale wiedział, ile biedny profesor musiał wycierpieć,
doszedł jednak do wniosku, że nie ma innego wyjścia. Powiedział, że przebywa
obecnie we Francji i musi przedyskutować pewne szczegóły ze swą brazylijską
prawniczką, której nigdzie nie może znalezć. Przeprosił, że zakłóca profesorowi
spokój, oświadczył jednak, że chodzi tu o bardzo ważną i pilną sprawę. Paulo po-
czątkowo w ogóle nie chciał rozmawiać, ale uderzyło go, że tajemniczy przyjaciel
bardzo dużo wie o jego córce.
Przyznał więc, że Eva musi być w Londynie, bo w sobotę rano dzwoniła do
niego stamtąd, z hotelu. Nic więcej jednak nie wiedział.
Patrick odczekał dwie koszmarnie długie godziny i zadzwonił do Sandy ego.
 Zniknęła  wyznał z bólem, starając się nie okazywać przerażenia.
349
Adwokat także nie miał od niej żadnych wiadomości.
Przemierzał ulice Aix przez trzy dni, łażąc tu i tam bez celu. Sypiał o najróż-
niejszych porach, nic nie jadł, raczył się koniakiem i mocną kawą, dzwonił do
McDermotta i niepokoił biednego Paulo ciągłymi telefonami. Miasto całkowicie
straciło dla niego urok. Kiedy był sam w pokoju, szlochał nad swym złamanym
sercem, a kiedy chodził samotnie po ulicach, przeklinał pod nosem tę kobietę,
którą nadal kochał do szaleństwa.
Recepcjoniści hotelu patrzyli na niego z coraz większą podejrzliwością. Po-
czątkowo rozpytywał regularnie, czy nie ma dla niego jakichś wiadomości, ale
pózniej przemykał przez hol, ledwie pozdrawiając ich skinieniem głowy. Przestał
się golić, zaczynał przypominać włóczęgę. No i pił zdecydowanie za dużo.
Wymeldował się po trzech dniach pobytu, oznajmiwszy, że wraca do Ameryki.
Poprosił najbardziej zaprzyjaznionego recepcjonistę o zachowanie listu w zakle-
jonej kopercie, na wypadek, gdyby pani Miranda się jednak pojawiła.
Poleciał do Rio, choć sam nie umiał powiedzieć, w jakim celu. Zdawał sobie
sprawę, że choć Eva była bardzo przywiązana do rodzinnego miasta, to z pew-
nością tu jej nie znajdzie. Była zbyt sprytna na to, aby tam wracać. Doskonale
wiedziała, gdzie może się ukryć, jak bezustannie przenosić pieniądze z jednego
banku do drugiego i jak je wydawać, żeby nie zwracać niepotrzebnie uwagi.
Wiele skorzystała z udzielonych lekcji. A Patrick przybliżał jej ze szczegółami
trudną sztukę zachowania bezpieczeństwa w roli zbiega. Dlatego też był teraz
pewien, że nikt jej nie odnajdzie, dopóki ona sama do tego nie dopuści.
Przeżył tragiczne spotkanie z Paulo, podczas którego wyznał mu całą praw-
dę. Profesor na jego oczach niemalże postarzał się o kilka lat. Płakał i przeklinał
Patricka za sprowadzenie jego ukochanej córki na drogę przestępstwa. Ten zaś,
zdecydowawszy się na szczerą rozmowę w przypływie skrajnej desperacji, nie
odniósł z niej najmniejszych korzyści.
Mieszkał w podrzędnych hotelikach niedaleko budynku, w którym niegdyś
Eva mieszkała, chodził w kółko tymi samymi ulicami i zaglądał ludziom w twa-
rze. Nieoczekiwanie role się odmieniły. Nie był już ofiarą, lecz myśliwym, do
tego pozostajÄ…cym w rozpaczy.
Ale w głębi duszy wcale nie liczył na to, że gdziekolwiek dostrzeże znajomą
postać, bo przecież on sam nauczył Mirandę, jak należy ukrywać swoje rysy.
Wreszcie skończyły mu się pieniądze, zadzwonił więc do Sandy ego z pokor-
ną prośbą o pożyczenie pięciu tysięcy dolarów. McDermott zgodził się natych-
miast, zaproponował nawet większą sumę.
Lanigan poddał się po miesiącu. Kupił bilet na autobus i ruszył w długą podróż
do Ponta Pora.
Przez całą drogę się zastanawiał, czy sprzedać dom i samochód, za które łącz-
350
nie mógł uzyskać około trzydziestu tysięcy dolarów, czy też zamieszkać tam i zna-
lezć sobie jakieś zajęcie. Ostatecznie przeważyła chęć pozostania w drugiej oj-
czyznie, w tym uroczym, niewielkim miasteczku, z którym czuł się już związany.
Mógł podjąć pracę nauczyciela jeżyka angielskiego i wrócić do spokojnego try-
bu życia przy Rua Tiradentes, gdzie bosonodzy chłopcy zawsze tak samo kopali
piłkę na chodnikach.
No bo dokąd miałby jeszcze podróżować? Jego wielka przygoda dobiegła koń- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl