[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest sielankÄ…. Z pozoru...
Po tym, jak poprosiła go, aby był cierpliwy, Lance ani razu nie próbował się
do niej zbliżyć. Obawiała się, że zraziła go do siebie na zawsze. A jeśli nigdy jej już
nie zapragnie? Jeśli poszuka u innej kobiety tego, czego nie daje mu żona? Czy
powinna przejąć inicjatywę? Pragnęła jego miłości, ale on zdawał się jej pragnień
nie podzielać.
Wiedziała, że jej mąż ma umysł zajęty czymś innym. Od momentu zniknięcia
ze szpitala Corinne nie dawała znaku życia. Nie odezwała się nawet do Geoffa.
109
S
R
Andrea wiedziała, że dopóki czegoś się o niej nie dowiedzą, zawsze będzie dręczył
ich niepokój.
Nigdy o niej nie rozmawiali. Już samo to budziło podejrzliwość Andrei.
Czasami, gdy Lance nie wiedział, że na niego patrzy, widziała na jego twarzy wyraz
troski.
- Zrobię teraz badanie USG. Jeśli będziemy mieli szczęście, dowiemy się, czy
to chłopiec, czy dziewczynka. Nie zawsze jednak dziecko chce w tym względzie
współpracować.
Lance stanął obok niej i ujął ją za rękę.
- To jest to, ma belle.
Skinęła głową. Ogrywał swoją rolę tak dobrze, że czasami zapominała, że ich
małżeństwo jest jedynie udawane. Uniósł jej dłoń i pocałował ją. Nie potrafiła
powstrzymać uczucia błogości, jakie ją ogarnęło.
- Czujesz siÄ™ przejÄ™ta, chérie?
- %7łyłam dla tej chwili - wyznała mu.
- Podobnie jak ja.
Lekarz odsłonił jej brzuch i dostrzegła, że Lance przygląda mu się z uwagą.
Jakie to dziwne, że widzi ją teraz prawie nagą, podczas gdy ani razu jeszcze
nie byli w bardziej intymnej sytuacji.
W ostatnich tygodniach zaczęła tyć i wydawało jej się, że staje się przez to
mniej atrakcyjna.
Lekarz zaczął przesuwać sondą po brzuchu, wpatrując się w ekran. Andrea nie
mogła doczekać się werdyktu.
- Wszystko w porządku, doktorze? - usłyszała nad głową zaniepokojony głos
Lance'a.
Wiedziała, że cierpliwość nie jest jego najmocniejszą stroną. Był człowiekiem
czynu i czekanie zawsze wyprowadzało go z równowagi.
110
S
R
- Jak dotąd tak. Dziecko jest dobrze rozwinięte i prawidłowo ułożone. Serce
bije równo i stabilnie.
- Bogu dzięki! - westchnęła z ulgą.
Lance ścisnął jej dłoń. Chyba nie zdawał sobie sprawy, z tego, z jaką siłą ją
trzymał, ale wcale jej to nie przeszkadzało. To była niepowtarzalna chwila.
Doktor Semplis wydał z siebie jakiś dzwięk mający wyrażać zadowolenie.
- Jak postanowiliście nazwać dziecko? Andrea podała mu imiona.
- Więc popatrzcie na ekran i przywitajcie się z Geoffem.
- Chłopiec!
Andrea nie była pewna, na co patrzy, ale nie miało to większego znaczenia. Jej
oczy wypełniły się łzami.
- Och, Lance, będziemy mieli syna. Małego chłopca.
Pochylił się i pocałował ją w usta.
- Geoffroi Richard Fallon Malbois du Lac.
Dotknęła dłonią jego twarzy, wzruszona tym, że wymienił imię jej męża.
- To wielkie szczęście, że będzie miał takiego ojca jak ty.
Lekarz dokończył badanie i przykrył Andreę.
- Tu są zdjęcia waszego dziecka. Czekam na panią za miesiąc. Proszę się
odpowiednio odżywiać i dużo odpoczywać.
Po tych słowach wyszedł z gabinetu. Lance zaczął oglądać zdjęcia z wyrazem
bezbrzeżnego szczęścia na twarzy. Nigdy go takim nie widziała.
- Widzę nóżki i profil główki. To niesamowite.
Miał rację. Wszystko, co wydarzyło się w jej życiu od czasu przyjazdu do
Bretanii, jest niesamowite.
Wstała z kozetki i poprawiła sukienkę. Lance podszedł do niej i podał zdjęcia.
- Sama zobacz.
Zaczęli z uwagą wpatrywać się w wydruki USG.
- W książce, którą mi dałeś, jest specjalny rozdział poświęcony USG.
111
S
R
- Taka okazja wymaga czegoÅ› specjalnego. Pojedziemy do Rennes i
wybierzemy meble dla naszego syna.
- Z przyjemnoÅ›ciÄ…. Ale najpierw pojedzmy do château pokazać zdjÄ™cia
Geoffowi.
- Będzie zachwycony. Wiedziałem, że o nim pomyślisz.
- Dobrze mu zrobi odrobina radości. Wiem, że martwi się o Corinne. Mówiąc
szczerze, ja też. Bóg jeden wie, w co się wpakowała.
- Nie rozmawiajmy dziś o niej. To nasze święto. Wolałbym skoncentrować się
na dziecku.
- Aatwo powiedzieć.
- Zaczekam na ciebie w recepcji.
- Zaraz będę gotowa.
- Nie spiesz siÄ™.
Wyszedł, zabierając ze sobą zdjęcia.
Pół godziny pózniej siedzieli na werandzie Geoffa i jedli z nim lunch.
- Kiedy Lance miał się urodzić, nie było takich aparatów. Musieliśmy
cierpliwie czekać na to, co Bóg nam dał.
- Cieszę się, że teraz jest inaczej. Dzięki temu możemy odpowiednio
przygotować się na jego narodziny. Jest tyle cudownych rzeczy dla niemowląt, że
nie wiadomo, co wybrać.
- Moja żona przechowała ubranie od chrztu Lance'a. Chciałbym je ofiarować
Geoffowi.
- Nie wiedziałem. - Lance popatrzył zdumiony na ojca.
- Mam specjalne pudełko z tymi drobiazgami. Trzymałem je w nadziei, że
któregoś dnia się przydadzą.
Andrea wstała, żeby pocałować Geoffa, kiedy wszedł Henri. Skierował się
prosto do Lance'a.
112
S
R
- Jakiś mężczyzna chce się z panem widzieć.
- Kim jest?
- Ma dla pana jakieÅ› dokumenty z sÄ…du.
Lance nie sprawiał wrażenia zdziwionego, ale Andrea dostrzegła, że zacisnął
dłoń w pięść.
- O co chodzi? - spytała zaniepokojona.
- Interesy. Wybaczcie mi na chwilę, zaraz wrócę.
Kłamał, ale nie chciała komentować tego przy ojcu.
- W takim razie pójdę poszukać dla was tego pudła.
Została sama. Zaczęła zastanawiać się nad tym, co zaszło. Była pewna, że ta
wiadomość nie jest dla nich dobra. Kiedy zostaną sami, dowie się, jaka jest prawda.
- Co o tym mylisz, Andrea? Naturalne drewno czy prowansalska zieleń?
Sprzedawca czekał na ich decyzję. Kiedy przyglądali się dziecięcym meblom,
Andrea dostrzegła, że Lance zawiesił wzrok na zestawie, który nazywał się Goupil.
Składał się z kołyski, stolika do przewijania, komody i bujanego fotelika. Był
pomalowany w kolorowe liski i ewidentnie spodobał się Lance'owi.
- Wezmiemy ten z lisami.
- Doskonały wybór, madame.
- Jesteś pewna? - Mąż spojrzał na nią pytająco.
- Absolutnie.
- Dobrze, w takim razie poprosimy o dostarczenie go do domu.
Kiedy zapłacił, zaproponował, żeby poszli do Galerie Bouffard kupić resztę
rzeczy.
Andrea przypomniała sobie, że logo tego sklepu widniało na torbach, w
których przywiózł jej prezenty dla dziecka miesiąc temu. Najwyrazniej ekspedientka
z tego sklepu zapamiętała sobie Lance'a, gdyż nie mogła oderwać od niego
zachwyconego wzroku. Obecność Andrei zupełnie jej przy tym nie przeszkadzała.
Choć Lance nie zrobił nic, aby ją zachęcić, Andrea poczuła się zazdrosna.
113
S
R
- W czym mogę pomóc tym razem? - zapytała go ekspedientka
uwodzicielskim tonem.
- Potrzebujemy materaca, kołderki i pościeli do kołyski. Najchętniej z liskami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl