[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Najwyższa pora, żeby coś zjeść - powiedział, wrzucając bieg i ruszając przed siebie.
Musimy znalezć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy zjeść lunch i spokojnie
porozmawiać.
Kierowca lincolna zatrzymał się na poboczu, pół kilometra od południowej
obwodnicy. Mężczyzna siedzący obok uniósł się na fotelu i rozejrzał na wszystkie
strony.
- No, dobra, Parker, gdzie oni zniknęli?
Judd Parker rzucił mu niechętne spojrzenie. Nie lubił Leo Jonesa. Ten sukinsyn
chciał sam wszystkim rządzić, a na dodatek każdy mógł wyczuć, że niedawno
opuścił więzienie.
- Skąd mam wiedzieć? - warknął. - Ty też miałeś ich pilnować.
Leo grubo zaklÄ…Å‚.
- Lepiej zamknij się i jedz dalej - polecił Parkerowi. - Kilometr stąd jest bar, mają
tam telefon. Musimy zadzwonić.
- Może lepiej spróbujmy ich znalezć. Zadzwonić zawsze jeszcze zdążymy. - Judd
wolał nie myśleć o tym, co szef powie na to, że stracili dżipa z oczu. - Do diabła, mam
nadzieję, że to nie pójdzie na mój rachunek.
- Ty durniu, obaj za to zapłacimy. I nie ma sensu kręcić się w kółko. Rób, co ci
powiedziałem.
Parker ruszył w kierunku baru. Po drodze obaj milczeli. Chwilę pózniej zatrzymali
siÄ™ na parkingu przed barem.
- Zostań tu i miej oczy szeroko otwarte - powiedział Leo, otwierając drzwiczki
samochodu. - Jeśli jeszcze są w pobliżu, to wcześniej lub pózniej będą musieli tędy
przejechać. Ja idę zadzwonić.
- Dobrze - mruknął Judd. Leo skrzywił się niechętnie i poszedł do automatu.
Judd przyglądał się z daleka wykręcającemu numer koledze. Na samą myśl o tym,
jak szef zareaguje na przekazaną mu wiadomość, czuł nieprzyjemny dreszcz.
Szef podniósł słuchawkę po drugim dzwonku.
- Szefie, tu Leo - Jones z trudem przełknął ślinę.
- Czy oni spotkali się już ze Strikerem?
- Nie, nie całkiem - Leo przestąpił z nogi na nogę.
- Do diabła, to po co zawracasz mi głowę?
- Straciliśmy ich z oczu - wyjaśnił Leo.
- Co takiego?
- Zauważyli nas i... - Leo skrzywił się słysząc w słuchawce stek przekleństw. Po
chwili szef zamilkł. Im bardziej przedłużała się cisza, tym Leo mocniej się pocił.
- Chcę mieć Strikera i chcę odzyskać swoje pieniądze - przerwał wreszcie milczenie
szef. - Chcę, żeby to był przykład dla wszystkich. Jeśli uda mu się zniknąć z
pieniędzmi, inni spróbują tej samej sztuczki. Nic mnie nie obchodzi, co zrobicie, aby
go znalezć, ale musicie go znalezć. Nie radzę wam pokazywać się tu bez niego.
Szef trzasnął słuchawką o widełki. Leo znów skrzywił się boleśnie. Ten łajdak z
pewnością specjalnie tak huknął, pomyślał i odwiesił słuchawkę.
- No i co? - spytał Judd, gdy Leo wrócił do samochodu.
- A jak myślisz? - spytał sarkastycznie Leo.
- Był wciekły, co?
- Tak. Mam pewien pomysł. Pilnuj drogi, a ja jeszcze gdzieś zadzwonię.
Lisa i Gabe podeszli do szklanych drzwi wielkiego centrum handlowego. Nim weszli
do środka, Gabe raz jeszcze rozejrzał się po parkingu. Na szczęście nigdzie nie było
widać czarnego lincolna. Otworzył drzwi i puścił Lisę przodem.
- Dlaczego tutaj? - spytała, lekko dysząc. Z trudem nadążała za jego długimi
krokami.
- Bo tutaj jest dużo ludzi - odrzekł Gabe. - W razie czego będziemy mogli zgubić się
w tłumie. Poza tym, z pewnością jest tu jakiś bar i kino. Przed wejściem widziałem
afisz.
- Kino?! - zdziwiła się Lisa, jednocześnie uświadamiając sobie, że jest głodna jak
wilk.
- Co, nie lubisz chodzić do kina?
- Owszem, lubię - przyznała. - Wydaje mi się tylko, że to nie najlepsza pora.
- Masz rację - zachichotał Gabe. - Mogę się jednak założyć, że gdzieś przy zbiegu
szosy z autostradą stoi ten lincoln i czeka, aż się pojawimy. To główna droga na
południe. Na ich miejscu tam właśnie bym się zatrzymał. Mam nadzieję, że po paru
godzinach znudzi się im czekanie i pojadą sobie. A jeśli nawet okażą się cierpliwi, to
po ciemku pewnie uda nam się prześlizgnąć. Tymczasem...
- Tymczasem nie mamy nic lepszego do roboty, jak posiedzieć w kinie - dokończyła
za niego Lisa.
Gabe kiwnął głową i ruszył w kierunku baru. Miał lepszy pomysł na spędzenie tych
paru godzin, ale wolał o tym nie myśleć. Wspomnienie smaku jej ust i jedwabistej
skóry pod palcami było dla niego prawdziwą torturą. Pomyślał jednak, że w tej
chwili oboje powinni unikać dodatkowych komplikacji. A przy tym obawiał się, że
gdyby Lisa domyśliła się, że on wciąż podejrzewa Dixie, natychmiast zerwałaby z
nim wszelkie kontakty.
Ilekroć Jordan pomyślał o kłopotach, w jakie zaplątał się syn z powodu drogiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]