[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaokrąglone kolana z wgłębieniami po bokach obciągnięte jasnoszarymi, jedwabnymi pończochami.
Spódniczka była tak wąska, że trzeba było podciągnąć ją powyżej ud, by dać nogom swobodę
ruchów. Na podłodze leżał futrzany dywan, nie wiedziałem z czego był zrobiony; z karakułów,
bobrów, a może z
cielaka? Kobiety zapewne rozpoznałyby czarne jak noc karakuły, symbol bogactwa i luksusu.
Niezręcznym chwytem wojaka oderwałem guziki od jej różowej bluzki. Jej pierś
została jeńcem mojej dłoni, tym razem nie były to ręce żołdaka, ale odwieczny, czuły dotyk
kochanka. Moje zgłodniałe miłości niebieskie oczy, które płakały, śmiały się i oglądały
niezmierzone, zaśnieżone, rosyjskie stepy, pożerały jej wrażliwe sutki.
Delikatnie uwolniła się z moich objęć.
- Mam ci powiedzieć co myślę?
Zapaliła papierosa i odpowiedziała zbliżając drugą pierś do moich ust.
- Wiem o czym myślisz kochany. Będziesz w krainie Shangri-La za niebieskimi
wzgórzami, gdzie nie ma baraków i rozkazów, daleko od towarzystwa gryzipiórków, będziesz
tam, gdzie nie ma zapachu skóry i atramentu, w krainie wina, kobiet i zielonych drzew.
- Masz rację - odrzekłem bez pośpiechu.
Podniosłem fotografię ze stolika stojącego za sofą. Mężczyzna w mundurze.
Przystojny o regularnych rysach twarzy. Z wypustkami oficera sztabowego na mundurze. W
jednym z rogów fotografii widniał napis: Twój Horst, 1942.
- Twój mąż? - Spytałem.
Odebrała mi fotografię, ostrożnie położyła na półce za sofą i przywarła do mnie
ustami. Całowałem jej pulsujące skronie, wodziłem ustami wokół jej zgrabnych piersi,
gryzłem w podbródek i pociągałem jej głowę do tyłu za ciemne włosy.
Jęczała z bólu, namiętności i pożądania.
- Och, Sven, znajdzmy nasze Shangri-La!
Ze ściany spoglądał na nas z dezaprobatą obraz kobiety. Była ubrana w bluzkę z
wysokim, koronkowym kołnierzykiem. Jej szare oczy nigdy nie marzyły o Shangri-La, ale
nigdy również nie widziała zrujnowanego miasta oraz kobiet, których dusze wyjące bomby
rozerwały na strzępy. Do cholery z tymi morałami. Jutro będziesz martwy!
Nasze na wpół otwarte usta naciskały na siebie. Nasze języki wiły się jak węże. Napinaliśmy się i
rozluznialiśmy w niekończącej się namiętności. Nagromadzona frustracja przekształciła się we
wzniosłość. Czara miłości napełniła się po brzegi. Nasze usta bez przerwy odnajdywały się w
wygłodniałej tęsknocie. Jej piersi były odsłonięte. Turkusowy stanik i halka leżały na podłodze.
Leżała nago, a jednocześnie była częściowo ubrana, co sprawiało, że budziła zarówno
obezwładniające pożądanie, jak i spełnienie. Pewnie dlatego, że całkowicie rozebrana kobieta
rozczarowuje mężczyznę. On zawsze chce mieć coś
malutkiego, mięciutkiego do zdjęcia.
Guziczek stawiał opór. Podniosła rozgorączkowane ręce, żeby pomóc. Jej palce
pieściły mnie po plecach - ciepłe, miękkie, a jednocześnie silne i zniecierpliwione
pożądaniem.
Syreny wyły, ale my byliśmy z dala od frontu. Przekroczyliśmy ostatni próg. Daliśmy
sobie nawzajem najgłębszą satysfakcję, uścisk, który zawiera w sobie wieczność. Byliśmy
nienasyceni. W końcu zapadliśmy w głęboki sen. Sofa była za wąska dla dwojga. Spaliśmy na
grubym dywanie.
Kiedy zbudziliśmy się, byliśmy zmęczeni, lecz zadowoleni. Za nami była noc, która na
długo pozostanie w pamięci. Ubrała się i pocałowała mnie tak, jak potrafi to tylko zakochana
kobieta.
- Zostań Sven, zostań. Nikt nie będzie cię tutaj szukał. Proszę, zostań - zalała się łzami.
- Wojna wkrótce się skończy, to szaleństwo tam wracać!
Uwolniłem się od jej uścisku.
- Nie, takie coś się zdarza tylko raz. Nie zapominaj o mężu we Francji. On też wróci.
A wtedy gdzie pójdę? Torgau - Fagen - Buchenwald - Gross Rosen - Lengries? Nie, nazwij
mnie tchórzem, ale się nie odważę.
- Sven, jeśli zostaniesz, rozwiodę się z nim. Załatwię ci lewe papiery! Pokręciłem głową i na
kawałku papieru zapisałem jej numer poczty polowej - 23645.
Przycisnęła skrawek papieru do piersi. Gdy wychodziłem, milcząco odprowadziła mnie
spojrzeniem. Szybko i bez oglÄ…dania siÄ™ zniknÄ…Å‚em z jej oczu w porannej mgle.
Zatrzymywaliśmy się na wielu stacjach. Godzinami staliśmy w kolejce po odrobinę cieniutkiej
grochówki.
Wielokrotnie, w deszczu i śniegu przykucaliśmy nad torowiskiem, aby ulżyć jelitom.
Podróż wlokła się niemiłosiernie. Przez dwadzieścia sześć dni toczyliśmy się po szynach w głąb
Rosji, w końcu opuściliśmy nasze, bydlęce wagony.
Rozdział VIII
Powrót na front wschodni
Pociąg składający się z trzydziestu wagonów przeznaczonych normalnie do przewozu zwierząt
oraz z trzech bardzo starych wagonów osobowych trzeciej klasy wlókł się już dwa tygodnie wioząc
żołnierzy i oficerów rozlokowanych według starszeństwa w wagonach osobowych lub towarowych.
Lokomotywa pchała przed sobą węglarkę wypełnioną piaskiem na wypadek, gdyby partyzanci
zaminowali tory.
Przed końcem podróży na obskurnej stacji w Rosławlu, na tym długim szlaku przez Polskę i
Ukrainę doświadczyliśmy wielu zadziwiających rzeczy.
Po opuszczeniu wagonów maszerowaliśmy koleinami zapylonej, piaszczystej drogi, wyżłobionymi
przez tysiące pojazdów. Pozycje naszego 27 (karnego) pułku pancernego znajdowały się w wsi
Branowska. Przywitał nas tutaj, niczym długo niewidzianych przyjaciół, kapitan von Barring. Był
blady jak trup i wyglądał na wyczerpanego. Mówiono, że cierpi na nieuleczalną chorobę żołądka.
Spędził jakiś czas w szpitalu, ale szybko wyekspediowano go z powrotem na front. Pózniej zapadł na
żółtaczkę, co nie poprawiło jego wyglądu.
Pewnie jeszcze siedzielibyśmy bezpiecznie na tyłach, gdyby nie Pluto, Porta oraz Legionista. Tych
trzech wariatów naprzykrzało się każdemu, kto mieszkał w promieniu wielu mil od koszar.
Wszystko zaczęło się od bójki Malutkiego z Legionistą w kantynie. Malutki wylądował w efekcie w
naszej kompani, co nie za bardzo mu się spodobało, ale stawkę podniósł Porta, który nielegalnie
wybrał się do miasta w cywilnym przebraniu. Oczywiście upił się i o mało nie zgwałcił dziewczyny,
na którą natknął się w na zapleczu Czerwonego Kota. Usłyszeliśmy, jego krzyk.
- No, ślicznotko, zobaczysz co cię czeka za podpuszczanie facetów!
Dziewczyna krzyczała, po części ze strachu, a częściowo z powodu wypitego alkoholu. Kiedy tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]