[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nadto wobec męża złośliwy. Każdy też wystawiał sobie, ile strachu musiał zaznać
Anichino, gdy Beatrycze, nie puszczając jego ręki, opowiadała mężowi o jego
miłosnym wyznaniu. Wreszcie jednak król koniec tej rozmowie położył wezwawszy
Neifilę do opowiadania z kolei. Ta, uśmiechając się z lekka, tak zaczęła: -
Piękne damy! Trudne, wierę, miałabym zadanie, gdybym chciała uraczyć was równie
piękną historią jak te, któreście dotąd słyszały; spróbuję jednak z pomocą bożą
z obowiązku swego niezgorzej się wywiązać: Wiedzcie tedy, że w mieście naszym
żył niegdyś bogaty kupiec, nazwiskiem Arriguccio Berlinghieri. Arriguccio, jak
to za naszych czasów często z kupcami się zdarza, wpadł na głupią myśl
uszlachcenia się przez żonę. Dlatego też pojął w stadło małżeńskie dzieweczkę
szlacheckiego rodu, niezbyt dla niego odpowiednią, imieniem Sismonda. Mąż,
obyczajem kupców, często wyjeżdżał na długo - nie dziwota tedy, że młoda
białogłowa rozkochała się z nudów w młodzieńcu, imieniem Roberto, który przez
długi czas starał się o jej względy. W zażyły weszła z nim stosunek i może dla
wielkiej przyjemności, jaką w obcowaniu tym znajdowała, nie dość była ostrożną,
tak iż Arriguccio, czy to spostrzegłszy coś, czy też domyślając się czegoś, stał
się najzazdrośniejszym mężem na świecie. Wyrzekł się podróży, zaniedbał swoje
sprawy i niczym prawie innym się nie zajmował, jeno pilnowaniem żony swojej.
Nigdy nie zasnął pierwej, póki Sismondy w łożu nie obaczył. Martwiło to wielce
damę, nie mogącą teraz żadnym sposobem ze swoim Robertem się widywać. Długo
myślała, jak temu zaradzić, napierana przy tym żywo przez kochanka, aż wreszcie
wpadła na następujący pomysł. Komnata jej wychodziła na ulicę. Zauważyła zaś, że
mąż pózno zasypia, ale że zasnąwszy śpi potem jak kamień. Postanowiła tedy
uwiadomić Roberta, by o północy przyszedł pod bramę domu, a wtedy mu otworzyć i
podczas gdy mąż trwać będzie w śnie głębokim, spędzić z Robertem kilka
szczęśliwych chwil: Chodziło tylko o to, jak dowiedzieć się o jego przybyciu
przed dom, bez obudzenia jakiegokolwiek podejrzenia. Umówiła się tedy z
Robertem, że co noc przywiązywać sobie będzie do wielkiego palca u nogi grubą
nić, której drugi koniec spuści przez okno, tak aby dostawał do samej ziemi. Za
ten koniec miał Roberto lekko pociągnąć oznajmiając o swoim przybyciu; jeśli mąż
będzie we śnie pogrążony, ona wypuści nić i zejdzie mu otworzyć; w razie zaś
gdyby dręczyła męża bezsenność, sama z kolei za nić pociągnie, dzierżąc ją
mocno, aby uprzedzić kochanka, że nie ma po co czekać. Robertowi ten środek
porozumienia wielce się podobał. Spróbował tego fortelu i od tej pory często pod
dom przybywał. Niekiedy udawało mu się być razem z ukochaną, kiedy indziej znów
nie. Pewnego razu jednak zdarzyło się, że pani Sismonda sama niespodzianie
zasnęła z nitką przyczepioną do wielkiego palca u nogi. Arriguccio zaczepił nogą
o tę nitkę przypadkiem i zaciekawiony, co to być może, pociągnął ją ku sobie.
Wówczas spostrzegł, że koniec jej uwiązany jest u palca jego żony. Zwietrzył w
tym natychmiast jakiś podstęp i pomyślał: "Wierę, nie będzie to bez kozery!"
Utrwalił się w podejrzeniu, gdy doszedł, że nitka spuszczona jest przez okno na
ulicę. Na ten widok, tknięty nagłą myślą, uciął nić przy samym palcu pani
Sismondy, przywiązał ją do swojej nogi w ten sam sposób i czekał, co będzie
dalej. Po upływie kilku chwil Roberto stanął pod oknem i pociągnął za nitkę,
wedle obyczaju. Arriguccio uczuł to pociągnięcie. Nitka przytwierdzona była
słabo, Roberto zasię, który silnie ją szarpnął, ujrzał nagle drugi jej koniec w
swoich rękach. Kochanek wziął to za znak, że ma czekać. Arriguccio zaś,
ujrzawszy, jak nić znika, pojął, że tam na dole ktoś czekać musi; uzbroił się
więc naprędce i pośpieszył przekonać się, kim jest ów gość nocny, obiecując
sobie, że go podobnych fortelów na zawsze oduczy. A choć kupiec, chłop to był na
schwał i silny wielce. Tymczasem Roberto, usłyszawszy, że ktoś drzwi gwałtownie
otwiera, nie tak, jak to pani Sismonda czyniła, odgadł od razu, co się święci, i
nie namyślając się długo, wziął nogi za pas. Arriguccio ścigał go z wszystkich
sił. Wreszcie Roberto, czując, że nie ujdzie, ubiegłszy spory kawał drogi
stanął, dobył miecza i bronić się przed nacierającym Arrigucciem począł.
Tymczasem pani Sismonda obudziła się na odgłos gwałtownego otwarcia drzwi.
Spostrzegłszy, że nitka odcięta, pojęła w lot, że wszystko na jaw wyjść musiało.
Wiedząc, że Arriguccio ściga w tej chwili jej kochanka, pomyślała o ratunku.
Namysł jej był krótki. Przywołała służkę wtajemniczoną we wszystko, i skłoniła
ją do zajęcia swojego miejsca w łożu. Następnie wymogła na niej, że nie dając
się poznać zniesie wszystko, cokolwiek by Arriguccio w pierwszym zapędzie gniewu
mógł z nią uczynić - i przyrzekła, że za tę usługę hojnie ją wynagrodzi. Po czym
zgasiła światło płonące w sypialnej komnacie i ukryła się w innej części domu,
aby czekać, co dalej będzie. Tymczasem Roberto i Arriguccio, walcząc na ulicy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]