[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oraz na głównym tekście nabazgrano nieczytelne
uwagi.
W tym momencie zaskrzypiały drzwi.
- Victoria?
- Chyba coÅ› znalazÅ‚am - powiedziaÅ‚a niepew­
nym tonem.
Sinclair zbliżył się do niej i przyklęknął.
- Co to jest? - zapytał ostro, biorąc od niej kartki.
- Chyba jakiÅ› projekt. Zdaje siÄ™, że dotyczy han­
dlu z FrancjÄ….
Mąż pokiwał głową.
- To szkic. Gdzie go znalazłaś?
- W Culpeperze.
- Nic nie rozumiem. Dlaczego, u licha, Thomas
miaÅ‚by projekt wystÄ…pienia parlamentarnego ukry­
wać w zielniku?
- %7łeby nikt go nie znalazł? - podsunęła Victoria.
- Nie doszukuj siÄ™ nieistniejÄ…cych tajemnic. Mo­
że po prostu zaznaczył sobie miejsce w książce.
222
- Hm. A interesował się... - Zerknęła na otwartą
stronicę. - Trędownikiem, używanym w leczeniu
ropiejÄ…cych ran.
Sin Å‚ypnÄ…Å‚ na niÄ… spode Å‚ba.
- Mało prawdopodobne.
- Sinclairze...
- Thomas żądaÅ‚ pozbycia siÄ™ wszystkich francu­
skich posiadÅ‚oÅ›ci przez angielskÄ… szlachtÄ™ i zawiesze­
nia handlu z Francją, żeby  dać przykład światu,
a zwłaszcza Bonapartemu". - Podniósł wzrok znad
kartki. - Astin pokazał mi część projektu umowy, nad
którym pracowali razem z Thomasem. Napomknął,
że Marley nie był zadowolony z ich pomysłów.
Victoria oparÅ‚a siÄ™ pokusie, żeby stanąć w obro­
nie wicehrabiego i w ten sposób wszcząć kolejną
sprzeczkę. Ich głównym celem było znalezienie
mordercy.
- Czy to ten sam projekt?
- Nie wiem. Stronica, którą przyniósł Astin, jest
kompletnie nieczytelna. Podobno Marley wylał na
niÄ… porto.
Victoria milczaÅ‚a przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™, zastana­
wiajÄ…c siÄ™, czy powiedzieć mężowi o swoich wÄ…tpli­
wościach.
- Dlaczego lord Kingsfeld ją zachował? - spytała
w końcu.
- Nie rozumiem.
- Sam mi wyznaÅ‚, że zawsze pozbywa siÄ™ niepo­
trzebnych rzeczy - wyjaśniła pospiesznie. - Po co
więc trzymał nieczytelną kartkę przez ponad dwa
lata? I jakim cudem tak szybko ją odnalazł?
Sin nie od razu odpowiedział.
223
- Nim wyciÄ…gniemy pochopne wnioski, musimy
poznać losy tego projektu. Wiadomo, że parlament
go odrzucił. Przejrzę archiwa i sprawdzę, kiedy to
się stało. Wtedy zobaczymy, co dalej.
Wstał z podłogi, odstawił tom na półkę i podał
żonie rękę.
- Sinclairze, nie chciałam...
- Dokonałaś odkrycia - przerwał jej burkliwie. -
Wkrótce się przekonamy, jak ważnego.
13
JadÄ…c faetonem przez Hyde Park, Sinclair zerk­
nął z ukosa na żonę. Przez ostatnie trzy dni była
milcząca i zamyślona, rzadko mówiła o śledztwie,
nie licząc pytań, czy dowiedział się czegoś nowego.
I, dziÄ™ki Bogu, znowu dzieliÅ‚a z nim Å‚oże, z namiÄ™t­
nością i entuzjazmem, które zapierały mu dech
w piersiach. Victoria Grafton nie była nieśmiała.
I to właśnie go niepokoiło. Wiedział bowiem, że
jego żona nie cofnie siÄ™ przed niczym, a już na pew­
no nie dlatego, że on jej czegoÅ› zabroni. Nadal ży­
wiła podejrzenia wobec hrabiego Kingsfelda, ale,
o tym nie mówiła.
Włączył się w sznur pojazdów sunący po Rotten
Row. Z powodu tÅ‚oku rytualne popoÅ‚udniowe space­
ry wydawały się absurdem, lecz miały pewną dobrą
stronÄ™: dawaÅ‚y mu pewność, że co najmniej przez go­
dzinę Victoria nie wpadnie w żadne tarapaty.
- Napisałam do mojej przyjaciółki Emmy Gren-
ville - oznajmiÅ‚a raptem, patrzÄ…c na tÅ‚umy wypeÅ‚nia­
jące park. - Odpowiedziała mi, że lady Jane Nether-
by nie uczęszczała do Akademii Panny Grenville.
- Tak czy inaczej to byÅ‚ dobry pomysÅ‚ - pochwa­
lił żonę.
- Miałeś jakieś wieści od Batesa?
Potrząsnął głową.
225
- Spodziewam się go dopiero za parę dni. Może
odkryje jakichś adoratorów lady Jane.
- Moi rodzice zaprosili nas dzisiaj na kolacjÄ™.
- NaprawdÄ™?
- Tak. Najwyrazniej udało ci się ich przekonać,
że jesteś dżentelmenem.
Nareszcie odrobina złośliwości. Od razu poczuł
się spokojniejszy. Z taką Vixen umiał sobie radzić.
- No, dobrze, co tym razem przeskrobałem?
- Nic. Przyjmiemy zaproszenie?
- Nie, jeśli nie chcesz.
- W takim razie znajdę jakąś wymówkę. Tylko
sobie pomyślałam, że chciałbyś ich wybadać.
Zmrużył oczy.
- O co chodzi, Victorio?
Odwróciła się do niego po chwili wahania.
- Co zamierzasz robić, gdy już bÄ™dzie po wszyst­
kim?
- Spotkam się z moim doradcą i przejrzę księgi
rachunkowe.
- Kiedy złapiesz zabójcę Thomasa - uściśliła.
Wytrzymał jej spojrzenie, próbując odczytać
z fiołkowych oczu prawdziwy sens pytania.
- Cóż, arystokraci z zasady są próżniakami.
Wyraz twarzy Victorii pozostał nieprzenikniony.
- JeÅ›li zamierzasz po caÅ‚ych dniach i nocach sie­
dzieć bezczynnie, pić i grać w karty, ja...
- Nie będziesz tego tolerować - dokończył za nią. -
Podziwiam twoją pewność, że potrafisz zmienić świat,
ale ludzkość jest bardziej zepsuta, niż sądzisz.
- Dlaczego staÅ‚eÅ› siÄ™ cynikiem, Sinclairze? Co ta­
kiego w życiu widziałeś?
226 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl