[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzywajcie Scotland Yardu!
Szmaragd jest w kasie pancernej Smutsa! To on zabił
Jacka Fortona zwanego Szczerbatym!
Pracowało mi się dobrze; w porze kolacji pogwizdując zszedłem na dół. Margherita
siedziała z resztą bandy przy stole - czekali. Była zimna jak lód. Ale nie przejmowałem się. Z
pewnością taki sposób bycia był technicznie konieczny ze względu na rozdział następny.
Zabrałem się do jedzenia, kiedy nagle poderwał mnie głos Margherity.
- Telefonowałam do banku: Andrea od dwóch miesięcy przebywa w Anglii. Jak on to
zrobił, żeby właśnie teraz podarować ci wóz?
Roześmiałem się. To był inny Andrea, nie ten z banku.
- Pomyliłaś Andreów, Margherito - powiedziałem i wyjaśniłem, o którego chodzi.
- Giovannino, na nic ci się nie zda wikłanie wszystkiego, mieszając do tej sprawy co
dziesięć minut nowego
Andreę. Jeżeli nie kupiłeś tego wozu, to skąd go masz?
Do licha, teraz już straciłem cierpliwość i walnąłem pięścią w stół.
- Margherito! - wrzasnąłem. - Mam nadzieję, że nie przypuszczasz, że go ukradłem!
Nawet okiem nie mrugnęła.
- Wiem wszystko - powiedziała głosem dzwięcznym jak metal.
Margherita nieczęsto przemawia takim spiżowym głosem. Posługuje się nim tylko w
wyjątkowo doniosłych wypadkach. Toteż zaniepokoiłem się poważnie.
- Margherito, skoro wiesz wszystko, chciałbym wiedzieć i ja - powiedziałem
stanowczo.
Na to obróciła się w stronę Albertina i popatrzyła na niego. Albertino skinął
potakująco. Margherita wstała, poszperała w szufladzie, usiadła z powrotem i podała mi
kopertÄ™.
W kopercie był jakiś pożółkły ze starości papier: trzy stroniczki drukowane
w Drukarni Cesarskiej wParmie, kwietnia, z nagłówkiem: Obwieszczenie . A niżej:
Najwyższy Trybunał Kryminalny Księstw Parmy, Piacenzy, Guastalli etc, etc, z
siedzibÄ… w Parmie .
- Co to? - spytałem.
- Przeczytaj - odpowiedziała Margherita.
Przeczytałem:
W sprawie rabunku obciążonego porozumieniem i współdziałaniem ludzi zbrojnych,
włamaniem tudzież aktami przemocy, popełnionego wieczorem dnia
Listopada ubiegłego roku na plebanii w Vicomero na szkodę Proboszcza Don Angela
Pattini obrabowanego ze znacznej ilości srebrnych pieniędzy oraz innego dobra wartości
przekraczającej sumę ośmiu tysięcy lirów w monecie Księstwa Parmy, w sposób opisany w
aktach, rzeczona Najwyższa Rada Karna w wyniku odnośnego Procesu przygotowanego po
większej części przez byłego Audytora Kryminalnego Księstwa Parmy
Alessandra Baistrocchi, obecnie Gubernatora Guastalli, a w dalszym biegu
prowadzonego aż do końca przez
Radcę Antonia de Lama, przewodniczącego rzeczonego Trybunału, w tym specjalnym
celu delegowanego, w wyniku złożonej przezeń Relacji - orzekła w dniu
Germinala Roku XIII Ery Francuskiej (Marca
) ostateczny Wyrok, mocą którego skazała
Francesca Pizzi, zwanego Micone, rodem ze Stagno lat liczącego, który do winy się
przyznał, Giuseppa Assali, zwanego Medina, rodem ze Stagno lat liczącego oraz Pietra
Zaccardi, zwanego Grisanti, rodem z Viarolo, lat liczącego, którym dowiedziono winy
popełnienia rzeczonego Rabunku, na Karę Główną na Szubienicy.
Również skazani zostali
Giovanni Guareschi z Fossy i Giulio Zani z Enzoli jako uznani za wspólników
rzeczonego Rabunku na karę ciężkich robót w Kopalni Soli, Guareschi dożywotnio, Zani na
lat dziesięć i dożywotnie wygnanie z granic Księstwa, tudzież na postawienie pod Szubienicą
na czas wykonania wyroku na pospólnie skazanych, z zagrożeniem dla Guareschiego śmiercią
na Szubienicy, dla Zaniego zaś dożywotnimi ciężkimi robotami w Kopalni Soli w przypadku
usiłowania ucieczki bądz też złamania zakazu powrotu z rzeczonego wygnania...
Niniejszy wyrok śmierci zostanie wykonany w Parmie na zwykłym miejscu dnia
Germinala Roku
XIII Ery Francuskiej (kwietnia).
Dionigi Crescini
Prezydent Najwyższego Trybunału
Kryminalnego Księstw Parmy, Piacenzy, Guastalli etc.
A. Aurier Sekretarz .
Odczytałem stary dokument i popatrzyłem na Margheritę.
- No? - zapytałem.
- Guareschi Giovanni z Fossy - odpowiedziała. Fossa leży w samym centrum regionu,
z którego twoja rodzina się wywodzi. Ten Giovanni to z wszelką pewnością jakiś twój
przodek...
- Możliwe, Margherito. I przykro mi, że zakończył karierę mieląc sól w
Salsomaggiore.
- A ja myślę, że uciekł - oświadczyła Pasionaria.
Margherita spiorunowała ją wzrokiem.
- A ty bądz cicho! Nawet jeżeli chodzi o twojego ojca, sprawiedliwości musi się stać
zadość!
Wtrąciłem się:
- Margherito, starajmy się myśleć logicznie. To nie o mnie chodzi. Chodzi o jakiegoś
mego imiennika, który żył z górą półtora wieku temu.
- Chodzi o twego przodka, Giovannino. Owoc zależy od jakości drzewa i od rodzaju
pożywienia, jakie czerpią jego korzenie. Jeden z twoich korzeni, Giovannino, żywił się
zatrutÄ… krwiÄ… okrutnego rabusia!
- Ale nie wiadomo, czy on był winien - wstawiła się za biedakiem Pasionaria. -
Według mnie skazali go przez omyłkę.
Margherita spojrzała na nią wzgardliwie.
- To, co teraz robisz - powiedziała - nazywa się przestępczą solidarnością.
Usiłowałem wprowadzić całą rzecz na jakieś rozsądne tory. Ale Margherita była
nieugięta.
- Giovannino, nigdy bym się nie spodziewała po tobie czegoś podobnie okropnego.
Teraz zaczynam rozumieć wiele rzeczy: twoje gwałtowne wybuchy, te błyski zimnego
okrucieństwa pojawiające się raz po raz w twoim spojrzeniu... Może tę pasję do maszyn, jaką
macie wszyscy w waszej rodzinie, odziedziczyliście po tym Giovannim, który przez tyle lat
pracował przy maszynie do mielenia soli... Ach tak, i to upodobanie do słonych potraw...
Wszystko jest zawsze dla ciebie nie dosolone! Bo i pewnie: tam, w Salsomaggiore soli było
pod dostatkiem! I ta twoja żądza zdobyczy, ta zimna nieugiętość w urzeczywistnianiu swoich
planów. Giovannino, nie chcę wiedzieć, skąd się wziął ten samochód, który stoi przed
domem; nie chcę wiedzieć, czy go kupiłeś, czy dostałeś w prezencie, czy ukradłeś, czy
zrabowałeś! Nie chcę znać pochodzenia pieniędzy, które dopiero co ukradkiem przeliczałeś:
już mnie to wszystko nic nie obchodzi.
Między mną a tobą stanął cień Giovanniego, który mierzył puginałem w pierś
proboszcza z Vicomero!
- O puginale nic nie było napisane - wtrąciła się
Pasionaria.
- Ale moralnie było - powiedziała Margherita stanowczo.
Starałem się załatwić sprawę polubownie. Margherita jednak trzymała się twardo.
Odmówiła mi nawet prawa apelacji. Albertino za to skłaniał się ku rewizji procesu celem
wydobycia na jaw prawdy.
Pasionaria nie wzięła udziału w dyskusji, ograniczając się do stwierdzenia:
- Mnie tam nic nie obchodzą procesy. Mnie się podobają odważni ludzie. A zresztą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]