[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeżeli się zmęczą, będą spali na zmianę.
Może Obcy chcieli, aby dzieci przeżyły, a Molly i Neil, jako ich strażnicy, mieli 
przynajmniej na razie  zostać oszczędzeni, nie było jednak pewności, że Molly
wyciągnęła prawidłowe wnioski z ostatnich wydarzeń. Nadzieję dawało jedynie
zachowanie maksymalnej ostrożności  o ile w ogóle istniała jakakolwiek nadzieja.
Molly przyszła do głowy ponura analogia.
 Jesteśmy żniwiarzami  powiedziała.
 Czym?  zdziwił się Neil.
 Dzieci są żniwem, a myśmy zostali posłani na pola, aby je zebrać.
Koncepcja Molly była jak pająk, pełzający po nerwach Neila  może dlatego, że
brzmiała bardzo przekonująco.
 Jesteśmy, kim jesteśmy, i robimy to, co chcemy robić  powiedział niepewnie.
 Co czyni nas użytecznymi dla tych drani. Bez względu jednak na to, w jakim celu te
dzieci sÄ… zbierane, na pewno im ich nie oddamy.
Biorąc pod uwagę nierównomierność sił, deklaracja ta brzmiała zuchwale i
smakowała w ustach jak popiół, Molly była jednak zdecydowana umrzeć, jeżeli jej
spełnienie będzie tego wymagało.
 Nie ufaj psom  ostrzegła męża.
Neil przyjrzał się zwierzętom, które  rozglądając się czujnie  okrążały dzieci.
 Są im bardzo oddane  powiedział.
 Lojalne, odważne, jak psy zazwyczaj  przyznała.  Ale te nie są zwykłymi psami.
 To już wiemy na podstawie ich zachowania.
 Są psami, lecz także czymś więcej niż psami. Z początku wszystko wyglądało
magicznie, z Virgilem, różą i tak dalej, ale nie możemy ufać żadnemu  czemuś
więcej .
 Dobrze się czujesz?  spytał Neil, patrząc Molly w oczy. Skinęła głową.
 W restauracji było paskudnie.
 Wszyscy nie żyją?
 Albo gorzej.
 Jeżeli do tego dojdzie&
 Masz na myśli śmierć?
 Jeżeli do tego dojdzie, czy chcesz, abym dał ci ostatnie namaszczenie?
 A możesz?
 Nie jestem pewien, ale znam słowa i wierzę w nie.  Uśmiechnął się.  Chyba dam
sobie radÄ™.
 Dobrze. Chcę. Chciałabym, żebyś to zrobił. Jeżeli do tego dojdzie.
 Przygotowałaś się?
 Mhm. Za pierwszym razem, kiedy te świecące statki unosiły się nad nami jak
klasyczne latające talerze, kiedy byliśmy na ulicy z Johnnym i Abby& niemal
spodziewałam się promieni śmierci, jak w Wojnie światów.
 W tym filmie Gene Barry i Ann Robinson przeżyli.
 Marsjan zabiła ziemska bakteria  przypomniała sobie Molly.
Tym razem jednak nie spodziewała się hollywoodzkiego zakończenia.
Pamiętała, jak Neil, zapalony kinoman, stał przed telewizorem i po raz ostatni przed
opuszczeniem domu oglądał fragmenty ulubionych filmów, i wiedziała, że pytanie z
zakresu wiedzy o kinie sprawi mu przyjemność.
 Co się stało z Gene'em Barrym? Nakręcił jeszcze jakieś filmy?
 Kilka, w tym parę naprawdę świetnych. Thunder Road z Robertem Mitchumem.
Virgil zostawił dzieci pod opieką pozostałych psów i podszedł do Molly. Prychał
niecierpliwie.
Delikatnie podrapała go za uszami, nie dając po sobie poznać, że jej wiara w niego
została nieco zachwiana.
 W porządku, chłopaku. Czas popracować.
Słysząc to, Virgil odwrócił się i ruszył Main Street na południe.
Szli gęsiego  Virgil prowadził, Molly szła za nim, szóstka dzieci i trzy psy tworzyły
trzon kolumny, Neil zamykał pochód od tyłu.
Ciemny jak wino dzień, tkwiący między namokniętą ziemią i niskimi chmurami,
wyrażał się jednoznacznie: pogrzeb, mówił, cmentarz.
Drzewa były obwieszone czarnoszarymi chorągwiami cieni i mchów, a zaparkowane
wzdłuż krawężników samochody zdawały się czekać na włączenie do ceremonialnej
procesji zaraz po tym, gdy pojawi siÄ™ karawan.
Sklepy i domy przypominały mauzolea o nagich, nieotynkowanych ścianach,
pozbawione nazwisk i epitafiów, jakby zmarli zaraz po pochowaniu zostali
zapomniani.
Bezwietrzny dzień znów ogarniała dusząca cisza. Fałszywe kobiece płacze i męskie
pochlipywania zamilkły.
Na złowieszcze niebo nie śmiały wylecieć zwiastuny śmierci  wrony, kruki, sowy.
Nic nie śpiewało ani nie pohukiwało w drzewach, nie skakało po mokrych
podwórkach w poszukiwaniu tłustych robaków, nie zbierało się, aby odprawić żałobę
na płotach i balustradach werand.
Mimo braku skrzydlatych znaków Molly wyczuwała, że większość ludzi z Black Lake
nie żyje. Jeszcze niedawno sądziła, że może uda się ich znalezć w ufortyfikowanych
domach, uzbrojonych w strzelby, noże i kije baseballowe, przygotowanych do
obrony rodzin, teraz jednak wiedziała, że tak się nie stanie.
Tych, których nie zabito, porwano i uwięziono, aby mogli służyć jako obiekty
eksperymentów lub pionki w okrutnej zabawie. W większości domów nie było żywego
ducha  o ile po wilgotnych pokojach nie krążyło robactwo z innych światów, a w
piwnicach, w rozkładających się trupach, nie pieniły się nieziemskie rośliny,
wypuszczające blade liście i czarne kwiaty.
Molly popatrzyła na dzieci i aż jęknęła, widząc, jaką pokładają w niej nadzieję, jak
bardzo są przekonane, że można na niej polegać. Kilkoro słabo się uśmiechało, ich
żałosne przekonanie wzruszało ją. Popatrzyła przed siebie, aby nie dostrzegły łez,
które próbowała powstrzymać.
Choć była gotowa dla nich umrzeć, nie zasługiwała na ich zaufanie. W tej
ogólnoświatowej zagładzie całe armie padły, nim jeden żołnierz zdołał strzelić, i Molly
zdawała sobie sprawę, że byli z Neilem za słabi, aby poradzić sobie ze stojącym
przed nimi zadaniem.
Niewydarzona pisarka z pistoletem, niedorobiony ksiądz ze strzelbą. W życiu udało
im się  naprawdę i bez najmniejszej wątpliwości  tylko jedno: miłość. W
niezachwianym i stale rosnÄ…cym wzajemnym uczuciu odnajdywali odkupienie i
spokój.
Ich wróg był jednak niewrażliwy na potęgę miłości. Sadząc po tym, co się wokół
działo, było to zupełnie nieznane im uczucie.
Virgil skręcił za róg w prawo, w Marine Avenue. Kiedy Molly za nim poszła, przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl