[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Już ci mówiłem, że mojej byłej żony na pewno nie
można było nazwać głupią.
- Mówię o tak zwanym zdrowym rozsądku, a nie
o akademickiej wiedzy. Wykształcenie nie ma tu nic do
rzeczy, wierz mi. Ono poszerza twoje horyzonty i zwiÄ™
ksza możliwości działania, ale tylko wtedy, gdy masz
ów przysłowiowy zdrowy rozsądek. Wielu ludzi z dok
toratami podejmuje głupie życiowe decyzje, bo właśnie'
go nie mają. Tak - powiedziała z błyskiem w oku,
odwracajÄ…c siÄ™ do okna. - Daj mi trochÄ™ czasu, muszÄ™
to jeszcze przemyśleć.
- Ależ proszę, myśl. - Wzruszył ramionami, za
stanawiając się, po co dał się wciągnąć w tę zwariowa
nÄ… dyskusjÄ™.
- Nie kpij. To jest naprawdę ważne dla naszej
dalszej znajomości.
Gideon zacisnął usta, czując, że traci panowanie
nad sobą. Jeśli jeszcze raz się zbliży, pochwyci ją bez
zastanowienia i ciśnie na łóżko.
- Sarah, nie wiem, co ci chodzi po głowie, ale myślę,
że będzie najlepiej, jak po prostu pójdziesz spać.
- Tak, zapewne masz rację - zareagowała dziwnie
spokojnie. - Mogę dokończyć rozmyślań w swoim
pokoju. Nie będę ci już dłużej przeszkadzać. Dob
ranoc, Gideonie.
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 75
Gniew przeniknął go nagłą falą. Jak śmiała analizo
wać i rozkładać na czynniki pierwsze jego życie! Kiedy
przechodziła obok, chwycił ją za rękę. Usłyszał cichy
okrzyk przerażenia, gdy jego palce zacisnęły się na
przegubie Sarah.
- Taka jesteś pewna, że wiesz wszystko? - warknął.
Miał coraz większą ochotę rzucić ją obok siebie na łóżko.
Powstrzymywała go jedynie jej kruchość i delikatność.
- Gideon! - Patrzyła na niego rozszerzonymi lę
kiem oczami.
- Ktoś wreszcie powinien dać ci lekcję, której sama
siÄ™ domagasz.
- Może masz rację - zgodziła się potulnie. - Ale
proszę, nie dzisiaj. Nie jestem pewna, czy bym ją zniosła.
- Znienacka pochyliła się i leciutko pocałowała go
w policzek.
Gwałtownie cofnął głowę, jakby naznaczyła go palą
cym piętnem i mimowolnie zwolnił uścisk. Sarah natych
miast skorzystała z okazji i uciekła do sypialni. Gideon
długo patrzył w mrok, w zamyśleniu pocierając policzek.
Zaskoczyła go zupełnie. Oczekiwał oporu, a nawet wal
ki, ale na pewno nie czułości. Był zły na siebie, że ją puścił.
Leżał nieruchomo, czekając, aż uspokoi się wzbu
rzony oddech, a potem odwrócił się na bok i westchnął
z irytacją. W podobnym nastroju musiał być biedny
stary kocur, kiedy w ich domu pojawiła się Ellora.
Sarah obudziła się o świcie. Jej normalny, optymis
tyczny nastrój i energia wróciły, a umysł był oczysz
czony i gotów do nowych wyzwań. Teraz przynajmniej
wiedziała, jak powinna dalej postępować. Szybko
narzuciła szlafrok i cicho wyszła z sypialni.
76 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
Gideon jeszcze spał, wtulony twarzą w poduszkę.
Koc zsunął się, odsłaniając szerokie plecy i silne
ramiona. Sarah z trudem oparła się pokusie, by
pogłaskać go, tak jak gładziła jego koty.
Wiedziała jednak, że popełniłaby błąd. Natych
miast zacząłby podejrzewać, że pragnie go uwieść dla
sobie tylko znanych, pokrętnych celów. Co właściwie
jest zgodne z prawdą, pomyślała z szelmowskim
uśmieszkiem. Postanowiła bowiem za wszelką cenę
rozkochać w sobie Gideona Trace'a. Jednak taktyka
uwodzenia musiała ulec radykalnej zmianie.
Po kilku minutach, odświeżona, ubrana w dżinsy
i bawełnianą koszulkę, z włosami związanymi w koń
ski ogon, weszła do kuchenki. Zrobiła szybki prze
gląd szafek i znalazła patelnię oraz inne niezbędne
naczynia.
Po kilku minutach cały dom wypełnił wspaniały
aromat świeżo parzonej kawy. Sarah, podśpiewując
pod nosem, zaczęła ubijać trzepaczką w misce ciasto
na naleśniki. Nagle poczuła, że nie jest już w kuchni
sama. Zerknęła przez ramię i zobaczyła Gideona,
niedbale opartego o framugę. Miał na sobie tylko
dżinsy. Rozglądał się uważnie, pocierając nie ogolo
nÄ… brodÄ™.
- Zawsze robisz taki rumor rano? - zapytał.
- Uhm... A ty zawsze jesteÅ› taki gderliwy? - od
parowała, wlewając syrop klonowy do rondelka i sta
wiajÄ…c go na kuchence.
- Koty mają tę zaletę, że nie przeszkadzają im moje
poranne nastroje. Co tam pichcisz? Naleśniki?
- Aha. Z prawdziwym syropem, a nie z tÄ… sztucznÄ…
karmelową masą, którą zwykle nam sprzedają. Wez
szybko prysznic, bo zaraz będą gotowe.
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 77
- Po co to?
- Co?
- Takie odświętne śniadanie.
Przez moment zastanawiała się, czy ma go wtajem
niczyć w swoją strategię, i uznała, że nie zaszkodzi, jeśli
Gideon pozna przynajmniej część prawdy.
- Jest to pierwszy etap oswajania cię - wyznała.
- Oswajania? Mnie? - zapytał z osłupiałą miną.
- O czym ty, do licha, mówisz?
Zestawiła rondelek z ognia i odwróciła się ku niemu.
- Według mnie problem polega na tym, że za
bardzo cię naciskałam. Po naszej wczorajszej roz
mowie wiem już, jak sobie z tym radzić.
W jego oczach pojawił się błysk, który mógł ozna
czać rozbawienie.
- Dobrze, że przynajmniej jedno z nas coś wie
- zauważył kpiąco.
Sarah wycelowała w niego ociekającą ciastem trze paczkę.
- Możesz się śmiać, ale to jest prawda. Wystarczy
sprawić, żebyś dostroił się do mojej fali, a wszystko
będzie dobrze. Jesteś emocjonalnie zablokowany z po
wodu niemiłych doświadczeń, które wywołały w tobie
lęk przed bliższymi kontaktami. Krótko mówiąc,
obawiasz się, że mogę dać się zwieść fałszywym
odczuciom i nastrojowi chwili tak jak twoja była żona.
Nie ufasz mojemu osÄ…dowi.
- Nie powiedziałem, że Leanna dała się zwieść
fałszywym odczuciom - zaprotestował.
- Nie, ale jest dla mnie jasne, że tak właśnie się
stało. Chciała widzieć w tobie kogoś innego.
- Nie wiem, dlaczego wyobrażasz sobie, że tak się
zapętliłem psychicznie, ale...
78 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
- Jakby nie dość było tych fatalnych doświadczeń,
zawiódł cię jeszcze przyjaciel - ciągnęła Sarah, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]