[ Pobierz całość w formacie PDF ]
większość z tych ludzi pracowała na ziemi, która ich karmiła i dawała dach nad
głową.
- Co tydzień widzę ludzi niedożywionych i cierpiących na szkorbut.
Mógłbym ich wyleczyć, ale musieliby mieć przyzwoity dom i jedzenie. A na to
ich zarobki nie starczajÄ….
- Taka sytuacja musi pana bardzo martwić.
- To prawda - przyznał. - Proszę mi wybaczyć, to nie są tematy
odpowiednie dla dam.
- Nie ma powodu przepraszać. Mama nieustannie wspomagała biedaków.
- Jesteś dziś bardzo cicha, Jane - zauważyła lady Edgeworthy, zerkając na
pannę Trevor, która od przyjścia doktora nie odezwała się ani słowem. - Dobrze
się czujesz? Jeśli coś ci dolega, porozmawiaj z doktorem, zanim wyjdzie. W ma-
łym saloniku nikt nie będzie wam przeszkadzał.
Doktora podejmowano w dużym salonie. Marianne ubrała się w nową
niebieską suknię, którą tuż przed wyjazdem z domu uszyła z pomocą Jo. Suknia
była skromna, jedynie ozdobiona koronką pod szyją, a mimo to Marianne
wyglądała w niej bardzo ładnie. Zadbała też o fryzurę.
- Nic mi nie dolega, proszę pani - odparła wyraznie skrępowana Jane. -
Nie ma potrzeby, żeby doktor tracił na mnie czas.
- Zapewniam, że nigdy nie uznałbym tego za stratę czasu. - Doktor
Thompson zerknął na zegarek i wstał z krzesła. - Muszę panie opuścić. Mam
pacjenta. Proszę mnie odprowadzić do drzwi, panno Trevor. Jeśli coś pani dole-
ga, może zdołam pomóc.
- Odprowadzę pana, ale naprawdę nic mi nie jest - zapewniła Jane i
podniosła się ze swego miejsca.
Kiedy oboje wyszli z salonu, lady Edgeworthy zerknęła na Marianne.
- 33 -
S
R
- Nie wydaje ci się, że Jane była dziwnie cicha? Nigdy wcześniej
obecność doktora tak na nią nie wpływała.
- Może zmęczyły ją upały. Ostatnio jest naprawdę gorąco.
- Może. A jak ci się podoba doktor Thompson?
- Sympatyczny i przystojny mężczyzna.
- Jest bardzo oddany pacjentom i leczy ich najlepiej, jak umie, bez
względu na to, czy mogą mu zapłacić, czy nie.
- Tak właśnie przypuszczałam. Jak może sobie na to pozwolić? Czy ma
własny majątek?
- O ile wiem, jest młodszym synem i jego dochody są raczej skromne.
Natomiast ma bogatych i wdzięcznych pacjentów, którzy sowicie go
wynagradzajÄ….
- Musi należeć do ludzi, którym nie zależy na pieniądzach.
- Jest samotny. Kiedyś zapytałam go, czemu się nie żeni, i wtedy
powiedział mi, że nie stać go na żonę. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie
przeżył zawodu miłosnego...
Marianne nie zdążyła odpowiedzieć, bo wróciła Jane, która, sądząc z
krótkiej nieobecności, nie zasięgnęła porady doktora.
- Lepiej ci już? - zapytała Marianne.
- Och... - Jane się zarumieniła. - To tylko ból głowy. Zaraz przejdzie.
Prawdę mówiąc, już mi lepiej.
- Idz do siebie i poleż do obiadu - poleciła lady Edgeworthy. - Jeśli po
obiedzie nadal będzie cię bolała głowa, panna Rudge zaparzy ci ziółek.
Jane zastosowała się do polecenia chlebodawczyni.
- Dlaczego nie pozwoliła, żeby doktor jej pomógł? - zapytała starsza pani.
- Nie wiem, czemu tak postąpiła - odparła zamyślona Marianne. - Rano
pójdę do wioski. Napisałam list do mamy i chcę go przesłać pocztowym
dyliżansem.
- List może zanieść ktoś ze służby.
- 34 -
S
R
- Jeżeli nie będę cioci potrzebna, to chętnie sama to zrobię.
- Nie oczekuję, że będziesz przy mnie cały czas, moja droga. Idz, jeśli
masz ochotę, ale wez ze sobą służącą. Wątpię, żeby coś mogło ci się stać, jednak
w soboty w wiosce odbywa się targ i nigdy nie wiadomo, kto może się zjawić.
- Dziękuję.
Marianne ucałowała ciotkę i poszła na górę. Musiała się przebrać i
napisać kilka słów do sióstr. Wiedziała, że Jo znajdzie sobie zajęcie, ale Lucy
będzie za nią tęsknić, bo dotąd jeszcze się nie rozstawały.
Zastanawiała się nad zachowaniem Jane. Czyżby była niezadowolona, że
doktor rozmawiał ze mną? - zadała sobie w duchu pytanie Marianne. Nie, chyba
nie. Dlaczego taki drobiazg miałby jej zepsuć humor? Chyba że podkochuje się
w doktorze. Uznała, że to niemożliwe, bo Jane była kilka lat starsza od niego,
jednak przypomniała sobie wyraz jej oczu, kiedy wróciła po odprowadzeniu
doktora. Była zdecydowanie bardziej zadowolona...
Jeśli jest zakochana, to dlaczego nie wspomniała o tym lady Edgeworthy?
Może bała się, że chlebodawczyni zrezygnuje z jej usług? Z drugiej strony,
ciotka wspominała, że doktor twierdził, iż nie stać go na żonę. Załóżmy, że
dzięki kwotom, które ciotka każdemu z nich zamierza zostawić, mogliby się
pobrać. Czy byliby zdolni uknuć spisek, żeby pozbyć się starszej pani i po jej
śmierci otrzymać pieniądze? Przebiegł jej po plecach lodowaty dreszcz. Nie
mogła sobie wyobrazić, by Jane była zdolna do takiego postępku, ale czy
zakochana kobieta nie zrobi wszystkiego, aby zdobyć ukochanego?
Lady Edgeworthy była miła dla Jane i dobrze ją traktowała. Zamierzała
jej nawet zostawić pieniądze. Czy ta kwota wystarczy Jane na życie, czy też
będzie musiała szukać kolejnej posady? Zresztą jeżeli jest zakochana...
Marianne nie zapominała o panu Hambletonie. Nie była pewna, czy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]