[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i wąż przy domu, żeby to podlewać, i zraszacz do
węża.
 Woda w Finistere jest taka droga  mówi
monsieur Le R. i wskazuje na dwie ogromne kadzie z
szarego plastiku, więc dostanę od niego beczki na
deszczówkę.
71
 Merci merci. Jak to miło z pana strony, mon-
sieur Le R., bardzo pan uprzejmy, merci merci
merci.
Oczywiście nie odkrywam przed nim, że u mnie
deszczówka będzie spływała do drewnianych beczek z
zardzewiałą obręczą, takich, jakie stały pod rynną
przy węgłach domów we wsi, gdy byłam dzieckiem.
Po części dlatego, że nie wiem, jak nazywają się rynna
i obręcz, i że byłam dzieckiem to czas przeszły; po
części dlatego, że nie chcę urazić monsieur Le R.
Zmieniam temat, żeby uniknąć dyskusji o
oszczędzaniu wody. Nigdy nie spytałam monsieur Le
R., dlaczego przeprowadził się do departamentu
graniczącego z Finistere, więc pytam teraz.
Dokładniej mówiąc, wyrażam się tak:
 Dlaczego przeprowadził się pan nad granicę
Finistere, monsieur Le R.?
Rozumie, co mam na myśli. Chociaż mieszka po
niewłaściwej stronie granicy, rozumie, co mam na
myśli, tak jak madame C. i wszyscy mieszkańcy
Finistere.
Wszyscy rozumieją, co mówię. Wszyscy oprócz
majstrów i rzemieślników, którzy wkrótce wprawią
mnie w stan bezsilnego oczekiwania. Ci młodzieńcy
wpadają w niewypowiedziany popłoch, kiedy słyszą,
jak mówię łodyga zamiast rura albo cebulki zamiast
żarówki.
72
 Cebulki do wszystkich lamp  mówię i w do
datku nazywam ich szefa panem Homofilem.
Gdybym tak powiedział  myśli majster 
to-bym umarł. Fakt, że coś takiego zdarza się w
Fini-stere, oznacza, że może zdarzyć się także im,
więc zbierają narzędzia i czmychają w pośpiechu,
zanim sami powiedzÄ… do szefa: monsieur Homofil.
Na ogół jednak rzemieślnicy w ogóle się nie po-
jawiajÄ… i siedzÄ…c w pergoli u monsieur Le R., nie
wiem jeszcze nic o niewypowiedzianym popłochu, w
jaki ich wprawiÄ™ swojÄ… francuszczyznÄ….
Teraz jest tylko monsieur Le R. i ja.
Bez żadnego niewypowiedzianego popłochu, bez
wahania, monsieur Le R. odpowiada na moje pytanie,
dlaczego przeprowadził się na granicę Fi-nistere.
Z tego powodu  mówi  że tam, gdzie przed-
tem mieszkał, jest więcej Murzynów niż w całej
Afryce. Arabów. Afganów, Albańczyków. Turków i
Kurdów, Rosjan i byłych Jugosłowian. Cały atlas
geograficzny się tam przeprowadził. Zpią po całych
dniach i pobierają zasiłki. Nie można wyjść na ulicę,
jeśli się nie chce wrócić z maczetą pod łopatką.
 Nie jestem rasistą  oświadcza monsieur
Le R., mrużąc oczy pod słońce, uśmiechając się do
mnie, i dolewa wina  nie jestem rasistÄ…, ale jak
już tu przyjeżdżają, to mogliby się chociaż nauczyć
języka.
73
\
I
Siedzę wśród kwiatów w jego pergoli i brak mi
słów. Nawet gdybym je znała, i tak by mi ich zabrakło
 wobec takiego braku wątpliwości mogę za-
niemówić w każdym języku.
W głowie głucho i pusto, ale ciało chce walczyć.
Staję przed jedynym wyjściem dla kogoś, komu
Iodjęło mowę  mogę użyć siły, ale drzwi są zamknięte, wyjścia
nie ma. Tłumiona w sobie wściekłość  oto los
kobiety z mojego pokolenia, z moim bagażem.
Błędne koło niemoty zamyka się wokół mnie, nie
znajdę słów, by się z niego wyrwać, ciężko dyszę, łzy
nabiegajÄ… do oczu, twarz sinoczerwona.
Monsieur Le R. zdaje siÄ™ podekscytowany kobiecÄ…
falą uczuć i płaczu, próbuje mnie objąć, ale zrywam
się na równe nogi i budząc ziejącego psa, biegnę do
samochodu, odjeżdżam, aby nigdy więcej nie
powrócić do monsieur Le R.
W lusterku wstecznym widzÄ™, jak pies staje na
tylnych Å‚apach i wyje, podczas gdy monsieur Le R.
macha rękami, podobny do pawiana, nic nie rozu-
miejÄ…c.
Potem siedzę przez cały wieczór w bunkrze z
drugiej wojny i patrzÄ™ na morze w Finistere. Jest
przypływ, słońce chowa się w Atlantyku z
krwawo-czerwonym sykiem.
J&»
Jestem śmieciem, zdrajcą, kolaborantką,
współ-rasistką.
Niejeden wieczór spędziłam przy biurku albo-w
pergoli i ze słownikiem w ręku próbowałam napisać
list do monsieur Le R. Ale tak jak nie potrafię napisać
obiecanej madame C. książki, tak nie jestem w stanie
sformułować listu do pana Le R.
A przecież nie można ot, tak pojechać i zastrzelić
go w ogrodzie. Albo choćby rzucić kamieniem.
Ten, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci ka-
mień; ostatnią, która ma prawo rzucić, jestem ja.
SUATAN 1 OGÓREK
W połowie XV wieku wschodnie Bizancjum zostało
zdobyte przez sułtana Mehmeda, tulipanowego
sułtana, Mehmeda Zdobywcę. Konstantynopol stał się
Istambułem, bizantyjskie głowy ścięto, cesarz
Bizancjum odebrał sobie życie.
Turcy, znani w całym świecie ze swej dzikości,
okazali się również najbardziej wykształconym na-
rodem, a świat dzięki nim odkrył tulipany.
PrzybywajÄ…cy do Konstantynopola Europejczycy
zdumieni byli, że turecka żądza krwi i okrucieństwo
dają się połączyć z tolerancją dla inaczej myślących,
poezją i sztuką ogrodów. Przeżyli wstrząs, widząc, że
w innych kulturach też jest miejsce na
75
\
kulturę, że kwiat tak zachwycający jak tulipan może
pochodzić z Turcji.
Sułtan Mehmed, Turek o podwójnym obliczu,
namiętny wielbiciel jatek i tulipanów, zdumiał naj-
bardziej i tak już zdumionych Europejczyków.
Jego pałac, Topkapi  Siedlisko Szczęśliwości 
zdobiły klejnoty, perły, złoto i srebro, harem miał
niezrównany. Najbardziej jednak zachwycające,
najcudowniejsze były ogrody.
Sułtan Mehmed posiadał ich ponad sześćdziesiąt.
Ogrody obniżone, ogrody wiszące, ogrody tarasowe,
prywatne skwery i publiczne parki. Ogrody owocowe,
ogrody warzywne. Ogrody tulipanowe. W każdym
szemrała czysta woda  krystaliczna, schłodzona do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl