[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ważniejsze  nie musi reprodukować w umysłach swoich odbiorców stanów  zadanych
przez kogoś innego  czasem kogoś o zupełnie odmiennej wiedzy, światopoglądzie,
temperamencie itd. Dobry komunikator może rekompensować swoje braki (luki w wiedzy,
nieznajomość pewnych technik komunikacyjnych) bardzo różnymi środkami. Tłumacz ma
najczęściej związane ręce: nie może wyprodukować własnego tekstu na zadany temat, bo taki
tekst nie zostanie uznany za tłumaczenie. Pamiętajmy, że znaczeniem tekstu jest nie tylko
zrekonstruowana baza wypowiedzi (i ewentualne fragmenty bazy kognitywnej autora), ale
również sposób rekonstrukcji  nie tylko pointa, ale również trud włożony w jej odczytanie.
Gutt myli się też chyba sugerując, że kompetencja tłumaczeniowa to kompetencja
komunikacyjna plus kompetencja językowa w zakresie dwóch języków, którą zapewne
powinni zająć się językoznawcy, a nie teoretycy przekładu. Taki pogląd jest nie do
utrzymania przede wszystkim dlatego, że absolutna dwujęzyczność (jeśli takie pojęcie ma w
ogóle sens) należy do rzadkości  większość tłumaczy jeden z języków zna lepiej, a drugi
gorzej. Słabsza znajomość dotyczy najczęściej (choć nie zawsze) języka wyjściowego.
Ludzkie sprawności i umiejętności nie stanowią oddzielnych modułów, lecz są ze sobą
wzajemnie powiązane, toteż słabsza znajomość języka oryginału będzie wpływała na stopień
pewności tłumacza co do interpretacji pewnych fragmentów oryginału, a więc i na cały proces
tłumaczenia.
Posłużmy się jeszcze raz przykładem polskiego tłumaczenia Winnie the Pooh
zatytułowanego Kubuś Puchatek. Tłumaczka tej książki popełniła błędy tłumaczeniowe nie
tylko dlatego, że realizowała szczególny program przekładowy, który Venuti nazwałby
udomowieniem oryginalnego tekstu. Drugi powód wynika ze słabej znajomości języka
wyjściowego i nierozerwalnego związku tej umiejętności z innymi elementami procesu
przekładu. Dysponując dość słabą znajomością języka angielskiego (a także angielskich
konwencji komunikacyjnych), tłumaczka musiała nieco  po omacku domyślać się znaczenia
niektórych konstrukcji i zwrotów z kontekstu. Nie jest więc przypadkiem, że wiele błędów
popełniła w tłumaczeniu wypowiedzi osła Eeyeore (w polskiej wersji Kłapouchego), bo
osiołek wykazuje specyficzne angielskie poczucie humoru, a zatem jego sformułowania
wymagają często stosowania różnych odmian Grice owskiej implikatury konwersacyjnej i
innych mechanizmów rekonstrukcji, a bardzo rzadko dają się jednoznacznie odczytać z
interpretowanego po polsku kontekstu.
Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że niektórzy pedagodzy mający kształcić
tłumaczy nie bardzo zdają sobie sprawę z tego, jakie stoją przed nimi zadania. Sądzą na
przykład, że wystarczy uzupełnić typowy program filologiczny paroma  językami
specjalistycznymi , by wykształcić tłumaczy tekstów specjalistycznych. Bardzo ciekawie
wypowiedział się na ten temat J. Pieńkos:
& w kręgach specjalistów od przekładu przeważa pogląd, iż powinno się kształcić
specjalistów w zakresie przekładu, a nie tłumaczy specjalistycznych (wyspecjalizowanych).
Nierzadko jeszcze dzisiaj zdarza się, że nauczanie przekładu mylone jest z nauką języków
obcych, z nauką o języku lub terminologiami specjalistycznymi. Zadaniem szkół tłumaczy
jest i powinno być kształcenie tłumaczy w zakresie ogólnym, tak jak ma to miejsce w
88
odniesieniu do lekarzy, gdy kończą wydział medyczny, a dopiero pózniej poświęcają się
wybranej specjalizacji. Nie należy zatem kształcić tłumacza wyspecjalizowanego, lecz
tłumacza wartościowego, sprawnego, który w przyszłości będzie się doskonalił w wybranej
przez siebie dziedzinie. Uwaga ta wydaje się o tyle trafna i istotna, że niewiele jest tekstów o
bardzo wysokim stopniu specjalizacji. Większość tekstów przeznaczonych do tłumaczenia
dotyczy jednocześnie wielu dziedzin nauki i techniki, a daleko posunięta specjalizacja
uniemożliwia tłumaczowi sprawna pracę& (Pieńkos 2003: 283)
W podobnym duchu wypowiadajÄ… siÄ™ B. Hatim i J. Mason:
& if translator training is limited to those superficial characteristics of text which are
most typical of what technical or administrative translator is likely to encounter most of time
(specialized terminology, formulaic text conventions and so on), then the trainee will be
singularly ill-equipped to deal with, say, metaphor, allusion, implicature when these occur 
as they do  in technical texts. (Hatim and Mason 1997: VIII)
Jeszcze jedną istotną myśl dopowiadają Z. Kozłowska i A. Szczęsny:
Nie sposób przewidzieć wszystkich typów tekstów, jakie mogą zostać powierzone
tłumaczowi. Nie można więc nauczyć tłumaczenia wszystkich typów tekstów. Trzeba dać
narzędzia, a kształcić konieczne umiejętności (kompetencję tłumaczeniową). (Kozłowska,
Szczęsny 2003: 161)
Zatem, aby skutecznie kształcić tłumaczy, musimy zdać sobie sprawę z tego, czym jest
kompetencja tłumaczeniowa. Sądzę, że jest to zespół predyspozycji, cech, umiejętności oraz
ogromna porcja wiedzy o świecie w ogóle, a o kulturach związanych z danymi językami w
szczególności. Elementami kompetencji tłumaczeniowej są z pewnością:
1. znajomość języka wyjściowego i docelowego;
2. umiejętność dopasowania do siebie różnych struktur na podstawie ich względnego
podobieństwa;
3. znajomość kultury krajów, w których mówi się językiem wyjściowym i docelowym;
4. wiedza ogólna i specjalistyczna;
5. sprawności komunikacyjne;
6. wnikliwość w dążeniu do sensu;
7. znajomość teorii tłumaczenia;
8. predyspozycje i cechy charakteru.
1. Znajomość języka wyjściowego i docelowego
Warto zauważyć, że dobra znajomość języka nie jest równoznaczna ze sprawnością
komunikacyjną. Można być świetnym komunikatorem (pomijam tu kwestie różnic między
komunikacją ustną a pisemną), dysponując ograniczonym repertuarem środków językowych i
odwrotnie  ktoś posiadający doskonałą znajomość języka może nie sprawdzać się w
sytuacjach komunikacyjnych. Przez dobrą znajomość języka rozumiemy bogate słownictwo,
duży zasób syntagm i ram czasownikowych, a także opanowanie wielu innych mechanizmów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl