[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmy się przy stoliku, nagle przycichła.
- Koro? Coś się stało? - zaniepokoiłam się. - Powiedz
szczerze, dlaczego przyleciałaś do Londynu? Przecież nie
po to, by wręczyć mi urodzinowy prezent, który mogłaś
wysłać przez kuriera.
- Masz rację, kochanie. - Westchnęła głęboko. - No
cóż, niełatwo mi to powiedzieć, ale muszę i niczego nie
będę owijać w bawełnę. Sophie, moje inwestycje ostatnio
nie przynoszÄ… wystarczajÄ…cych dochodów, dlatego musia­
łam podjąć pewne kroki. Konkretnie chodzi o sprzedaż
londyńskiego mieszkania.
Przytkało mnie, w gardle zrobiło się sucho. Faktycznie,
zawsze może być gorzej...
RS
- Chcesz je sprzedać? Po cenie rynkowej?
Skąd ja zdobędę tyle kasy?
Ciotka nie odpowiedziała od razu. Dookoła gwar
i szum, ludzie miÅ‚o spÄ™dzajÄ… czas, tylko nasz stolik zamie­
nił się w oazę ciszy.
Serce we mnie zamieraÅ‚o, kiedy stawiaÅ‚am kolejne py­
tanie:
- Ty już je... sprzedałaś?
- Tak, kochanie, sprzedałam. Nigel i Amber po prostu
w tym mieszkaniu siÄ™ zakochali. Szukali czegoÅ› podobne­
go, ale wiesz sama, jak to jest, kiedy poznasz ideał. Nic
mu nie dorówna.
Rozumiałam to bardzo dobrze. Perry Fotheringay też
był dla mnie ideałem i ja też próbowałam znalezć kogoś
podobnego do niego. Niestety, chodziÅ‚o nie tylko o po­
wierzchowność. Musiało zadziałać jeszcze to coś...
Nagle ni stąd, ni zowąd przed oczyma ukazała mi się
rozzÅ‚oszczona twarz Gabriela Yorka, w uszach za­
dzwiÄ™czaÅ‚ jego poirytowany gÅ‚os, kiedy odmawiaÅ‚ przyjÄ™­
cia jakiejkolwiek pomocy. CaÅ‚kowite przeciwieÅ„stwo Per­
ry'ego, jego uwodzicielskiego uśmiechu, łagodnego głosu
i oczu peÅ‚nych zachÄ™ty. A jednak... Mój puls jakoÅ› dziw­
nie przyśpieszył, w uszach zaszumiało. Jakbym znów
wdmuchiwała w Gabriela powietrze z moich płuc.
- Od dawna nie dawali mi spokoju - mówiła Kora.
- Prosili, bÅ‚agali. DecyzjÄ™ o sprzedaży podjęłam w ze­
szÅ‚ym tygodniu, po rozmowie z moim doradcÄ… finanso­
wym, który jasno przedstawiÅ‚ mi sytuacjÄ™. Jak wspomnia­
Å‚am, nie najlepszÄ….
- Bardzo mi przykro, Koro.
RS
Machnęła lekceważąco ręką.
- Takie tam przejściowe trudności, nic więcej. A do
Londynu przyleciaÅ‚am, żeby sfinalizować umowÄ™. Od cie­
bie zależy, kiedy zostanie podpisana.
Czyli pytanie brzmi:  Kiedy siÄ™ wyprowadzisz, kocha­
nie?". Wiadomo, im prędzej, tym lepiej. No cóż...
- Pakowanie zajmie mi dzień, może dwa. A więc ten
weekend?
- Tak szybko? Cudownie!
Ciotka rozpromieniła się, a mnie na chwilę zabrakło
powietrza. Zbyt wielkie tempo, ot co. Podczas najbliższe­
go weekendu stanÄ™ siÄ™ bezdomna. Moi niby-goÅ›cie pod­
kupili mieszkanie, które od lat było moim domem. Zwiali
na tydzieÅ„, żeby zejść mi z oczu, kiedy Kora bÄ™dzie prze­
kazywać mi tę hiobową wieść.
- Wydaje mi się, Sophie, że i tak nie byłabyś w stanie
kupić i utrzymać tak dużego mieszkania - powiedziała
łagodnie. - Na pewno nie teraz, kiedy ojciec wstrzymał ci
apanaże z twojego funduszu, a ty nie masz żadnej stałej
posady.
Ciekawe, skÄ…d kochana ciotunia ma tak dokÅ‚adne in­
formacje... Nieważne. Przez lata wspaniaÅ‚omyÅ›lnie udo­
stÄ™pniaÅ‚a Kate i mnie swoje mieszkanie w zamian za po­
krycie bieżących kosztów. Teraz potrzebowała pieniędzy
i jedyne, co mogÄ™ dla niej zrobić, to nie stwarzać dodat­
kowych stresów.
- Takie tam przejÅ›ciowe trudnoÅ›ci, Koro - zacytowa­
Å‚am, też zdobywajÄ…c siÄ™ na promienny uÅ›miech. - Wszyst­
ko będzie dobrze. Martwię się tylko twoją sytuacją.
- Tym w ogóle się nie przejmuj. Po prostu na pewien
RS
czas będę musiała zrezygnować z pewnych przyjemności,
to wszystko. Sophie? A ty? Czy nie lepiej, żebyś na jakiś
czas wróciła do domu?
Czyli do tatusia? Wszystko zaczynało pachnieć jakimś
spiskiem. Chociaż z drugiej strony, Kora nigdy nie wyka­
zywała skłonności do intryg, natomiast zawsze szczerze
przejmowała się moim losem. Nie tylko zresztą moim.
- Twój ojciec, Sophie, bez matki kompletnie się zapuści.
Oczywiście, że tak. Ojciec, odkąd się ożenił, sam nigdy
nie sięgnął po czystą koszulę. Matka dbała o niego do
przesady, poza tym prowadziła dom, pielęgnowała ogród
i była duszą życia społecznego w naszej wiosce. Jednym
sÅ‚owem, przez caÅ‚e życie dawaÅ‚a siebie innym, aż pewne­
go dnia zapragnęła, żeby jej też ktoś łaskawie poświęcił
trochÄ™ uwagi. Niestety, szalona przygoda bez wÄ…tpienia
skończy się łzami.
- Nam wszystkim brakuje mamy - powiedziałam. -
A tata, zamiast użalać się nad sobą, powinien schować
dumę do kieszeni i pojechać za nią, przekonać, ile dla
niego znaczy.
- Czyli do ojca nie pojedziesz?
- Absolutnie nie. Nie zastÄ…piÄ™ mu mamy, a poza tym,
jak powiedziaÅ‚am, ojciec powinien wziąć siÄ™ w garść i roz­
wiÄ…zać ten problem samodzielnie. Tak jak inni, na przy­
kład ty i ja. A o mnie się nie martw. Na pewno znajdę
sobie jakieÅ› mieszkanie, a w odwodzie mam miejsce na
kanapie u kumpla. Tak czy inaczej, do soboty siÄ™ wypro­
wadzÄ™. Nigel i Amber mogÄ… wracać do Londynu. - Wsta­
Å‚am. Nagle w lokalu zrobiÅ‚o siÄ™ jakby za gÅ‚oÅ›no. - Prze­
praszam, Koro, muszę już lecieć.
RS
Ciotka uściskała mnie wyjątkowo serdecznie.
- Dziękuję, kochanie, że tak życzliwie do tego pode-
szłaś. Bardzo dziękuję.
- To ja dziękuję za twoją życzliwość przez tyle lat.
Gdybym mogła ci się w jakiś sposób odwdzięczyć...
- O czym ty mówisz, kochanie! Lepiej powiedz, czy
naprawdę musisz już iść? Odlatuję z Londynu dopiero
wieczorem. Mogłybyśmy pójść razem na zakupy.
I kto tu mówił o rezygnacji z pewnych przyjemności... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl