[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przez Pytiê. Ta kobieta jest Pyti¹.
Mandraki w tym czasie podnosił Dorian, a Grigoris pomagał
wstaæ ojcu.
 Najwy¿szy czas wynieSæ siê st¹d  mrukn¹Å‚ Indy i oddaliÅ‚ siê.
Za teatrem skrêciÅ‚ w dró¿kê prowadz¹c¹ do stajni. BiegÅ‚ najszybciej,
jak mógÅ‚. Z ka¿dym krokiem czuÅ‚ ból w rannym udzie. Opary nie po-
mogÅ‚y ani jego nodze, ani ¿ebrom. Dró¿ka koñczyÅ‚a siê przy magazy-
nie. Indy pobiegÅ‚ przez trawiast¹ polankê w stronê stajni. PrzeszedÅ‚
wzdÅ‚u¿ boksów i wybraÅ‚ konia, o którym Dorian powiedziaÅ‚a, ¿e jest
najsilniejszy i najszybszy. Zarzucił na niego siodło, ale w tym momencie
koñ stan¹Å‚ dêba, zrzucaj¹c siodÅ‚o i prawie tratuj¹c Indy ego.
PoSpiesznie wyszedł z boksu.
 Wypróbujê ciê innym razem.
Nastêpny boks byÅ‚ pusty, ale w kolejnym staÅ‚ koñ, na którym
Indy ju¿ jexdziÅ‚. Szybko osiodÅ‚aÅ‚ rumaka i miaÅ‚ go dosi¹Sæ, gdy do-
strzegÅ‚ Mandrakiego. KierowaÅ‚ siê w jego stronê i niósÅ‚ na rêkach
Dorian. MógÅ‚by przejechaæ obok nich, ale Mandraki byÅ‚ prawdopo-
dobnie uzbrojony.
Zakl¹Å‚ pod nosem i zawróciÅ‚ konia do boksu, zdj¹Å‚ z niego sio-
dÅ‚o i poÅ‚o¿yÅ‚ siê na ziemi. Kilka sekund póxniej do stajni wpadÅ‚
Mandraki.  Trzymaj siê z dala od tego boksu  poleciÅ‚ mu w my-
Slach Indy. Zamkn¹Å‚ oczy, gdy usÅ‚yszaÅ‚ trzeszczenie drzwi. To w s¹-
siednim boksie, tym pustym. Mandraki uÅ‚o¿yÅ‚ Dorian na kupie siana.
 Dorian, obudx siê. Musimy iSæ.
Indy usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚oSne klepniêcie, potem drugie.
 A niech to, Dorian. Co siê z tob¹ dzieje?
Dorian zamrugała oczami, gdy poczuła mocne uderzenie w po-
liczek, potem nastêpne. Nie wiedziaÅ‚a, gdzie siê znajduje. Wreszcie
ujrzaÅ‚a twarz Alexa. RozejrzaÅ‚a siê wokoÅ‚o.
 Co ja robiê w tej stajni? Och, moja gÅ‚owa  delikatnie dotknê-
Å‚a guza w okolicy skroni.
 Wszystko xle poszło. Co ty robiłaS w oparach? MiałaS prze-
cie¿ pójSæ ze mn¹.
 PoszÅ‚am, ale po tym nie wiem, co siê staÅ‚o.
 Có¿, król siê wydostaÅ‚ i wie, ¿e próbowano go zabiæ  powie-
dziaÅ‚ Mandraki.  Czy Jones popchn¹Å‚ go?
$!
 Nie wiem  odpowiedziała Dorian.  Nie widziałam. Starałam
siê tylko stamt¹d wydostaæ& Mamy kÅ‚opoty?
Mandraki potrz¹sn¹Å‚ gÅ‚ow¹.
 Nie. Król mySli, ¿e to Doumas próbowaÅ‚ go zabiæ. A on nie
¿yje. SpadÅ‚.
 A wiêc jesteSmy bezpieczni.
 Nie, dopóki po sobie nie posprz¹tamy  powiedziaÅ‚ Mandraki.
 Musimy dziaÅ‚aæ szybko.
 Co masz na mySli?
Mandraki zmarszczyÅ‚ brwi, zdziwiony jej nagÅ‚¹ têpot¹.
 Musimy pozbyæ siê Jonesa i jego przyjaciół. Potem, gdy ju¿ to
zaÅ‚atwimy, zamierzam osobiScie zaj¹æ siê tymi dwoma idiotami, oj-
cem i synem. Mo¿e wiesz, co oni tam robili?
OdwróciÅ‚a gÅ‚owê.
 Nie wiem.
 KtóregoS dnia ten starszy powiedziaÅ‚ mi, ¿e Jones ciê Sledzi.
Po co miaÅ‚by interesowaæ siê moimi sprawami? Albo raczej twoimi?
Mandraki zawsze tolerowaÅ‚ jej romanse z mÅ‚odszymi mê¿czy-
znami, dopóki uwa¿aÅ‚, ¿e nie trwaj¹ zbyt dÅ‚ugo. Wtedy koñczyÅ‚ je
po swojemu. Jones nie bêdzie stanowiÅ‚ wyj¹tku, wiedziaÅ‚a to. Ona
jednak chciaÅ‚a go ¿ywego. W jakiS sposób musi wykoÅ‚owaæ Man-
drakiego. Miała wobec Jonesa inne plany.
 Jedx sam, Alex. Pole¿ê tu chwilê i odpocznê.
 JesteS pewna?
W tym momencie usÅ‚yszaÅ‚a sapniêcie.
 Co to było?  zapytał Mandraki. Wstał i otworzył drzwiczki
od boksu.
SÅ‚oma i kurz zaczêÅ‚y dra¿niæ Indy ego. PoczuÅ‚ krêcenie w no-
sie, wstrzymaÅ‚ oddech. PróbowaÅ‚, jak mógÅ‚, powstrzymaæ kichniê-
cie, na które mu siê zbieraÅ‚o. Mandraki byÅ‚ tu¿ obok i z pewnoSci¹
by go usłyszał. Pomimo całego wysiłku spazmatycznie odchylił gło-
wê i kichn¹Å‚ w rêkaw.
 A niech to!  zakl¹Å‚ w mySlach. Drzwiczki od s¹siedniego boksu
z trzaskiem siê otworzyÅ‚y. Indy znieruchomiaÅ‚, czekaÅ‚. W polu jego
widzenia pojawiÅ‚a siê dÅ‚oñ. PoklepaÅ‚a po nozdrzach konia stoj¹cego
nad nim. JeSli Mandraki otworzy drzwi, to go ujrzy. Nie ma ¿adnej
w¹tpliwoSci.
 Co jest, malutki, przeziêbiÅ‚eS siê?
$"
Dziêki Bogu. PomySlaÅ‚, ¿e to koñ.
 Nie wygl¹dasz za dobrze  Mandraki cofn¹Å‚ siê.
RadoSæ Indy ego byÅ‚a krótkotrwaÅ‚a. Prawie natychmiast zaczê-
Å‚o mu siê zbieraæ na nastêpne kichniêcie.  Szybko. Wychodx st¹d 
po cichu rozkazaÅ‚ Mandrakiemu, gdy ten siodÅ‚aÅ‚ konia w s¹siednim
boksie. Wreszcie, po jednej z najdÅ‚u¿szych minut w swoim ¿yciu,
Indy usłyszał, jak Mandraki wyprowadził konia z boksu.
 Na pewno dobrze siê czujesz?  zapytaÅ‚ Dorian.
 Tak. Przyjadê za kilka minut.
Kiedy tylko Mandraki odjechaÅ‚, Indy gÅ‚oSno kichn¹Å‚. PoczuÅ‚ siê
tak dobrze, ¿e a¿ siê uSmiechn¹Å‚. Ale chwilê póxniej jego uSmiech
znikn¹Å‚.
 Kto tu jest?
Strach przed Mandrakim byÅ‚ tak du¿y, ¿e zapomniaÅ‚ o Dorian.
 Nikt.
 Jones! To ty?
Gdy wstawaÅ‚, dotkn¹Å‚ swego pasa i ¿aÅ‚owaÅ‚, ¿e stra¿nicy zabrali
mu jego bicz. Do Dorian niew¹tpliwie trzeba byÅ‚o zbli¿aæ siê z ostro¿-
noSci¹. OtworzyÅ‚ drzwiczki do jej boksu i spojrzaÅ‚ na ni¹. ZdawaÅ‚o mu
siê, ¿e patrzy na jadowitego paj¹ka. Le¿aÅ‚a na boku, podpieraj¹c gÅ‚o-
wê rêk¹. Nie widziaÅ‚ przy niej ¿adnej broni. Nie zamierzaÅ‚ jednak spusz-
czaæ jej z oka.
UsiadÅ‚a, przejechaÅ‚a rêk¹ po wÅ‚osach. Trochê siana opadÅ‚o jej
na ramiona.
 Podejdx tu  odezwaÅ‚a siê cichym, gardÅ‚owym gÅ‚osem. Jesz-
cze kilka dni temu głos ten był uwodzicielski. Teraz brzmiał Smier-
cionoSnie.
Nie ruszyÅ‚ siê. Nie wypowiedziaÅ‚ ani sÅ‚owa. Jej spojrzenie za-
praszało go do wejScia.
 SłyszałeS, co powiedziałam królowi, gdy byliSmy w oparach?
 zapytała.
 Słyszałem tłumaczenie.
 Co mówiłam?  otworzyła szeroko swe ciemne oczy i wpa-
trzyÅ‚a siê w niego.
Nie był pewien, czy ona rzeczywiScie nie wie, czy po prostu
sprawdza go. Powtórzył jej to, co Panos powiedział królowi.
 OstrzegÅ‚am go przed niebezpieczeñstwem  powiedziaÅ‚a Do-
rian.  Widzisz, sprzeciwiÅ‚am siê Alexowi.
 Czy¿by?
 UratowaÅ‚am królowi ¿ycie, Indy. Ty byS go zabiÅ‚.
$#
 Twój przyjaciel chciaÅ‚, ¿ebym to zrobiÅ‚  odparÅ‚ Indy.  Teraz
chce zabiæ mnie i moich przyjaciół.
 Mogê ci pomóc.
PokrêciÅ‚ gÅ‚ow¹.
 Nie ufam ci, Dorian. Zbyt wiele o tobie wiem.
Jej wzrok zdawaÅ‚ siê wbijaæ w niego.
 O czym ty mówisz?
 O twoim byÅ‚ym kochanku, nazywaÅ‚ siê Farnsworth. ZabiÅ‚aS go
i jego brata. Kto wie, ilu jeszcze.
 Nie zrobiłam tego.
 Idê  wyszedÅ‚ z boksu i przeszedÅ‚ do s¹siedniego. Gdy siodÅ‚aÅ‚
konia, Dorian stanêÅ‚a w wejSciu.
 Nie zawsze robiÅ‚am dobre rzeczy, Indy  powiedziaÅ‚a miêk-
kim gÅ‚osem.  PozwalaÅ‚am Alexowi manipulowaæ sob¹. Ale to ju¿
siê skoñczyÅ‚o. Przysiêgam. Mogê pomóc ci wydostaæ od niego two-
ich przyjaciół. Udowodniê ci, ¿e nie jestem taka, za jak¹ mnie bie-
rzesz.
 Dziêki, ale sam siê tym zajmê.
 Je¿eli pójdziesz do hotelu, zostaniesz zabity  powiedziaÅ‚a
trzexwo.  Alex tylko na to czeka. Nie zabije ich, dopóki nie dosta-
nie ciebie. Oni s¹ jego przynêt¹. JeSli chcesz ¿yæ, poczekaj do rana.
Ukryj siê. Przyprowadzê twoich przyjaciół o w pół do dziewi¹tej do
Swi¹tyni.
ZastanowiÅ‚ siê. W sprawie hotelu miaÅ‚a prawdopodobnie racjê.
Były niewielkie szanse na wydostanie Shannona i Conrada.
 WczeSniej.
 Nie. Ósma trzydzieSci. B¹dx punktualnie.
Indy wiedziaÅ‚ z rozkÅ‚adu w szafce Dorian, ¿e opary zaczn¹ siê
wydobywaæ o ósmej trzydzieSci osiem. Co ona, do diabÅ‚a, tym ra-
zem knuje? Ale jaki ma wybór?
Chocia¿ Dorian byÅ‚a najmniej godn¹ zaufania osob¹, jak¹ znaÅ‚,
w tym momencie jej pomoc wydawaÅ‚a siê jedyn¹ mo¿liwoSci¹.
 Bêdê tam.
$$
20. Nowe wzniesienie
MgÅ‚a niczym stosy Swie¿o Sciêtej weÅ‚ny okrywaÅ‚a ruiny. Panos
widziaÅ‚ tylko niewyraxne ksztaÅ‚ty drewnianej chaty, w której spêdziÅ‚
noc. OdwróciÅ‚ siê od niej ze wstrêtem. Pomimo mgÅ‚y miaÅ‚ pewnoSæ,
¿e Belecamus  Pytia przybêdzie tu wkrótce. Opary bêd¹ dziaÅ‚aÅ‚y na [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl