[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Widok
stalowych
łańcuszków
rozstrzygnÄ…Å‚ sprawÄ™.
Wszystko, wszystko uczyniÄ™
jęknął adwokat zupełnie złamany.
Potem chwycił za pióro i zaczął pisać spowiedz swoich zbrodni. Im dłużej pisał, tym ręka jego
stawała się pewniejszą.
Oto jest żądana spowiedz.
Tymczasem młody sekretarz wrócił był
do biura i stał teraz we drzwiach z przerażonymi oczyma, ponieważ był
świadkiem całej prawie rozmowy.
Proszę wejść, Billy! rozkazał
detektyw. Pawle Philip! zwrócił się potem w tonie uroczystym do adwokata
czy przysięgasz pan, w obecności tego świadka, że pismo to zawiera zupełne i szczere przyznanie się
do win i zbrodni pańskich?
Tak, przysięgam.
Więc, Billy, podpisz się jako świadek.
Gdy młody człowiek dał swój podpis, Nick Carter również dla potwierdzenia podpisał swoje
nazwisko pod ważnym owym dokumentem.
A teraz, co się stanie? zapytał
adwokat głuchym głosem.
Teraz muszę pana poprosić, abyś poszedł ze mną na policję.
Owszem, tylko& tu zaczął się Philip jąkać tylko prosiłbym wpierw o jedną łaskę.
Mów pan!
Moje
nerwy
sÄ…
ogromnie
rozdrażnione... Nie będzie to pana chyba dziwić& bo człowiek zdrowy nie wytrzymałby tego& a
pan wie dobrze, że& jestem morfinistą. Niech pan więc pozwoli mi orzezwić ciało jednym chociaż
zastrzyknięciem!
Dlaczego nie rzekł detektyw, który zresztą był przekonany, że w obecnym usposobieniu
aresztowanego trudno mu go będzie odstawić na policję.
Spiesznie wtedy rozwarł adwokat rękaw koszuli, wydobył z szuflady strzykawkę, zagłębił igłę w
ciało i nacisnął na tłoczek.
Lecz w tej samej chwili tryumfem zajaśniały mu oczy i z głośnym śmiechem dzikiego szyderstwa
rzucił strzykawkę pod nogi detektywa.
Zdziwiony i zaniepokojony, Nick Carter podniósł mały instrument. Nie była to ta sama strzykawka,
którą widział dnia poprzedniego leżącą na biurku, a płyn który adwokat sobie zastrzyknął nie był
też morfiną.
Billy! krzyknÄ…Å‚ detektyw
biegnij po lekarza, ale prędko& prędko chłopcze!
Za pózno! Nicholasie Carter& za pózno! zacharczał adwokat. W
końcu jednak zdołałem cię podejść!
Ostatnim więc czynem chybionego mego życia
było
uratowanie
ofiary
od
szubienicy! Lepiej przecie umrzeć, niż wisieć lub żyć w więzieniu.
Przy tych słowach adwokat nagle kurczowo uniósł ręce w górę i runął na ziemię. Detektyw czynił, co
tylko było w jego mocy, aby ratować nieszczęśliwego.
Wyciągnął chustkę i wziął sznurek z biurka, potem ukląkł przy umierającym i starał się podwiązać
drobną ranę, aby wstrzyknięta trucizna nie przeszła do krwi.
Za... pózno! jęczał adwokat, wstrzyknąłem tyle trucizny, że zabiłaby...
dwudziestu! Spóznił się pan... już czuję ją w żyłach. Od śmierci Yeta Klomba...
ciągle nosiłem z sobą tę strzykawkę z trucizną... wiedziałem... że będzie mi...
potrzebna...
oszukałem
ciÄ™...
Nicku
Carter... oszukałem...
W tej chwili wrócił sekretarz z lekarzem.
Zajmij się pan tym człowiekiem i udziel mu wszelkiej możliwej pomocy
zwrócił się Nick Carter do doktora.
Co mu się stało?
WstrzyknÄ…Å‚ sobie w ramiÄ™ wielkÄ… dozÄ™ kwasu pruskiego.
Czy tą strzykawką? zapytał
lekarz, biorąc do ręki mały instrument.
Detektyw skinął głową.
Czy była pełna?
Była... pełna z wysiłkiem wymówił adwokat.
Tu już ludzka pomoc nic nie zdziała za pózno! Niech pan spokojnie odwiąże chustkę. Trucizna już
rozeszła się po ciele. Kilka już tylko minut życia mu zostało.
To niech pan poświadczy... że ja to uczyniłem& własną moją ręką!
wyjęknął dalej kurczami wstrząsany umierający.
Detektyw zwrócił się do sekretarza:
Billy, biegnij, co możesz, do ratusza, każ się zaprowadzić przed szefa policji i powiedz mu, że
Nick Carter każe go prosić, aby wszystko rzucił i natychmiast tu przybył.
Lekarz pomógł detektywowi złożyć samobójcę na otomanie, potem usiadł
obok konającego i chwycił go za puls.
Detektyw zaś chodził niespokojnie po pokoju. Jedynym jego życzeniem było obecnie, ażeby
zbrodniarz, który sam sobie wymierzył karę, pozostał przy życiu, aż
do
nadejścia
szefa
policji.
I
rzeczywiście prędzej, niż się tego można było spodziewać, oczekiwany wpadł
prawie bez tchu do pokoju.
Panie zwrócił się do niego detektyw. Człowiek ten, leżący na otomanie, umiera. Zastrzyknął
sobie kwasu pruskiego w ramię i jak twierdzi lekarz, nie ma dla niego ratunku. Proszę więc ze mną
zbliżyć się do umierającego, bo życzę sobie, ażeby pan słyszał ostatnie jego słowa.
W milczeniu zbliżył się szef policji do adwokata dającego już tylko słabe znaki życia.
Philip ciągnął dalej detektyw głosem podniesionym tu oto stoi szef policji miasta Chicago.
Pytam się więc pana w jego obecności, czy książę syjamski Yet Klomb, który się przezwał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]