[ Pobierz całość w formacie PDF ]

talii włosy spływały jej po ramionach. Przyglądała się czujnie Tobasowi.
 Dzień dobry  powiedział, starając się usilnie wyglądać nieszkodliwie. 
Jestem Tobas z Telven, coś w rodzaju czarnoksiężnika.
 Ja nazywam się Karanissa z Gór; jestem wiedzmą. Czy Derry, to znaczy
Derithon, cię przysłał?
 Nie. Ee, jeśli pozwolisz mi wejść na chwilę, spróbuję ci to wyjaśnić.
Karanissa zawahała się. %7łołądek Tobasa nagle głośno zaburczał, więc
Tobas powiedział:
 No i może masz coś do jedzenia?
Samozwańcza wiedzma uśmiechnęła się i skinęła głową.
 Tędy.
Poprowadziła go jednym z bocznych korytarzy, przez niewielkie drzwi do
pierwszego miejsca, jakie widział po tej stronie gabinetu, które nadawało
się bardziej dla ludzi niż demonów, cichego, pozbawionego okien i
oświetlonego pochodniami pokoju wyłożonego futrami, z chorągwiami na
ścianach, umeblowanego składanymi, wyściełanymi wełnianą tkaniną
fotelami. Karanissa zajęła jeden z nich, drugi wskazała Tobasowi. Gdy już
ostrożnie usiadł, klasnęła w ręce.
97
Lawrence Watt Ewans - Jednym Zaklęciem
Tobas poczuł ruch powietrza i poruszył się niepewnie w fotelu.
 Przynieś nam coś do jedzenia i picia  rozkazała Karanissa, chociaż
Tobas nie widział nikogo.  Czy masz na coś szczególnego ochotę? 
zapytała go.
 Nie  powiedział.  Nie sprawiaj sobie kłopotu. Jestem tak głodny, że
zjem prawie wszystko.
 No to ostry ser, świeży chleb, najlepsze czerwone wino, jakie zostało 
no, i jabłka.
Powietrze znów się poruszyło, a potem zapanował spokój.
 Mów dalej  powiedziała Karanissa skupiając uwagę na Tobasie.
 Ee  rzekł  nie wiem, od czego zacząć.
 Od tego, jak się tu dostałeś  podsunęła.
 Przez gobelin  odparł Tobas.  Chciałem go wygładzić i musiałem zrobić
krok naprzód, a potem nie potrafiłem wyjść.
 To jest mi aż nazbyt dobrze znane! Derry zostawił mnie tu, żeby coś
sprawdzić i od tej pory nie potrafię stąd wyjść.
Tobas, którego nastrój zaczął się już poprawiać, ponownie popadł w
przygnębienie; czyżby on także miał tu zostać na całą wieczność?
Może jednak nie; tajemniczemu Derry'emu czy też Derithonowi udało się
jakoś stąd wydostać.
 Przepraszam, ale czy mógłbym cię spytać, kto to jest Derithon?
 Nie wiesz?  Zaskoczenie wiedzmy wydawało się szczere.  Nigdy nie
słyszałeś o czarnoksiężniku Derithonie Magu?
 Obawiam się, że nie  przyznał Tobas.
 To jest jego zamek, sam go wyczarował. I zrobił gobelin, przez który tu
weszłam, a także, mam wrażenie, i ty. Jeśli nie wydarzyło się coś
strasznego, powinien wisieć w tajnym pokoju w jego drugim zamku, który
według moich ostatnich wiadomości przelatywał nad górami środkowego
Ethshar. Ale było to jakiś czas temu.
Gdy to powiedziała, Tobasa ogarnęło dziwne przeświadczenie. Przez chwilę
nie chciał w nie uwierzyć, ale w końcu miał nieomal pewność. Z początku
myślał, że ona i Derithon byli poszukiwaczami przygód, którzy
przypadkiem wpadli na  albo raczej przez  gobelin, ale teraz sądził, że
jest inaczej. Poszukiwacz przygód nie uważałby zamku za swoją własność.
A latający zamek leżał pusty od wieków.
 Pani Karanisso, przepraszam, ale jak długo pani tu przebywa?  zapytał.
 Nie ma pojęcia   odparła z irytacją.  Wygląda na to, że całe wieki, ale
chyba nie tak długo, jak sobie wyobrażam, siedząc zamknięta tu w
samotności, a nie ma tu ani nocy, ani dni, więc po prostu nie wiem. A o co
chodzi? Czy ty wiesz?
 Powiedziała pani, że gdy tu przybyła, drugi zamek Derithona jeszcze
latał.
 Oczywiście!  Tobas znów ją zbił z tropu.  A teraz nie lata?
 Nie, i to już od bardzo dawna, i obawiam się, że Derithon zginął, gdy
zamek spadł. Przynajmniej myślę, że to był on; razem z moim
towarzyszem znalezliśmy ciało obok gobelinu, więc musiało należeć do
niego.
 Derry nie żyje?  patrzyła na niego z otwartymi z zaskoczenia ustami.
98
Lawrence Watt Ewans - Jednym Zaklęciem
 Tak mi się wydaje; nie mogę być pewien, że to on.  Ton Tobasa był
przepraszajÄ…cy.
 A jak wyglądał ten nieboszczyk? Nie, nie mów. Powiedziałeś, że zamek
nie latał już od dawna? W takim razie ile czasu  miesiące? lata?
 Co najmniej lata.
 Bogowie, ile czasu ja tu siedzę? Którego dziś mamy?
 Hm... zaraz, zaraz... czternastego %7łniw, a może już piętnastego; nie
wiem, ile czasu już tu jestem.
 Którego roku, idioto?  zawołała Karanissa.
 Pięć tysięcy dwudziestego pierwszego według rachuby ethsharyjskiej.
Patrzyła na niego w osłupieniu, a potem zapytała:
 Czy to dowcip? Robisz sobie ze mnie żarty? Derry też.
Zaskoczony Tobas odpowiedział:
 Oczywiście, że nie.
 Był dwudziesty siódmy dzień %7łółtych Liści cztery tysiące siedemset
sześćdziesiątego roku Ludzkiej Mowy, gdy Derry i ja przyszliśmy tu, żeby
spędzić wieczór we dwoje! Czy próbujesz mi wmówić, że siedzę tu i
czekam na tego drańskiego czarnoksiężnika przez czterysta pięćdziesiąt
dziewięć lat?  Poderwała się z fotela i ostatnie słowa wykrzyczała
Tobasowi w twarz.
Tobas po prostu patrzył na nią niezdolny wymyślić żadnej odpowiedzi.
Po chwili wiedzma opadła na fotel i przez dłuższy czas patrzyła w sufit.
 Derithonie z Helde  oznajmiła, potrząsając pięścią w powietrzu 
gdybyś nie był już martwy, zabiłabym cię za to, w coś mnie wpakował!
ROZDZIAA 20
Gdy tak siedzieli patrząc na siebie, w drzwiach pojawiła się taca. Wpłynęła
do pokoju, jak gdyby nie ważyła nic i tylko unosiła się w powietrzu niczym
opadający jesienny liść. Karanissa oderwana w ten sposób od swego
gniewu chwyciła ją i podała Tobasowi.
Na tacy znajdowało się dokładnie to, co zamówiła. Po chwili wahania
Tobas nabrał sobie wielką porcję; był równie głodny w tym niesamowitym
zamku nie z tego świata, jak w górach Dwomoru.
Wino okazało się kiepskie  bardzo kwaśne i ze zgrzytającym w zębach
osadem, ale czego można się spodziewać po czterystu latach. Tobas był
zbyt dobrze wychowany  i zbyt niepewny siebie  żeby poskarżyć się
gospodyni. Chleb i jabłka były świeże i smaczne, a ser tylko odrobinę
przejrzały.
Gdy już się oboje najedli i nieco uspokoili, zdecydowali, że najpierw
Karanissa opowie całą swoją historię, a potem Tobas! Nie będą sobie
przerywać pytaniami i w ten sposób unikną zamieszania.
Karanissa stwierdziła, że jej opowiadanie będzie bardzo krótkie i proste.
Wkrótce po ukończeniu stażu i wysłaniu do wojska jako wiedzma
wojskowa poznała Derithona, który wtedy miał około dwustu albo trzystu
lat i był w zasadzie na emeryturze, ale nadal brał udział w misjach
specjalnych i szkolił nowych czarnoksiężników na potrzeby wojska. Zostali,
jak to określiła, dobrymi przyjaciółmi, ale nie zamierzali się pobrać z uwagi
99
Lawrence Watt Ewans - Jednym Zaklęciem
na dwieście lat różnicy między nimi, niewspółmierność rang  Derithon był
generałem w rezerwie, a ona zaledwie porucznikiem  i zwykłe trudności
związane z zawieraniem związków małżeńskich przez magów z różnych
szkół.
Tobas nie zdawał sobie sprawy z istnienia takich trudności, ale nic nie
powiedział.
Karanissa opowiadała, że razem mile spędzali czas, a Derithon załatwił jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl