[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przemko ściskał, milcząc, swą wybawicielkę.
51 Gędzba  tu: granie, muzyka.
52 Henryczek, ten to śpiewki składać umie  chodzi o Henryka IV Probusa, który znany był jako
Minnesnger (średniowieczny poeta-rycerz). Jego utwory w polskim przekładzie zamieścił w 1841 r.
w piśmie  Przyjaciel Ludu Karol Szajnocha.
42
 Cóż! Swobodęś mi przyniosła?!  zawołał, gdy wyszli na górę.
 Jeszcze nie, alem choć lżejsze w izbie wyprosiła więzienie  odpowiedziała Mina.  Ay-sy ziemi
chce, daj mu, byle cię puścił!
Przemko milcząc potrząsnął głową, stękał na ramę. Gdy na jaśniejszy dzień wyszli, zlękła się
Niemka, ujrzawszy go bladym, żółtym i wynędzniałym. Odzienie na nim było poszarpane i zbrukane,
słomą oblepię i brudne. Zamiast zapłakać, dziewczyna z gniewu na Rogatkę trzę-
sła się i tupała nogami.
Burgrabia wpuścił ich oboje do czarnej izby. Zwała się ona tak i godną była swego nazwi-ska.
Stęchliznę w niej czuć było, jedno okno głęboko w murze osadzone słabo ją oświecało.
Wiosenne ciepło jeszcze się w głąb tych ścian kamiennych nie dostało  zimno i tu było przejmujące.
Mina dała pieniędzy, aby drew przyniesiono i naniecono ognia. Zmiała, napa-stliwa, rozkazywała
obcym ludziom, a ci słuchali jej, sądząc, że prawo do tego mieć musiała.
Przemko jęczał, na ławę ległszy, Niemka biegała, krzątała się, krzyczała. Patrzał na nią i mimo że
zbolały był, rozjaśniało mu się lice. Zmiałością swą, zapobiegliwością brała go za ręce. W więzieniu
samotnym przychodziły mu myśli różne, czuł sumienia zgryzoty, miał los swój terazniejszy za karę
bożą, grzesznego życia kajać się już był gotów. W tej chwili pokut-nicze zamysły poszły precz, Mina
je czarnymi oczyma odegnała. Z jej przybyciem odzyskiwał nadzieję rychłej swobody.
Począł rozpytywać Niemkę.
 Cóż ten niegodziwiec prawi! Widziałaś go? Jakeś się tu dostała? Pytałaś go o mnie?
 Wykupu chce, pragnie mu się ziemi  powtórzyła Mina jak wprzódy.  Ziemi! Trzeba mu ją dać!
Przemko się nachmurzył.
 Ziemi nie dam  zamruczał  nie dam, choćbym tu zgnić miał. Ziemia to nie moja.
 A czyjaż?  podchwyciła Mina.
 Pradziadowska, ojcowska. Kto ją wziął po nich, ten powinien oddać w całości. Jam jej nie
przyrobił, a miałbym obrywać! Nigdy!
Mina głową kręciła.
 Jeszcześ mało w tym gniłym lochu siedział, kiedy tak mówisz  odparła.
 Grzywny mu zapłacę! Okup dam!
 Ale on i grzywien chce, i ziemi zawołała Niemka  a życie twoje droższe niż oboje! Co ci po
ziemi, gdy w lochu siedzieć będziesz?
 Nie będę  odparł Przemko.  Niedoczekanie tego pijanicy, aby nas trzymał długo. Znajdą się tacy,
co się za mnie i za innych upomną.
 Kto? Wszak pobił wszystkich!  wołała Mina.
 On? On pierwszy zbiegł z placu.
 Syna ma lepszego niż sam.
Przemko westchnął ciężko.
 Ziemi chce!  zamruczał.  Ziemi nie dam! Nigdy!
Nie słuchając już go, Mina się kręciła po izbie, starając się ją mieszkalną uczynić. Językiem
niemieckim a śmiałością swą z ludzmi zamkowymi rady sobie dawała przedziwnie.
Wchodziła i wychodziła nie pytając ich, jakby jej nikt pytać i bronić tego nie miał prawa. Ka-zała im
sobie przynosić spod zamku, czego potrzebowała, słowem, oswojona wnet znajdowała się tu jak w
domu. %7łołdacy ją po korytarzach zaczepiali, odcinała się im dumnie, gdzie było potrzeba dawała
pieniądze, umiała krzyknąć, zakląć jak żołnierskie dziecię, nie bała się nikogo.
Przemkowi nowy duch do piersi wstąpił, ogrzał się, wyciągnął, napił, miał przemówić do kogo.
Nierychło spytał, co się u niego na zamku działo. Niemka ramionami ruszyła.
43
 Co się tam ma dziać?!  zawołała.  Na Lignicę cię odbijać nie pójdą, sił nie mają. Było was kilku
na Aysego, a nie zmogliście go, toć wojewoda Przedpełk z Petrykiem się nie porwą na niego!
O żonę nie śmiał książę pytać, czekał aż sama mu coś może powie, jakoż Mina ozwała się:
 Lukierda wasza pono krzyknęła, dowiedziawszy się, że pan mąż w niewoli, a teraz rada może, iż
się was pozbyła. Znajdą się dworzanie, co ją pocieszą...
Przemko surowo spojrzał na nią.
 Cóż się to krzywisz?  dodała.  Wiadomo to, że dwór męski bardzo tę panią kocha.
Przed nimi słowa na nią bąknąć nie można, gotowi bronić. Na mnie tylko psy wieszają! Przecież
księżna tu was ratować nie spieszyła, tylko ja...
Nazajutrz rano poszła Mina do Dorenowej, którą samą zastała. Aysy z grajkiem, nie odstę-
pującym go ani na chwilę, poszedł do Niemców swoich. Lubił się z tym łotrostwem zabawiać jak
dobry towarzysz, słuchać tłustych ich żartów, śmiać się, pić z nimi, a choć czasem które-go, gdy go
obraził, zbić kazał albo obwiesić, Niemcy mu tego za złe nie brali. Włóczęgi te, obce sobie, nie tak
się kupy trzymali, by jeden zbyt gorąco za drugiego się ujmował. Pół dnia tak czasem w podwórzu
albo na wałach, na próżnej beczce siadłszy, grajka u nóg posadziwszy, trawił Aysy między
żołdakami, dopóki mu się za Sonką Dorenową nie zatęskniło albo drzemać nie zachciało. Naówczas
grajka z sobą ciągnąc, który go poprzedzał, na zamek powracał.
Z rana Dorenowa była sama, bo chłopiec jej, synalek już spory, urwisował też między knechtami.
Leżała spoczywając, a niewiasty koło niej jak przy chorej chodziły, bo sługami otaczać się lubiła,
aby za księżnę uchodziła. Opryskliwa, sroga, dziwaczna, dla pokazania swej mocy dziewki kazała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl