[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kabinie. Mama z wrażenia niemal wpadła do rowu.
- A co ty zrobiłaś?
- Wrzeszczałam na całe gardło - odparła i ponownie
się roześmiała. Grant również.
To, że po tygodniowej przerwie ich rozmowa była tak
naturalna i swobodna, zdawało się cudem. Przecież roz-
stawali siÄ™ w fatalnych nastrojach. Teraz Juliet tak dobrze
czuła się w jego towarzystwie, że bała się zmieniać temat
rozmowy na poważniejszy. Wreszcie jednak ciekawość
wzięła górę.
- Pokazałeś listy Mike'owi Lancerowi? - spytała.
S
R
Grant zacisnął dłonie na kierownicy.
- Tak. Mike ma znajomego w FBI, który sprawdzi
odcisków palców.
- Ale na listach są również nasze odciski!
- Przy odrobinie szczęścia znajdą się i inne.
- Mam nadzieję, że ten, kto jej wysłał, nie był na
tyle ostrożny, by pisać w rękawiczkach.
- Myślisz, że to był mężczyzna?
- Nie wiem. Równie dobrze mogła być kobieta.
W każdym razie ktoś dość nierozważny, skoro zostawił
po sobie dowód rzeczowy.
- Zobacz. Jesteśmy prawie na miejscu. - Grant wska-
zał jasno oświetloną willę na szczycie wzgórza. Wjechali
na nie krętą drogą i zaparkowali w rzędzie innych sa-
mochodów.
Juliet czuła tremę. Wiedziała, że na balu spotka
znajomych, którzy z uwagą będą patrzeć na Granta
u jej boku. Może właśnie mu na tym zależy - żeby
wszyscy myśleli, że są parą? Dlaczego jednak miałby
tego chcieć?
Spojrzała na niego niepewnie. Podał jej ramię i mocno
ją uścisnął dla dodania otuchy.
Uśmiechnięci gospodarze witali gości u wejścia. Dla
potrzeb balu foyer przerobiono na oranżerię, w której
ustawiono mnóstwo kwiatów. Pomiędzy kwiatami poły-
skiwały czerwone serduszka z folii, a łuk nad wejściem
zdobiły balony, również w kształcie serc. Juliet była za-
chwycona tą uroczą, choć lekko kiczowatą scenerią. Cóż,
to właśnie cały urok tego święta...
Zostawili płaszcze w szatni i podeszli, by przywitać
S
R
siÄ™ z gospodarzami. Ubrana w czerwonÄ… sukniÄ™ dama
i jej siwowłosy partner uściskali ich serdecznie.
- Chciałabym cię uprzedzić - kobieta zwróciła się do
Juliet - że...
Nie dokończyła zdania, gdyż podbiegł do nich z im-
petem przebrany za Supermana synek Erin (tak siÄ™ przed-
stawiła gospodyni balu) i wymierzył w Juliet łuk z na-
piętą strzałą.
- Kenny postanowił przebrać się za Kupidyna - wy-
jaśniła matka chłopca. - Kiedy jednak zobaczył przygo-
towany dla niego kostium, zbuntował się i przebrał
w ten.
- Bo w tamtym wyglądałem jak głupek! - krzyknął
Kenny, odkładając broń. Skakanką, którą był przepasany,
owiązał Juliet i pociągnął ją do siebie.
- Od tej chwili, moja droga, jesteÅ› niewolnicÄ… Kupi-
dyna - z uśmiechem wyjaśniła Erin. -1 będziesz nią tak
długo, aż ktoś pocałuje cię i złoży datek na rzecz fundacji.
Juliet nie chciała psuć zabawy, więc posłusznie dała
się poprowadzić przez łuk z kwiatów ku obszernej sali,
pełnej elegancko ubranych gości. Wśród nich dostrzegła
wielu znajomych. Wszyscy z uwagÄ… obserwowali towa-
rzyszÄ…cego jej Granta.
- Wiedziałeś, że tak będzie? - szepnęła mu do ucha.
- Nie - odparł. - Część rozrywkowa miała być nie-
spodziankÄ….
- Chyba wiem, dlaczego.
- No, chodz, niewolnico! - nakazał Kupidyn i po-
ciągnął ją w tłum.
Juliet czuła się jak dziewica, która za chwilę zostanie
S
R
złożona bogom w ofierze. Spoglądając na twarze zgro-
madzonych na sali mężczyzn i kobiet, domyśliła się, że
większość z nich przeszła już podobny rytuał, i to po-
cieszyło ją nieco. %7łałowała tylko, że nie przyjechali tu
wcześniej, kiedy nie było jeszcze tylu ludzi i ta swego
rodzaju inicjacja była z pewnością znacznie mniej krę-
pujÄ…ca.
Tymczasem Kupidyn posadził ją na honorowym pod-
wyższeniu pod łukiem z czerwonych róż i zablokował
zejście przystrojoną girlandami bramką.
Teraz czuła na sobie spojrzenia wszystkich gości. Nie-
długo to jednak trwało, bowiem po chwili na podwy-
ższenie wskoczył Grant i ukrył ją przed wzrokiem cie-
kawskich.
- Przepraszam cię za to - wyszeptał jej do ucha.
- To nie twoja wina.
- Zaprosiłem cię tutaj i czuję się za ciebie odpowie-
dzialny. Naprawdę nie miałem pojęcia, że spotka nas taki
cyrk.
- Martwi ciÄ™ to?
- Ani trochę. Mamy okazję, żeby pokazać wszystkim,
że jesteśmy idealną parą.
Spojrzała na niego spod długich rzęs, on zaś uśmie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl