[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co się dzieje!? - zapytał.
- Rosjanie są przy wszystkich wejściach do ZORDu. Dali nam pół godziny na
dobrowolne otwarcie i poddanie się. W przeciwnym wypadku wejdą z użyciem siły.
- DadzÄ… radÄ™?
- Wszystko jest kwestią użytych środków. Trochę im to zajmie, ale na pewno tak.
Jesteśmy dobrze zabezpieczeni, ale wszystko jest kwestią użytych środków.
- Jacek, pamiętasz Dubrowkę? Rosjanie użyli tam gazu. %7łeby nas przypadkiem tutaj
nie otruli.
- Człowieku, masz łeb nie od parady - Kwiatkowski zerwał się jak oparzony. - Chodz
ze mną. Trzeba przełączyć ośrodek z filtrów zewnętrznych na uzdatniacze powietrza.
- Razem z radą Biura Bezpieczeństwa Narodowego podjąłem decyzję co do naszych
dalszych działań - powiedział prezydent Karłowicz do osób zgromadzonych w Ulu.
Postanowił, żeby zebrali się w tej, ponieważ była największa, a ponadto chciał uzasadnić
decyzję wyświetlanymi na monitorze danymi. Stanął w centralnym punkcie pomieszczenia,
za plecami mając ogromny wyświetlacz. - Zebraliśmy wszystkie dostępne informacje i
zdecydowaliśmy, że nie ma sensu ryzykować życia zgromadzonych tutaj osób. Na chwilę
obecną sytuacja jest następująca. Nasza stolica nie istnieje. Większość jej mieszkańców nie
żyje, a wielu umrze w wyniku odniesionych obrażeń.
Zniszczone są centrale wszystkich instytucji i serwery z bazami danych. W całym
kraju nie działa większość urządzeń odpowiedzialnych za dostarczanie prądu, gazu i wody.
Armia i służby porządkowe są w rozsypce. Nie ma zresztą łączności z większością jednostek i
tak naprawdę nie jesteśmy w stanie dokonać całkowitej i pełnej oceny strat. Przypuszczamy
tylko, że są olbrzymie. W obecnej sytuacji na pewno odcięte zostaną lub już odcięto dostawy
gazu ze wschodu. Nie mamy również żadnego kontaktu z resztą świata. Z
uzyskanych do chwili obecnej informacji, co zresztą możecie państwo obejrzeć na
znajdującym się za mną ekranie wynika, że wschód naszego kraju jest stopniowo zajmowany
przez armię rosyjską. Od zachodu wkroczyły wojska NATO. Ich intencje nie są znane.
Zachód do tej pory nie ustosunkował się do wersji wydarzeń podawanych przez Rosjan, co
nie jest dla nas pomyślne. A co do nas, to w ZORD
możemy przebywać przez dość długi okres czasu, ale pod warunkiem, że nie
zostalibyśmy wykryci. Tak jednak nie jest. Zostaliśmy odcięci od świata zewnętrznego, a nasz
opór może tylko pogorszyć sprawę.
Mamy możliwość honorowego poddania się i pozostania przy życiu.
Dlatego jak już mówiłem, podjęliśmy decyzję o poddaniu się Rosjanom. Czy są jakieś
pytania?
Karol przysłuchiwał się wypowiedzi prezydenta z rosnącą niechęcią. Jednym uchem
słuchał, jak obok niego na ucho szepczą sobie dwaj oficerowie. Oni również nie wydawali się
zadowoleni z tego co mówił ich zwierzchnik.
- Pogięło go? - powiedział jeden z nich.
- Jest tutaj dwieście czterdzieści osiem osób, a on chce decydować za wszystkich.
Nigdy się nie poddam Ruskim. - dodał drugi.
- Bohater jak cholera. Nic nie powiedział, że dolny tunel i wejście od tej strony jest
czyste. Ruski na pewno o nim nie wiedzą, bo już by tam byli. Na monitoringu ich nie widać, a
przy pozostałych wejściach są. Większość z nas nosi mundur, a mamy się poddać jak banda
staruszków.
- Coś trzeba zrobić.
- Tylko co?
U Karola uczucie niechęci do głowy państwa przerodziło się w obrzydzenie. Wyraznie
widział, że facet się boi. Pomyślał, zresztą nie pierwszy raz, gdy słuchał wypowiedzi polityka,
że na kluczowe stanowiska nie powinno się wybierać intelektualistów bujających głową w
chmurach, ale ludzi mających łeb na karku i wielkie jaja. Prezydent miał je bardzo małe, albo
wcale. Czując, że zyska poparcie choćby części osób zgromadzonych w sali, odezwał się
głosem, który zabrzmiał w zapadłej nagle ciszy jak góralska trombita.
- Ja mam pytanie.
- A pan to kto? - zabrzmiało to prawie niegrzecznie.
- Chodzi panu o imię, nazwisko, zawód, czy o coś jeszcze innego? - Mały
odpowiedział pytaniem dokładnie tym samym tonem.
W połączeniu z jego subtelnym głosem, zabrzmiało to prowokacyjnie.
- Przepraszam - zreflektował się Karłowicz. - Pytałem, bo pana nie znam.
- Nazywam się Karol Wysocki, emerytowany funkcjonariusz Policji, przybyłem tutaj
na zaproszenie kapitana Jacka Kwiatkowskiego i Konrada Gajeckiego.
- Teraz już pana kojarzę. To pan dał sobie radę z naszym zbiegłym szpiegiem.
Karol tylko wzruszył ramionami, jakby sytuacje takie, jak z Nowickim spotykały go
przynajmniej dwa razy dziennie. Zauważył, że osoby obecne w Ulu spojrzały na niego,
większość z aprobatą. W
końcu był człowiekiem, który załatwił zabójcę ich kolegi.
- No, ale chciał pan coś powiedzieć - kontynuował prezydent.
- Tak, chciałem. - Mały zaczął mówić patrząc lodowatym wzrokiem na prezydenta. -
Panie prezydencie, w ZORD jest około dwustu pięćdziesięciu osób, z czego większość to
żołnierze lub osoby z innych formacji związanych z mundurem i bronią. Mówi pan o
możliwości honorowego poddania się. Uważam, że nie ma w tym niczego honorowego.
Decyzja została podjęta przez kilka osób. Wiem, że jest pan naszym najwyższym
przełożonym, ale proszę mi wybaczyć, nie mam najmniejszego zamiaru podporządkować się
takiemu poleceniu. Możemy się bronić. To będzie honorowe wyjście z sytuacji. W tym
bunkrze możemy utrzymywać się długo. Wejść nam nie wysadzą, bo zawalą tunele i nie
dostaną się tutaj nigdy. Zresztą jeden z korytarzy, dochodzący do najniższego poziomu nie
został przez Rosjan odkryty. Monitoring wyraznie to pokazuje, a pan nie raczył nikomu o tym
powiedzieć. W razie konieczności mamy więc dokąd się ewakuować. Chcę jeszcze dodać, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]