[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widziałem - Sofus mrugnął do niej porozumiewawczo i uścisnął jej na
pożegnanie rękę. - Pozdrowienia dla pana Fabiana.
Po odejściu pastora przyszedł czas karmienia Magnusa. Kiedy opiekunka go
przyniosła, Hannah usiadła z nim w paradnej izbie. Mała Hannah wdrapała się
na kanapÄ™, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™, jak braciszek je do syta. W takich chwilach
Hannah przepełniało uczucie szczęścia, a dziś miała dodatkowy powód do
zadowolenia: okazało się, że walka o rodziny zastępcze nie była daremna. W
każdym razie zrobiono krok ku polepszeniu doli sierot.
Nie mogła się doczekać chwili, gdy podzieli się tą wiadomością z Fabianem.
Wkrótce miał wrócić z biura i miała nadzieję, że przed obiadem posiedzą
trochę w ogrodzie: majowy dzień wciąż był ciepły i pachniał wiosną.
Jak tylko Magnus się nasycił, pozwoliła opiekunce położyć go spać, a sama
pograła trochę z Małą Hannah na klawesynie. Córka lubiła siedzieć jej na
kolanach i uderzać w klawisze, i tak właśnie zastał je Fabian, wróciwszy do
domu.
- Jak minął dzień mojej pięknej żonie? - Powiedział beztroskim tonem,
całując Hannah w policzek. %7łona jednak nie dała się oszukać i wyczuła, że
beztroska jest udawana.
- Bardzo miło. Miałam długą i przyjemną wizytę. Był tu Sofus, miał dużo do
opowiedzenia.
- Co, jeszcze się nie poddali? - Fabian westchnął i potrząsnął głową. - Ci
pastorzy chyba nie mają za wiele roboty, skoro chce im się iść taki kawał drogi.
- Może już przestaną, kto wie? - Uśmiechnęła się Hannah i opowiedziała
mężowi o nakazie naczelnika policji.
- Znakomicie. O ile znam tutejszych policjantów, są skrupulatni i nie da się
ich przekupić. Miejmy nadzieję, że dzięki temu problem zostanie nagłośniony.
Hannah kiwnęła głową i pogłaskała Fabiana po ramieniu. - Idz i odśwież się,
obiad będzie wkrótce gotowy. Wyglądasz mi na zmordowanego.
- Może i jestem...
Fabian zniknął na piętrze; następną okazję do swobodnej rozmowy mieli
dopiero po obiedzie. Fabian zaproponował spacer wzdłuż alei, a Hannah od
razu pojęła, że chce jej o czymś powiedzieć bez świadków. W domu było wiele
ciekawskich uszu, służące i opiekunka do dzieci mogły łatwo podsłuchać
urywki rozmowy, musieli więc uważać, co mówią. Z poważnymi rozmowami
zazwyczaj więc czekali, aż wszyscy się położą.
Hannah i Fabian ruszyli lipową aleją. O tej porze dnia promienie słońca
rzucały na ziemię przed nimi tajemnicze cienie. Seledynowa suknia Hannah
miękko opływała jej postać i chłopiec stajenny, który głęboko im się ukłonił,
długo jeszcze za nimi spoglądał. Pan i pani Low stanowili bardzo elegancką
parÄ™.
- Hannah, nie daję już rady. - Fabian ścisnął ją lekko za ramię. -
Postanowiłem wycofać się z firmy Low&Svingen.
- Myślałam, że od świąt idzie ci coraz lepiej? Czy coś się stało? - Tego się
Hannah nie spodziewała.
- Jest fatalnie. Partia towaru, którą zakupiliśmy, sprzedaje się kiepsko, w
firmie jest więcej wydatków niż przychodów. Muszę powiedzieć otwarcie, że
jestem bliski bankructwa.
- A Ole?
- Ze swoimi udziałami da sobie radę, szybko odbije się od dna. Jest młody i
nie boi się ryzykować. To koniec, Hannah.
Hannah zaczęła gorączkowo myśleć. Spojrzała w górę na gęste listowie nad
nimi i zaczęła się zastanawiać, czy to aby nie ostatni jej taki spacer z Fabianem.
Drzewa po obu stronach alei były tak znajome, że zaczęła traktować je jak
dobrych przyjaciół. A co z białym Klonowym Domem za ich plecami? Czy
będą musieli się z niego wyprowadzić? A dzieci? Czy zamieszkają w ciasnych,
lichych pokoikach? Na samą myśl o tym zrobiło jej się słabo. Czy miało się to
wszystko zdarzyć właśnie teraz, kiedy stali się prawdziwą rodziną? Pomyślała
smutno, że szczęście nigdy nie trwa wiecznie. Niekiedy jest zbyt pięknie, by
mogło to trwać.
- Co chcesz zrobić? - W końcu zadała pytanie, na które bała się odpowiedzi.
- Przeprowadzimy się. - Fabian stanął na środku drogi i położył jej dłonie na
ramionach. Spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem i ciężko westchnął.
- A ta sztaba złota, którą dostałam od taty w prezencie ślubnym? - Przyszło
jej do głowy, że mogą sprzedać złoto i dzięki temu stanąć na nogi. -
Wystarczyłaby, żeby zakupić nową partię towarów?
- To twoje zabezpieczenie na przyszłość, Hannah. W życiu nie użyłbym jej
dla ratowania firmy.
- Ale tu chodzi o nas oboje - zaprotestowała Hannah. - O naszą przyszłość.
- Twój ojciec na pewno nie chciałby, żeby tym złotem ratować upadającą
firmę. - Fabian uśmiechnął się ostrożnie i uściskał żonę. - Bardzo ci dziękuję,
ale złoto dobrze jest zawsze mieć w zanadrzu.
- No, ale... - Hannah podniosła wzrok i zajrzała Fabianowi głęboko w oczy. -
Co będzie z nami?
- Jedziemy do Danii. Będziemy tam razem gospodarować, może nam się
spodoba? - Głos Fabiana zmienił się z miękkiego i proszącego w zdecydowany
i nieznoszący sprzeciwu. - Przemyślałem to wszystko i nie widzę lepszego
rozwiÄ…zania. Przenosimy siÄ™ do Sorholm.
Hannah nie ucieszyła się zbytnio. Nie ulżyło jej specjalnie, ale też nie miała
nic przeciwko tej propozycji: wiedziała, że musi towarzyszyć mężowi i że on
wie, co robi. Znała Sorholm i nie bała się zostać tam panią domu. Szlak mieli
tam już przetarty.
- Bardzo tego chcesz, prawda? - Hannah przełknęła ślinę i nagle zrozumiała,
że musi teraz wesprzeć Fabiana. Na pewno niełatwo mu było jej to wszystko
powiedzieć, zapewne długo to w sobie trawił. Skoro więc Fabian był gotów się
przeprowadzić, musi zrobić wszystko, co w jej mocy, żeby to się powiodło.
- Chcę, ale jeżeli ty nie zechcesz, zostaniemy.
- Sorholm to dobre miejsce dla dzieci - odrzekła Hannah. - A nam też chyba
byłoby przyjemnie jezdzić konno, wydawać przyjęcia w ogrodzie i odpoczywać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]