[ Pobierz całość w formacie PDF ]

"Hyronie, zabij mnie..."
Nie otrzymałam odpowiedzi. Ale tutaj była śmierć. I nie tylko leżała w moich ramionach. Rozprzestrzeniała się od
bramy, podkradała jak podpływająca cichaczem, przesączająca się fala. Już nie docierały do mnie przytłumione
odgłosy ataku i obrony. Tamten cień, który stanął w bramie, żeby bronić do niej dostępu i w ten sposób dać mi czas
potrzebny na znalezienie Gillan - cień o zielonych oczach, walczący w postaci kota...
"Herrelu?"
Sięgnęłam przed siebie myślą. Tak jak przedtem musiałam odszukać drugą Gillan, tak teraz usiłowałam dotrzeć do
mojego obrońcy.
"Herrelu?"
Odebrałam cichą odpowiedz. Przecież Herrel też mógł zadać mi śmierć, która przywróci mnie do życia. Poczęłam
czołgać się w stronę bramy, ciągnąc za sobą martwą Gillan. Ta wędrówka okazała się ciężką próbą, gdyż moje nowe
ciało pozostało sztywne, niezdarne i tak opieszale reagowało na polecenia umysłu, że z wielkim trudem dzwigałam
to podwójne brzemię.
"Herrelu...?"
Tym razem odpowiedz była jeszcze cichsza. Wyczołgałam się z głębin żółtego światła tuż przed bramę. Leżały tam
podobne do pająków stwory, jeden nadal drgał konwulsyjnie. A cień, który walczył, żeby zdobyć dla mnie potrzebny
czas, siedział pod murem, kuląc się w sobie, jakby osłaniał otwartą ranę. Otaczały go inne cienie, które już znałam:
panowie pająkokształtnych psów, bełkocące istoty z martwego lasu.
Uklękłam obok ciała Gillan wyniesionego z serca niezwykłego blasku. Herrel zabił psy i nadal stawiał czoło ich
panom, ale był ranny. Spojrzałam na tę scenę, przypomniałam sobie wszystko i ogarnął mnie taki straszliwy gniew,
jakiego nigdy dotąd nie znałam, bo z wrodzonej potrzeby kontroli bardzo wcześnie nauczyłam się panować nad
uczuciami. Gdybym rzeczywiście władała mocą, jaką mi wszyscy przypisywali, uwolniłabym ją natychmiast, żeby
oczyścić to miejsce od wstrętnej hordy.
W owej chwili przekonałam się, że gniew może dodać sił i oczyścić umysł z cieni i wątpliwości. Przestałam siebie
kontrolować i usunęłam wszystkie zapory przed gniewem. A pózniej znalazłam się wśród gromady potworów
znęcających się nad tym, z którym nie śmieli stanąć do otwartej walki. Nie wiem, czy rzuciłam się na nie z
pięściami, czy też ta wielka i wspaniała wściekłość uczyniła ze mnie pochodnię mocy, która miażdżyła je na
miejscu. W każdym razie,
zataczając się, usunęły mi się z drogi. Wypędziłam je za bramę tak łatwo, jak zwykły odgłos kroków na ścieżce
wygania w gęstwinę bojazliwych mieszkańców lasu.
Zaskoczenie było moim sprzymierzeńcem w tym boju, lecz grozne cienie mogą wrócić. A Herrel... Ta druga Gillan...
Czas rzeczywiście przesypał dla nas za dużo piasku w klepsydrze. A gdybyśmy połączyli nasze siły? Czy to nie
dałoby nam szansy na rozwiązanie naszych wspólnych problemów?
Ale kiedy podeszłam znów do muru, cień otworzył zielone oczy i spojrzał na mnie.
- Ty nią nie jesteś... - szepnął z trudem i ledwo dosłyszalnie.
- Jestem tą drugą... - zaczęłam. Herrel skrzywił się.
- Jesteś ranny. - Chciałam do niego podejść, lecz powstrzymał mnie władczym gestem.
- Gdzie ona jest?
- Tam. - Wskazałam na ciało, które przyniosłam z żółtawego blasku.
Herrel podniósł się i chwiejnym krokiem odszedł od muru. Jego wygląd nieustannie się zmieniał: raz był
człowiekiem klęczącym przed leżącym na ziemi ciałem, raz czworonożnym zwierzęciem.
- Ona nie żyje - szepnął ochryple, głośniej niż przedtem.
- Na jakiś czas. Posłuchaj, Herrelu, żeby stworzyć tę Gillan, której ciało teraz noszę, zabili mnie - w tym świecie.
Gdybym więc ponownie została zabita, ożyję - w tamtym ciele...
Myślę, że ani mnie nie zrozumiał, ani nawet nie usłyszał. Podeszłam więc i stanęłam nad martwą Gillan. Herrel
podniósł głowę. Jego oczy płonęły wściekłością podobną do tej, która dopiero co uczyniła ze mnie pochodnię mocy.
Nie był teraz kotem, ale człowiekiem, lecz w oczach miał bezmyślne zwierzęce okrucieństwo. Zaatakował mnie
cieniem miecza.
Przeszył mnie ból! Ból tak wielki, jakby rozdzierano mnie na dwoje.
Złote światło rozbłysło wokół mnie i ja w tym świetle muszę znalezć Gillan! Ale ja już ją znalazłam! Byłam w niej,
a może nie? Podniosłam się z ziemi i usiadłam. Jakieś białe ciało w pobliżu rozwiewało się niby mgła! Ich Gillan, ta
fałszywa! To znaczy, że jestem cała, że znów stałam się sobą!
Ramionami objęłam to, co było mną, pózniej zaś przesunęłam rękami po ciele, świadoma jego prawdziwości. Już nie
byłam pusta, byłam wypełniona. Wypełniona wszystkim, co mi ukradli.
Herrel! Rozejrzałam się dokoła. Cień, którego miecz mnie wyzwolił... Nie zobaczyłam go jednak, wydawało się, że
nigdy tu nie był, jedyny jego ślad to te martwe potwory w bramie.
- Herrelu!
Ogłuszyło mnie echo własnego krzyku. Gdyby mi wtedy odpowiedział, nawet nie usłyszałabym go. Przeszłam
między pająkopodobnymi psami do bramy. Jeżeli ich panowie nadal czaili się na zewnątrz, to nie zauważyłam ich.
"Herrelu?" - Tym razem użyłam wewnętrznego głosu, tak jak podczas poszukiwań drugiej Gillan. Lecz odpowiedz
nie nadeszła.
Mimo to zdawałam sobie sprawę, podobnie jak po pierwszym przebudzeniu w szarym lesie, że w jakiś sposób
pozostaję związana z tym światem. A łączył mnie z nim właśnie Herrel. Czy muszę zacząć go szukać tak, jak
szukałam drugiej cząstki mojej istoty?
Chociaż w owej chwili ani nie zamknęłam oczu, ani nie szukałam wewnętrznej wizji, nieoczekiwanie pojawił się
przede mną cień konia. Grzebnął przednią nogą, jakby próbując rozedrzeć jakąś zasłonę, by ułatwić nam spotkanie.
"Chodz..." - rozkazał, lecz go nie posłuchałam.
"Herrel?" - Uczyniłam z tego słowa zarówno pytanie, jak i odmowę.
Koń niecierpliwie podniósł głowę. Nic nie odpowiedział, więc z kolei ja zapytałam:
"Gdzie on jest?"
"Uciekł".
Uciekł? To niemożliwe, nie wierzę. Herrel, który sam jeden walczył w bramie z gromadą potworów, który zdobył
dla mnie czas potrzebny na to, żebym mogła wrócić do życia, Herrel, który wyzwolił mnie swoim mieczem?
Dlaczego miałby teraz uciekać?
Hyron widać musiał odczytać te moje myśli, gdyż odpowiedział:
"Ucieka od tego, co tu zrobił",
"Przecież mnie uwolnił! Nie mógł mi się lepiej przysłużyć".
 Kim jest Gillan?" - To pytanie Hyrona wydało mi się bezsensowne.
"Ja jestem Gillan!" - Co do tego nie miałam żadnych wątpliwości.
"On myśli, że Gillan zginęła z jego ręki".
"Nie!" - Wszystko wydawało mi się tak oczywiste, że nie mogłam zrozumieć, dlaczego Herrel nie odgadł prawdy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl