[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie, osobliwie. Bo ja wiem? Była jakaś podniecona... Spięta?
Leah? Czy Leah Pasternak z biura Jacka przyjechała do
Highpoint? I rozpowiada o związku, który, jak przysięgał
Jack, nigdy nie miał miejsca... i dowiadywała się, gdzie
mieszka?
Annie wstała od stolika i ruszyła w stronę drzwi.
Dokąd się wybierasz? zapytała Meredith.
Zobaczyć się z pewnym mężczyzną w sprawie pewnej
dziwki.
Jack nie czuł się zbyt komfortowo. Motelowe poduszki
były zbyt miękkie, łóżko zbyt twarde, i brakowało mu
Annie. No i fakt, że jest tutaj i czeka na kogoś, kto
będzie próbował go zabić. To nie jest sytuacja komfortowa.
Musiał coś zrobić, żeby wyciągnąć drania spod skały, bez
względu na to, pod którą się schował. Dlatego znajdował się
w motelu. Stary dom, gdzie, jak sądziła Annie, śpi tej nocy,
nie nadawał się do obserwowania i upilnowania miał zbyt
wiele drzwi i okien.
152 Eileen Wilks
Jack specjalnie wybrał ten właśnie motelowy pokój.
Drzwi wychodziły prosto na miejsce parkingowe, dzięki
czemu Fred ze swojego punktu obserwacyjnego mógł
śledzić teren. Pozostaje tylko czekać. Jack miał napięte
ramiona i kark, bolała go głowa. Był spięty do tego stopnia,
że podskoczył na dzwięk telefonu.
Dwa dzwonki. Potem cisza. To sygnał od Freda.
To pewnie obsługa hotelowa. Zamówił hamburgera,
a Fred miał go informować o każdym przybyciu, nawet
pracowników motelu. A może to nie z obsługi? Serce biło
mu szybciej, gdy sięgał do brezentowej torby, którą postawił
przy łóżku, i wydobył z niej to, co wybrał Ben, żeby przyjść
mu z pomocą pistolet maszynowy, kaliber 9 mm. Poczuł
w ręku jego ciężar i chłód.
Zapukano do drzwi.
Jack nie lubił broni. Umiał się nią posługiwać, ale
doskonale wiedział, ile krzywdy potrafi wyrządzić. Gdyby
był w dobrej formie, zdałby się raczej na siebie, a nie na
pistolet, ale akurat teraz miał refleks pijaka, a siły umęczo-
nej przedszkolanki po całym dniu pracy, gdy tymczasem
jego nieznany napastnik może być uzbrojony, a już z pew-
nością jest w lepszej formie. Więc podchodząc do drzwi,
żeby zerknąć przez judasza, wziął ze sobą pistolet.
Po chwili pokręcił z niesmakiem głową, cofnął się do
łóżka i wsunął broń pod jedną z poduszek. Potem otworzył
drzwi.
Co to znaczy, że go nie ma? zapytała Annie.
Ida Hoffman był niską kobietą, która brak wysokości
nadrabiała szerokością. Jej okrągła twarz tak nadawała
siÄ™ do zatroskanego wyrazu, jak jej pogodne i towarzy-
skie usposobienie do zachowania tajemnic, więc odpo-
wiedz, której udzieliła Annie, zabrzmiała mało przeko-
nujÄ…co.
Zlub w Las Vegas 153
Ida, to ważne. Naprawdę ważne. Gdzie on jest?
Och, no cóż, ja powiem mu, że wstąpiłaś, żeby się
z nim zobaczyć, dobrze?
A czy nie mogłabym wejść i zaczekać na niego w środku?
Pojedyncza zmarszczka pojawiła się na czole kobiety.
Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
Albo Jack powiedział Idzie, żeby nie wpuszczała Annie,
albo też nie planował powrotu do domu w ciągu najbliższych
godzin. Westchnęła.
Ida, ty i ja zawsze żyłyśmy w zgodzie, prawda?
Gospodyni przytaknęła kiwnięciem głowy, odwzajem-
niając uśmiech Annie.
Czy jesteś nieszczęśliwa, dlatego że Jack i ja pobraliś-
my siÄ™?
Nie, nie. Jestem zachwycona. Popłakałam się, kiedy
się dowiedziałam. Ucieczki z ukochanym są takie roman-
tyczne, nieprawda? Wypad do Vegas, żeby wziąć ślub...
Pierś Idy uniosła się w pełnym szczęścia westchnieniu.
Wprost pragnę, żeby wprowadził cię do tego domu
i osiadł w nim raz na zawsze... i oczywiście to zrobi.
Jestem tego pewna. Musi tylko... najpierw załatwić pewne
sprawy.
Najwyrazniej Ida była rozdarta między lojalnością wobec
Jacka i swoimi romantycznymi skłonnościami.
Odpowiedz mi na jedno naciskała Annie. Czy nie
dzwoniła do niego jakaś kobieta? A może tu przyszła? Jest
niska, ma czarne włosy... urwała. Zbolały wyraz twarzy Idy
powiedział Annie to, czego nie chciałaby usłyszeć. Czy
powiedziałaś jej, gdzie ma szukać Jacka?
Ja nie... to znaczy, och, nie mogę tego zrobić! jęk-
nęła. To nie w porządku. Po prostu nie w porządku. Nie
powinien był mnie o to prosić. ,,Powiedz, gdzie jestem,
każdemu, kto o to zapyta , powiedział, ,,poza Annie .
Próbowałam z nim dyskutować, ale on przecież... nie mógł
154 Eileen Wilks
mieć jej na myśli, kiedy to mówił. Drżała jej warga. Może
Jack jest trochę narwany, ale to dobry chłopak.
On już nie jest chłopakiem, Ido. I znalazł się w kłopo-
cie. Czy możesz mi powiedzieć, gdzie on jest, jeśli cię o to
proszÄ™?
Ida smutno potrząsnęła głową.
Rozumiem, więc może mi powiesz, gdzie, twoim
zdaniem, może być teraz ta kobieta? W ten sposób unik-
niesz odpowiedzi, gdzie jest Jack uspokajała gospodynię.
Postarasz się tylko domyślić i podzielisz się swoim
domysłem ze mną. O ile nie boisz się, że znajdę Jacka
robiÄ…cego coÅ›, czego nie powinien.
Ida zamrugała oczami. Strapienie, gładziutko, jak woda
z szyby, spłynęło z jej okrągłej twarzy, przywracając jej
wyraz promiennego optymizmu.
Och, jestem pewna, że nic takiego nie robi! Nie
umiałby zrobić czegoś naprawdę złego. Nawet nie podej-
rzewa, że ta kobieta mogła tu przyjść i pytać o niego.
Akurat, psia krew! nasrożyła się Annie. Ale tę myśl
zachowała dla siebie.
No, Jack, przejechałam szmat drogi, żeby zobaczyć się
z tobą. Leah uśmiechnęła się. Nie poprosisz mnie do
środka?
Nie. Skąd się tu wzięłaś? Oczywiście Leah nie była
tą osobą, na którą czekał.
Zaproś mnie, to ci powiem. A może raczej pokażę.
Leah, nie byłem tym zainteresowany przed ślubem.
Dlaczego miałbym teraz zmienić zdanie?
Rzuciłam pracę w MPRB, więc twoja głupia zasada
dotycząca współpracownic nie ma już zastosowania.
Słyszałem o tym.
Dzwoniłeś do mnie do pracy? To mi pochlebia.
Rozmawiałem dziś rano z Rebeccą, która wspomniała
Zlub w Las Vegas 155
mi o tym. To nieprawdopodobne, by ta kobieta miała aż
takiego bzika, że rzuciła dobrą posadę i ścigała go aż tutaj,
tylko po to, aby pójść z nim do łóżka. Nic z tego. Jest
jeszcze inna zasada, o której może słyszałaś, a której
przestrzegam. Wierność.
Och, daj spokój, skarbie. Powędrowała palcami po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]