[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przystrojoną izbą, że prawie zapomniała o jedzeniu. Malowane drzwi bardzo zdobiły
pomieszczenie, na stole pyszniła się drewniana zastawa; niektóre naczynia były misternie
rzezbione, inne malowane w kwiaty. Wszystko tu świadczyło o dobrobycie i Birgit wiedziała, że
niewielu okolicznych gospodarzy mogło się pochwalić na przykład taką zastawą.
- Wcale nie - odpowiedział Sten. - Krajobraz dostarczał nam tylu wrażeń, że nawet nie
chciało się spać.
- Nie chciał niczego przeoczyć - zaśmiała się Birgit. -Ale i dla mnie to była czysta
przyjemność, zwÅ‚aszcza przy takiej pogodzie. - NalaÅ‚a sobie zupy, myÅ›lÄ…c, że Åshild na niczym nie
oszczędzała. Nawet o tej porze roku, kiedy spichlerze świeciły już pustkami, w zupie było sporo
mięsa.
- U Åshild i dzieci wszystko w porzÄ…dku?
- Pewnie! Nie mogą się już was doczekać w górach, ale sami musicie zadecydować, czy i
kiedy chcecie tam jechać. Tu jest dużo spokojniej, a w domu jest więcej miejsca.
- No wiesz, co to za pomysł! - Birgit spojrzała na brata z oburzeniem. - Od dłuższego czasu
opowiadam Stenowi i Johanowi o życiu w górskiej zagrodzie, więc to oczywiste, że chcemy tam
jechać! - Czy aby Ole i Åshild nie chcieli im przez to powiedzieć, że w górskiej chacie wszyscy siÄ™
nie pomieszczą? - A co, w chacie nie ma dość miejsca?
- Jeżeli nie macie nic przeciwko ciasnocie, to bardzo chętnie was tam ugościmy. Im szybciej
uwiniemy się z robotą tam, w górach, tym prędzej będę mógł wrócić do moich prac tutaj.
- Kiedy wyruszamy? - Sten sprawiał wrażenie, że gotów jest jechać natychmiast. - Czy to
daleko stÄ…d?
- Konno podróż zajmuje sporo czasu. - Ole zerknął na szwagra, zastanawiając się, czy ten
ma ze sobÄ… jakiÅ› stosowniejszy strój. - Nie ma po drodze dużych Å‚Ä…k jak w Sørholm, nie można
więc sobie pogalopować - dodał.
- Pewnie ci się spieszy z powrotem w góry, Ole? - spytała Birgit, wiedząc, że wkrótce
nadejdzie pora koszenia i będzie huk roboty.
- Wystarczy, jak wyjedziemy za parę dni. Mam tu to i owo do zrobienia, wy możecie
tymczasem wypocząć po podróży.
Tak też postanowiono. Po obiedzie wszyscy zasiedli na przyzbie z kawą. Ten nowy napój
wciąż jeszcze nie do końca się we wsi przyjął, ale gości nim częstowano jako rarytasem.
- W Kopenhadze kawa pewnie już bardzo popularna? - spytał Ole. Ostatnie promienie
słońca złociły leżącą przed nimi dolinę.
- Tego bym nie powiedział - odparł Sten, który pił ją dopiero kilka razy w życiu. Zabawne
było to, że musiał pojechać do górskiej wioseczki w Norwegii, by napić się dobrej kawy.
- Sami palimy ziarenka - wyjaśnił Ole, któremu kawa coraz bardziej smakowała. Mimo że
na początku czuł się, jakby pił wywar z jałowca, przyzwyczaił się do tego smaku, a teraz wręcz się
nim rozkoszował. - Potem mielimy je z solą i gotujemy w garnku - ciągnął.
- A ja słyszałem, że są już do tego specjalne młynki. Kiedy tak siedzieli, gawędząc, Ole
dostrzegł jakiś ruch w rogu pola poniżej. Popatrzył tam, ale nie zauważył ani zwierzęcia, ani
człowieka. Mimo to odczuł lekki niepokój, bo choć nie potrafił określić co to takiego, nie miał wąt-
pliwości, że tam na dole coś się dzieje.
- A więc za rok konfirmacja? - Birgit siedziała z Johanem na kolanach, pozwalając mu
jeszcze być razem z dorosłymi. Malec czuł się tu bezpiecznie, słuchał ich spokojnej rozmowy i
pomału zasypiał.
- Mamy nadzieję, że tak, jeśli oczywiście bliznięta poradzą sobie z naukami.
- Nie ma obawy - zaśmiała się Birgit. - Mają dobrze poukładane w głowach. Wiesz,
spotkaliśmy po drodze Gudmunda Holdego. Stary już i ledwo się rusza.
- No, cóż, lata lecą. - Ole potarł brodę i wysączył ostatni łyk kawy. - Ale wciąż daje sobie
radę z gospodarką i to wcale niezle. Spotkaliście jeszcze kogoś?
- Nie, na ostatnim odcinku droga była pusta - powiedział pospiesznie Sten, który nie chciał
wspominać o człowieku z blizną już pierwszego wieczoru.
- Czy ostatnio do wsi nie przybył nikt obcy? - Birgit spojrzała pytająco na brata. Twarz miał
bardziej pobrużdżoną niż kiedyś, jego ogorzałe czoło przecinały liczne zmarszczki. Opalona szyja
niknęła mu w białym kołnierzyku koszuli.
- O ile wiem, nikt. - Ole zdziwił się, że siostra o to spytała, i zaczął się zastanawiać
dlaczego. Coś ją najwyrazniej trapiło, a to pogłębiło jego niepokój. Nie dał jednak niczego po sobie
poznać.
- W państwa izbie wisi zapaska i trochę codziennej odzieży, jeśli chcecie się jutro przebrać.
- To Alette zaglÄ…daÅ‚a przez drzwi i dygajÄ…c, uzupeÅ‚niÅ‚a: - Åshild wszystko przygotowaÅ‚a.
- Dziękujemy, żeście o tym pomyślały. - Birgit uśmiechnęła się przyjaznie do służącej. -
Dziękujemy też za wspaniały obiad, który nam zrobiłaś. Będziemy po nim dobrze spać!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]