[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypadkiem przereklamowane i nie służy wyłącznie temu, aby usprawiedliwiać bardziej
prymitywne pragnienia, które ostatecznie i tak się wypalają. Znał zbyt wiele mężów i
żon, którzy ledwie byli w stanie na siebie patrzeć, niechętnie pozostając w związku dla
dobra dzieci czy wspólnych aktywów.
Sabrina mruknęła coś i uniosła głowę, mrugając półprzytomnie oczami.
- Która godzina? - zapytała, przeczesując palcami lekko potargane włosy.
- W Rzymie czy Sydney? - zapytał, z trudem opierając się pokusie wsunięcia jej za
ucho luznego pasma włosów.
Wyprostowała się w fotelu, a jej spojrzenie pomknęło ku śpiącemu dziecku.
R
L
T
- Obudziła się?
- Nie, spała jak... - Uśmiechnął się nagle. - Jak dziecko.
- Kiedy będziemy lądować? - zapytała, wyglądając przez okienko, próbując
odwrócić swoją uwagę od bliskości Maria.
- Pilot zaczął już schodzić w dół - odparł. - Niedługo będziemy się musieli
przygotować do lądowania. Szkoda budzić Molly, ale bezpieczniejsza będzie na
kolanach, moich albo twoich, niż w tym koszyku.
Zgodnie z przewidywaniami Maria niedługo potem poproszono ich o zapięcie
pasów. Sabrina przytuliła do siebie Molly, a on pomógł jej zapiąć specjalne pasy dla
niemowląt. Ledwie była w stanie oddychać, gdy jego dłonie dotknęły przełomie jej ciała.
Dobrze, że zaraz potem musiał wrócić na swój fotel i również się zapiąć.
Po kilku minutach bezpiecznie wylÄ…dowali, szybko przeszli odprawÄ™ celnÄ… i w
końcu udali się do czekającej na nich limuzyny z szoferem. Fotoreporterzy zrobili kilka
zdjęć i Sabrina dostrzegła, że mocno zirytowało to Maria. Odepchnął jednego z
paparazzich, jedną ręką torując sobie drogę, drugą tuląc do piersi Molly.
Gdy jechali przez miasto, Sabrina przyglądała się wszystkiemu z ciekawością.
Minęli starożytne ruiny Koloseum i pomimo okoliczności towarzyszących ich
papierowemu małżeństwu, poczuła dreszczyk ekscytacji. Tylko raz była za granicą, w
Nowej Zelandii, i choć to piękny kraj z fascynującą przeszłością, nic nie mogło się
równać z wiecznym miastem. Było tu tyle do zobaczenia, tyle historii i tyle piękna.
Po drodze Mario pokazywał jej różne ciekawe miejsca.
- Będę miał dużo pracy, ale ktoś zabierze cię na wycieczkę po mieście -
zaproponował, kiedy dojeżdżali do jego palazzo.
Sabrinę zaskoczyło ukłucie rozczarowania. Dziwne, przecież nawet nie lubiła jego
towarzystwa; dlaczego w takim razie miałaby mieć ochotę, aby to on był jej
przewodnikiem?
- Jestem pewna, że sama sobie doskonale poradzę - powiedziała, gdy limuzyna
zatrzymała się przed imponującą rezydencją.
- Muszę mieć na uwadze bezpieczeństwo Molly - odparł, pomagając jej wysiąść z
samochodu. - Rzym to piękne miasto, ale czyha w nim sporo niebezpieczeństw, na
R
L
T
przykład duży ruch na ulicach. Nie jesteś przyzwyczajona do samochodów poruszają-
poruszających się po prawej stronie ulicy. Wystarczyłoby, abyś pchnęła wózek z Molly
na ulicÄ™ i tragedia gotowa.
Sabrina doskonale to rozumiała, nie mogła jednak nie zwrócić uwagi na fakt, że to
bezpieczeństwo Molly go interesowało, nie jej. Właściwie to byłoby mu nawet na rękę,
gdyby coś jej się stało. W końcu wcale nie chciał żony, a już na pewno nie takiej z
reputacjÄ… Sabriny.
Odsunęła od siebie uczucie irytacji, gdy Mario wprowadził ją do palazzo. Na ich
powitanie wyszła zaaferowana gospodyni. Ledwie zaszczyciła Sabrinę spojrzeniem,
swoją uwagę natychmiast przeniosła na dziecko śpiące grzecznie w nosidełku.
Mario dokonał krótkiej prezentacji i dla Sabriny stało się jasne, że był z
personelem brutalnie szczery, jeśli chodzi o informacje na temat kobiety, z którą się
ożenił. Skryła gniew za chłodnym, grzecznym uśmiechem, jakim obdarzała wszystkie
przedstawiane jej po kolei osoby. Postanowiła, że porozmawia o tym z Mariem na
osobności. Czy naprawdę musiał nastawiać swoich pracowników przeciwko niej?
Nie pomagał fakt, że wszyscy mówili po włosku z szybkością karabinu
maszynowego i nie była w stanie wyłapać choćby tych kilku słów, jakich nauczyła się
kiedyÅ› od Laury.
- Giovanna zaprowadzi cię do twojego pokoju - poinformował ją Mario. - Ja teraz
muszę jechać do biura i zająć się najpilniejszymi sprawami. Ale wieczorem na pewno się
zobaczymy.
Sabrina pomyślała z niechęcią, czy te najpilniejsze sprawy to nie przypadkiem
szczupła blondynka z piersiami, na których da się postawić kieliszki z szampanem. Udała
się za gospodynią na piętro, próbując nie pokazywać po sobie, jak bardzo ją onieśmiela
pełen przepychu wystrój palazzo. Na ścianach wisiały bezcenne dzieła sztuki, zarówno w
holu, jak i na korytarzu na piętrze stały marmurowe posągi i popiersia, i nawet dywan,
jakim wyłożono schody, wyglądał, jakby został utkany z najlepszej wełny.
Gospodyni otworzyła drzwi mniej więcej w połowie korytarza na pierwszym
piętrze.
R
L
T
- To pani pokój - rzekła. - Bambino zaraz obok. Signore Marcolini jeszcze następne
drzwi.
Sabrina podziękowała i Giovanna się oddaliła, z dezaprobatą szeleszcząc czarnym,
wykrochmalonym uniformem.
Molly zapłakała cicho i Sabrina westchnęła, po czym schyliła się, aby wyjąć ją z
nosidełka.
Przytuliła ją mocno, w duchu obiecując, że przetrwa to wszystko dla jej dobra,
nieważne, jak jej samej będzie ciężko.
Sabrina oparła się pokusie ucięcia sobie drzemki. Bała się, że pózniej mogłaby
mieć spory problem z zaśnięciem. Czuła oszołomienie po podróży, musiała jednak zająć
się Molly: wykąpać ją i nakarmić. Kiedy jednak mała spała już spokojnie w swoim
pokoju, Sabrinie nie zostało nic innego do roboty.
Gospodyni poinformowała ją wcześniej, że kolacja zostanie podana o ósmej
trzydzieści, lecz kiedy Sabrina zeszła na dół, okazało się, że Mario jeszcze nie wrócił.
Nie było też żadnej wiadomości od niego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]