[ Pobierz całość w formacie PDF ]

męczy, czy dzieje się ze mną coś niedobrego. Duszę się. Chcę zmienić pozycję i nie
mogę się ruszyć. Ból i duszność, jakby położono na mnie olbrzymi ciężar, pod
którym nie mogę zrobić najmniejszego ruchu. Wreszcie pomaleńku, z olbrzymim
wysiłkiem udało mi się usiąść, a po chwili opuściłem nogi na podłogę. Wciąż się
duszę. Oddech mój przypomina oddech zziajanego, zmęczonego gonitwą psa. Trzy
oddechy na sekundę. W pozycji siedzącej jest mi trochę lżej oddychać. Zastanawiam
się, co robić.
 Może to jest normalna reakcja przy takim zapaleniu opłucnej? - myślę
sobie. - Nie miałem nigdy zapalenia opłucnej, a tym bardziej wywołanego sztucznie.
Lekarka powiedziała, że będzie bolało, i boli. Opowiadała mi chora z oddziału
chirurgicznego, że gdy jej zrobiono zapalenie, to po obudzeniu się w nocy usiadła na
podłodze i histerycznie krzyczała, bo miała uczucie, że umiera.
Nie. Nie będę wzywał lekarza - bo jak przyjdzie, to się może zainteresować,
dlaczego drugie łóżko jest wolne, a szkoda, żeby chłopaka wyrzucili karnie.
Siedzę na brzegu łóżka i dyszę. Wreszcie po godzinie takiego siedzenia nie
wytrzymuję i naciskam dzwonek. Po kilku minutach przyszła salowa pytając, co mi
potrzeba.
- Doktora - odpowiedziałem z przerwami, bo w tym czasie musiałem zrobić
cztery oddechy. - Duszę się - dodałem.
Po pół godzinie przyszła pielęgniarka.
- Nigdzie nie mogę znalezć lekarza-oświadczyła. -Szukałam wszędzie, mamy
krwotok na drugim piętrze...
Cisnęło mi się na usta dużo dosadnych i niecenzuralnych słów pod adresem
doktora i panujących stosunków, że lekarz, odchodząc może nawet do poważnego
przypadku, nie powiedział pielęgniarce, dokąd idzie. Z przerwami, wolno,
powiedziałem:
- Jak się doktor znajdzie, niech przyjdzie do mnie. Będę czekał, a zadzwonię
dopiero wtedy, gdy już będzie ze mną naprawdę zle.
Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że ze mną naprawdę było już bardzo zle.
- A gdzie jest pacjent z tego łóżka? - zapytała pielęgniarka. - Na przepustce,
do poniedziałku.
- Dam panu jego poduszki i niech się pan położy - ułożyła koce i poduszki w
dużą piramidę, na której oparłem się tak, by być praw e w pozycji siedzącej.
Do rana już nie usnąłem. Dusiłem się wciąż, ale nie było pogorszenia. Rano, o
godzinie ósmej, znów nacisnąłem dzwonek. Teraz już nie obawiałem się o kolegę, bo
w niedzielę nie ma obowiązkowego leżakowania, więc do wieczornej ciszy był kryty.
Przyszedł lekarz dyżurny, popatrzył, zapytał, co czuję, jaka temperatura, i poszedł, a
po kilku minutach pielęgniarka przyniosła proszki, które położyła na stoliku, a dwa
kazała połknąć natychmiast. Gdy wyszła, obejrzałem proszki i okazało się, że
dostałem pabialginę i piramidon.  Taki mądry to ja jestem i bez lekarza -
pomyślałem.
Po śniadaniu odwiedzili mnie koledzy. Gdy powiedziałem im, co się ze mną
dzieje, jeden - stary gruzlik - popatrzył i postawił diagnozę:
- Odma samoistna. Musiała się zatrzymać, bo bez pomocy lekarskiej już byś
 wykorkował .
-. Co to za cholera, ta odma samoistna? - zapytałem.
- Pęka jeden pęcherzyk płucny - informował kolega. - Przy wdechu powietrze
wchodzi do niego, ale przy wydechu przez pęknięcie wychodzi między opłucne i tak
za każdym oddechem. W ten sposób miedzy opłucnymi robi się odma, powietrza jest
coraz więcej, uciska płuco i wreszcie pacjent albo się udusi, albo pęka płuco.
- Co trzeba robić w takim przypadku? - zapytałem.
- Lekarz wbija igłę i gumowym przewodem, przez bańkę z wodą, powietrze
zostaje wydalone na zewnątrz. Znam przypadki - mówił dalej , kolega - że odma się
nie zatrzymała. Gość kilka tygodni załączony był do butelki z wodą i wreszcie
 wykorkował . Masz szczęście, bo u ciebie na pewno się zatrzymała. Wiesz, co ci
powiem -rąbnę w dyżurce igłę odmową. Gdyby było z tobą gorzej, a nie będzie
lekarza, to wbijaj sam, w bok, pod pachÄ…, bo inaczej wysiadka murowana.
Po kilku minutach przyniósł igłę, którą schowałem na stoliku pod serwetką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl