[ Pobierz całość w formacie PDF ]
części, co oznacza - poświecony jest ów znak Jhebbalowi Sagowi i stworzeniom, co go wyznają.
Patrzaj!
Cofnęli się w gęstsze listowie parę kroków dalej i czekali w milczeniu. Bębny mruczały na
wschodzie i gdzieś ku północy i zachodowi odpowiadały im inne bębny. Balthus zadygotał, choć
wiedział, że wiele mil czarnej puszczy dzieli go od posępnych mężów, co biją w owe bębny, bębny,
których głuche dudnienie jest niesamowitą uwerturą gotującą mroczną scenę dla krwawego dramatu.
Zauważył, że nieświadomie wstrzymuje oddech. Potem z lekkim drżeniem liści rozstąpiły się
zarośla i wyszła wspaniała pantera& Smugi przenikającego przez liście księżycowego światła lśniły
na jej połyskliwym futrze i falowały w rytm drgnień okrytych nim ogromnych mięśni.
Sunęła w ich stronę z nisko zwieszonym łbem. Węszyła ślad. Potem stanęła jak zamurowana z
nozdrzami prawie dotykającymi wyskrobanego na ziemi symbolu& Przez długą chwilę trwała
nieruchomo; potem rozpłaszczyła długie cielsko, kładąc łeb przed znakiem. I Balthus poczuł, że jeżą
mu się włosy. Albowiem lęk był w postawie ogromnego drapieżnika i uwielbienie.
Potem pantera podniosła się i z brzuchem dotykającym niemal ziemi wycofała się ostrożnie. Gdy
zad jej dotknął zarośli, odwróciła się jakby ogarnięta paniką i umknęła jak błysk cętkowanego
światła.
Drżącą dłonią otarł Balthus czoło i popatrzył na Conana. Oczy barbarzyńcy żarzyły się ogniem, co
nigdy nie rozświetlał oczu ludzi karmionych ideami cywilizacji. W owej chwili był całkowicie dziki
i zapomniał o człeku przy swoim boku. W jego płonącym spojrzeniu dostrzegł Balthus i mgliście
rozpoznał pierwotne wizje i na pół cielesne wspomnienia; cienie z przedświtu życia, zapomniane i
odrzucone przez rozwinięte rasy - pradawne, odwieczne zjawy, nie nazwane i bezimienne.
A potem skryły się owe najgłębsze ognie i w milczeniu ruszył Conan w puszczańskie ostępy.
- Zwierza bać się już nie musimy - rzekł po chwili. - Ale znak ostawiliśmy, który ludzie mogą
odczytać. Niełatwo iść im przyjdzie naszym tropem i dopóki znaku nie najdą, nie będą pewni, żeśmy
skręcili na południe. A i wtedy bez pomocy bestii nieprosto będzie nas wyniuchać. Ale lasy na
południe od szlaku pełne będą wojów, co nas szukają. Jeśli i za dnia będziemy maszerować, bez
ochyby na jakichÅ› wpadniemy. Gdy tylko trafimy na sposobne miejsce, skryjemy siÄ™ i przeczekamy do
nocy, by skręcić i przebijać się ku rzece. Trza nam ostrzec Valannusa, ale nic mu nie pomożemy, jeśli
damy się pierwej ubić.
- Ostrzec Valannusa?
- Piekło! Puszcza wedle rzeki roi się od Piktów! Oto czemu nas dostali. Zogar warzy wojenne
czary; teraz to nie zwyczajna napaść. Uczynił coś, czego za mej pamięci żaden nie dokonał Pikt -
zjednoczył przynajmniej piętnaście albo szesnaście klanów. Magią to osiągnął; za czarownikiem
dalej pójdą niż za wodzem. Widziałeś ów tłum we wiosce; a setki, których żeś nie widział, skryły się
na brzegu rzeki. I więcej ich przybywa, z dalszych osiedli. Będzie mieć najmniej trzy tysiące
wojennego luda. Leżałem w krzach i słyszałem ich gadaninę, gdy przechodzili mimo. Chcą uderzyć na
fort; kiedy, nie wiem, ale Zogar długo zwlekać nie będzie. Zebrał ich i do gorączki podniecił. Jeśli
szybko nie powiedzie ich do bitwy, poczną się żreć między sobą. Są jak oszalałe z krwi tygrysy.
- Nie wiem, czy wezmą fort, czy nie. Tak czy owak, musimy przebrać się przez rzekę i przekazać
ostrzeżenie. Osadnicy podle velitryjskiej drogi muszą albo do fortu podążyć, albo zemknąć do
Velitrium. Kiedy Piktowie fort będą oblegać, pojedyncze oddziały przeczeszą drogę daleko na
wschód - mogą nawet przekroczyć Rzekę Piorunową i najechać gęsto zasiedloną krainę poza
Velitrium.
Mówiąc to, coraz gębiej i głębiej prowadził w dziewicze ostępy. Wreszcie mruknął z
zadowoleniem. Dotarli do miejsca, gdzie poszycie było rzadsze i pojawił się wiodący ku południowi
skalisty język. Balthus poczuł się bezpieczniej, gdy nań wstąpili. Nawet Pikt nie mógł ich wytropić na
gołym kamieniu.
- Jakżeś się wymknął? - spytał w końcu.
Conan poklepał się po kolczudze i hełmie.
- Jeśliby pogranicznicy nosili takie żelastwo, mniej by czaszek wisiało po chramach. Ale
większość mężów hałas czyni, gdy przywdziewa zbroję. Czekali po obu stronach ścieżki, bez ruchu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]